To dziwna, nietypowa historia.
– Ponad sto szklanych negatywów dostałem jakiś czas temu od jednego z mieszkańców gminy Susiec. Podobno znalazł je na strychu jakiegoś domu, a potem przyniósł do mojego zakładu. Przy zdjęciach były opisy techniczne, czyli informacje nt. zastosowanych soczewek, przysłon, rodzajów szklanych płyt czy chemikaliów. To były zapisane drobnym, kobiecym pismem suche informacje. Na szczęście odnotowano tam także daty. Wynika z nich, że te zdjęcia zostały wykonane w 1910, 1911 i 1912 roku. Rewelacja! Naprawdę, coś niezwykłego! – opowiada z zachwytem Adam Gąsianowski, fotograf, właściciel zamojskiego Muzeum Fotografii. – W opisach nie zamieszczono jednak zbyt wielu nazwisk fotografowanych osób (pojawia się tylko niejaka Aniela Sadowska oraz Janka Gałkowska – przyp. red.) czy np. nazw miejscowości.
O odnalezionych fotografiach w sumie wiadomo niewiele. Sporo się można jednak domyślić lub wywnioskować... Ich autorką na pewno była młoda, wyemancypowana (ale nie ponad miarę!) kobieta mieszkająca wraz z rodziną w jednym z ziemiańskich domów: w Suścu lub w okolicach tej malowniczej miejscowości.
Nie tylko pstrykanie
Ten budynek widać na zdjęciach. Był drewniany, dość obszerny, miał ganek. Jego zewnętrzne ściany pokryto rodzajem drewnianej okładziny (gontu?), co było w tej okolicy chyba nietypowym rozwiązaniem.
Wnętrze domu też wyglądało dość oryginalnie. Na kilku fotografiach widać np. charakterystyczne meble wykonane z desek i grubych, jakby splecionych ze sobą gałęzi (z nich zrobiono m.in. wysokie oparcia). Zajmowały dużą powierzchnię i miały charakter reprezentacyjny. Skąd to wiadomo? Stały w pokoju, gdzie odbywały się rodzinne spotkania oraz zabawy z dziećmi. Tam przyjmowano także gości. Przy tych nietypowych meblach wykonano wiele zdjęć.
W innych pomieszczeniach domu zawieszono obrazy w zdobionych ramach (są to tzw. widoczki i portrety). Stały tam też stylowe komody, szafy oraz stoły z rzeźbionymi nogami. Na zdjęciach widać solidne, drewniane drzwi (chyba malowane białą, olejną farbą), dywany, lustra, kwiaty w doniczkach, eleganckie pianino oraz popiersie Fryderyka Chopina.
– Były to wnętrza w domach ziemiańskich zapewne dość typowe. Meble jednak wskazują, że właściciele domu mieli artystyczną duszę – przekonuje Adam Gąsianowski. – Dzisiaj ciekawość budzi każdy szczegół. Najbardziej intrygujący są jednak żyjący w tym budynku ludzie. Ich twarze powtarzają się na wielu zdjęciach. Oni budzą sympatię. Ich wizerunki ocalały cudem!
Bo coś się w życiu tej ziemiańskiej rodziny wydarzyło. Pewnego dnia jedna z młodych kobiet dostała (lub kupiła) mieszkowy aparat fotograficzny. Był to prezent drogi, ale w owych czasach coraz bardziej popularny. Tym aparatem można było wykonywać zdjęcia w formacie 9 na 12 cm. Jego nowa właścicielka nie tylko nauczyła się takie zdjęcia "pstrykać", ale także je wywoływać (robiła to prawdopodobnie we własnej ciemni).
Wiadomo, że szklane negatywy kupowała w składzie fotograficznym Władysława Borzemskiego znajdującym się we Lwowie, przy ul. Sykstuskiej (być może je stamtąd przysyłano). Były one zapakowane w specjalne, papierowe koperty, które do dziś się zachowały. To na nich owa fotografka zapisywała swoje uwagi dotyczące zdjęć oraz różne szczegóły techniczne.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze