Czy tak było rzeczywiście? Nie wiadomo. To tylko jedna z wielu opowieści, które przekazywane z ust do ust krążą po Biłgoraju od momentu, gdy dotarła tam wiadomość, że 46-latka, która zginęła na Giewoncie pochodziła z tego miasta. Być może więcej wyjaśni śledztwo wszczęte po dramatycznych wydarzeniach z czwartku, 22 sierpnia przez Prokuraturę Rejonową w Zakopanem.
W oficjalnych, policyjnych komunikatach po tragedii podano, że śmiertelne ofiary burzy, która przeszła nad Tatrami to dwoje dzieci: 10-latek z Małopolski, dziewczynka z województwa mazowieckiego, a także dorośli: 46-letnia mieszkanka woj. podlaskiego oraz 24-latka z Dolnego Śląska.
Nasze ustalenia o tym, że 46-latka to w rzeczywistości mieszkanka Biłgoraja potwierdzili mieszkańcy miasta. Zdołaliśmy się skontaktować z jej znajomymi, także bratem, współpracownikami jej partnera w wyprawie w góry, ale wszyscy byli zbyt wstrząśnięci tragedią, by o niej rozmawiać.
Nieoficjalne doniesienia o pochodzeniu zmarłej 46-latki potwierdziła w weekend zakopiańska policja. – Po sprawdzeniu mogę przekazać jedynie, że ta kobieta była rzeczywiście mieszkanką województwa lubelskiego – powiedział nam asp. szt. Roman Wieczorek, rzecznik Prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem. Nie zaprzeczył, że 46-latka pochodziła z Biłgoraja, ale po szczegółowe informacje odesłał do prokuratury.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze