W tym roku Brodaczy zebrało się w Sławatyczach kilkunastu. Przygotowania do ich „wychodzenia” na ulice trwały podobno od początku adwentu. Całymi rodzinami wykonywano dla nich misterne kwiaty z kolorowej bibuły, którymi ozdabiano wysokie na ok. 70-80 cm stożkowe kapelusze. Do takich nakryć głowy przyczepiano długie wstążki, które efektownie wyglądają podczas szalonego wirowania w tańcu czy biegania po ulicach i sławatyckich opłotkach.
Zamierzony brak ogłady
Dla Brodaczy przygotowano także bardzo długie, lniane brody, odwrócone futrem na zewnątrz kożuchy baranie, skórzane maski i wielkie garby, które miały symbolizować kłopoty nagromadzone przez okolicznych mieszkańców przez cały rok. Każdy Brodacz mógł się też pochwalić długim kosturem.
Ostateczne przygotowania do „wychodzenia” Brodaczy odbyły się w czwartek (31 grudnia). Przyglądaliśmy się im w jednej ze stodół. Tam zebrali się miejscowi, młodzi mężczyźni, którzy mieli wystąpić w rolach włochatych stworów. Owijali sobie nawzajem nogi słomą i podwiązywali powrósłami, ostrożnie nakładali wielkie kapelusze i inne elementy stroju. Widać było, że niektóre z nich (np. część wstążek) były jednak w złym stanie. Dlaczego?
– Byliśmy poprzedniego dnia na rynku. Padał deszcz i trochę bibuła się zniszczyła. Musieliśmy niektóre elementy poprawiać – tłumaczył jeden z Brodaczy. I dodał: – Do takich ról trzeba się mentalnie przygotować. A stroje są tak naprawdę ciężkie, niezbyt wygodne. Trzeba w nich przebywać wiele godzin. Ale to jednak tradycja, którą trzeba podtrzymywać. Dla nas jest ona ważna.
Brodacze powinni być anonimowi (stąd maski na ich twarzach). Tradycyjnie to jednak zawsze młodzi mężczyźni, kawalerowie. Podobno w Sławatyczach można było ich spotkać już w XIX wieku. Były to stwory dzikie, nieokiełznane. Przebierańcy rozbiegali się po całej miejscowości lub zaglądali do domów i gospodarstw (omijali jednak ludzi pogrążonych w żałobie). Nie śpiewali kolęd, z nikim nie rozmawiali, a jedynie bardzo głośno ryczeli, pohukiwali czy groźnie mruczeli. Mocno bili też kijami o ziemię. Zdarzało się także, że chwytali upatrzone wcześniej dziewczęta i przyciskali nimi do siebie. Wówczas szaleńczo kręcili się z uwięzionymi w ten sposób pannami. Wirowały wówczas wstążki, kapelusze i długie, kobiece włosy.
Takie sceny widzieliśmy ostatnio w Sławatyczach. Brodacze straszyli też dzieci, psy i tych, którzy im się nawinęli. Zatrzymywali również samochody na ulicach wydając na całe gardło bełkotliwe dźwięki. I to się podobało!
– Oni krzyczą takimi strasznymi głosami, że aż dreszcze człowiekowi przechodzą po karku. Wszyscy chodzą z duszami na ramionach, bo raptem huknie taki na człowieka od tyłu, przestraszy... I nie wiadomo który chłopak się za tą maską chowa – tłumaczyła nam jedna ze sławatyckich kobiet. – Oczywiście to jest zabawne, ale jest w tym także zamierzony brak ogłady.
– Brodaczu, proszę, mnie nie zaczepiaj. Dobrze? Ja się boję tego kija. Dobrze? – mówiła kilkuletnia dziewczynka do napotkanego stwora. Przebieraniec zostawił ją w spokoju, ale... huknął na inne dzieci, które krzyczały: „Brodaczu, goń mnie!”, podskubywały mu słomę z nóg lub wołały z dłońmi złożonymi na nosach z charakterystycznym gestem: „Tere, fere, dudki!”
To nie byli kolędnicy
Takie tradycje są wyjątkowe. Jednak podobne obyczaje można było kiedyś odnaleźć w wielu tradycyjnych społecznościach Europy i świata. Co symbolizują?
„Złe duchy są niewidzialne, w każdym razie nie dostrzega ich zwykły śmiertelnik, a sposób pozbywania się ich polega w większości wypadków na cięciu powietrza i hałasowaniu w celu wystraszenia złych duchów i zmuszaniu ich do ucieczki (...)” – pisał James George Frazer w klasycznej książce pt. „Złota gałąź”. „Bez względu jednak na to w jakiej porze roku (kalendarzowego) powszechne wypędzanie diabłów się odbywa, oznacza ono zwykle początek nowego roku (uznawanego przez daną społeczność). Ludzie bowiem przed rozpoczęciem nowego roku pragną pozbyć się kłopotów, które ich dotąd trapiły: oto dlaczego w tylu społecznościach nowy rok rozpoczyna się od publicznego wypędzania sił nieczystych”.
Fot. Kacper Nowak
Napisz komentarz
Komentarze