Wszyscy jak jeden mąż mówią, że święta Bożego Narodzenia to najradośniejszy czas. To chwila wytchnienia od zawodowych obowiązków, czas dla rodziny i dla siebie. Opowieści o świętach z dawnych lat tworzą barwną mozaikę.
Karp tylko tradycyjnie
Marian Szuper, wójt gminy Radecznica, w tym roku święta spędzi w węższym gronie niż zwykle.
– Dzieci będą za granicą, a ze względu na śmierć mojego ojca będą to trochę smutniejsze święta – zdradził w rozmowie z nami.
Wójt Radecznicy pochodzi z powiatu biłgorajskiego. Jego świąteczne wspomnienia wiążą się z Hedwiżynem, Panasówką i Tereszpolem.
– Na choince były prawdziwe świeczki na tzw. talerzach, od których czasem włosy anielskie lubiły się zająć... Z choinki razem z siostrą zawsze podjadaliśmy cukierki, od dołu ku górze oczywiście – opowiada Marian Szuper.
Podkreśla, że święta w jego domu były tradycyjne, i jeśli chodzi o liczne grono gości, i o zwyczaje. – My z rodzicami i kuzyni zbieraliśmy się zwykle u dziadków w Tereszpolu. Tam było siano, był biały obrus, a w kącie stał król – snopek z wymłóconej słomy. Po wieczerzy strzelało się na wiwat. A potem obowiązkowo szło się na pasterkę. Jak mieszkaliśmy z rodzicami w Panasówce albo Tereszpolu to do kościoła było blisko. Ale już z Hedwiżyna trzeba było przejść ok. 10 km. Chodziliśmy na skróty i potrafiliśmy tej nocy pokonać drogę przez las w ciemnościach – kontynuuje wójt.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze