Nie sposób zliczyć kilometrów, które pokonał na różnych rowerach, w rozmaitych miejscach na świecie. Łatwiej byłoby policzyć te, jakie przebiegł w maratonach. W Odessie jako jeden z trzech zawodników w ciągu niespełna doby przejechał na rowerze sto kilkanaście kilometrów, a ponad 106 przebiegł. Od tego czasu nosi na prawej dłoni sygnet z wygrawerowanym cyrylicą napisem "Człowiek z żelaza".
Jan Zderkiewicz pokochał kolarstwo od dziecka. Do dzisiaj trzyma w garażu swój pierwszy rower wyścigowy "Orkan". Ale obecnie jeździ na czterech innych. Każdy służy do innej jazdy. Super lekki rower do szybkiej jazdy na czas waży zaledwie 7 kg. Największa prędkość, jaką osiągnął Jan Zderkiewicz jadąc na rowerze, wyniosła ponad 85 km.
– To był stromy zjazd. Wbrew pozorom, bardzo szybka jazda w takich warunkach nie jest wcale łatwa. Zwłaszcza w górach. Podczas wyprawy rowerowej w Stanach Zjednoczonych byłem świadkiem, jak bardzo silny wiatr zmiótł z szosy potężną ciężarówkę. Truck z naczepą szybko zjeżdżał stromym zjazdem, a gdy wyjechał na kawałek drogi nieosłoniętej górami, na ostrym zakręcie silny podmuch przewrócił ciężarówkę. Dla kierowcy skończyło się to tragicznie – wspomina Jan Zderkiewicz, prezentując swoje rowery.
Poza maszyną przeznaczoną jedynie do samotnego ścigania się z czasem ma jeszcze taki do wyścigów w peletonie kolarskim i "składak", który po złożeniu bez trudu mieści się w podróżnej torbie. W garażu Jana Zderkiewicza stoi także rower przeznaczony do dalekobieżnych wypraw w najbardziej odległe miejsca. Wszystkie rowery są wyposażone w wyjątkowo twarde siodełka z bawolej skóry.
Cały artykuły dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze