Zaczęło się od tego, że kobieta odebrała telefon od mężczyzny podającego się za funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego Policji. Nieznajomy powiedział, że pracuje nad zatrzymaniem hakerów „czyszczących” rachunki bankowe. Oznajmił, że oszczędności na koncie 58-latki są zagrożone. Zapewniał, że chce jej pomóc zabezpieczyć pieniądze.
– Kobieta chciała zweryfikować prawdziwość funkcjonariusza dzwoniąc do miejscowych policjantów, jednak rozmówca kategorycznie zabronił. Twierdził, że „hakerzy” ją „namierzają” i jeśli wykona taki telefon, to zepsuje skierowaną przeciwko nim policyjną akcję. Dla zweryfikowania jego słów i jego tożsamości polecił wykonanie połączenia na numer *997 – relacjonuje Dorota Krukowska-Bubiło, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
58-latka postąpiła zgodnie z instrukcjami. Rzekomy pracownik policji powiedział, że wszystko jest jak należy. Kobieta uwierzyła. I wypełniła kolejne polecenia z własnego konta na rachunek wskazany przez rozmówcę przelał w kilku transzach 50 tys. zł. Przy ostatniej transakcji rozłączyła się z nerwów. Wtedy do pokoju weszła córka kobiety. Zorientowała się, do czego doszło i natychmiast zaalarmowała policję i bank.
Napisz komentarz
Komentarze