Komendant posterunku Policji Państwowej w Tyszowcach z przebiegu obchodów święta Odzyskania Niepodległości 11 listopada 1926 r. był nawet zadowolony. Miasto i urzędy udekorowano narodowymi chorągwiami, zaś sklepy w tym dniu były zamknięte. Jedynie ks. Józef Szymanek, proboszcz miejscowej parafii, nie odprawił nabożeństwa, bo dzień wcześniej, po południu wyjechał do Komarowa i nie powrócił na czas.
"Ze względu na to, że w kościele nabożeństwo z powodu nieobecności księdza nie odbyło się, kierownik szkoły Więckowski zebrał nauczycielstwo i dzieci szkolne w sali szkolnej, objaśnił znaczenie święta i w końcu wzniósł okrzyk na cześć Polski "Niech żyje"" – relacjonował komendant.
Nabożeństwo odbyło się za to o godz. 9 w miejscowej bożnicy, a dwie godziny później w cerkwi prawosławnej. Frekwencja była jednak niewielka. Oprócz starszego przodownika Majera, posterunkowych Radziszewskiego, Kudlickiego, Waryszaka, a także księdza prawosławnego, diaka i 4 mieszczan prawosławnych nikt więcej udziału w nabożeństwie nie wziął.
Pod wieczór, około godz. 17 miejscowa straż ogniowa, przy akompaniamencie orkiestry, urządziła w mieście defiladę. Po niej druhowie udali się do urzędu gminnego, gdzie sekretarz Witalis Jurkiewicz wygłosił okolicznościowe przemówienie. Swoją podniosłą mowę zakończył okrzykiem: "Niech żyje Rzeczpospolita Polska! Niech żyje Prezydent Mościcki, Rząd na czele z premierem Piłsudskim i wszystkie urzędy!".
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze