Kpt. Tomasz Piotrowski od 2008 r. pracuje w Zakładzie Karnym w Hrubieszowie. Jest specjalistą działu ochrony. Jego żona Ewa jest starszą pielęgniarką w podobnej placówce w Chełmie. Pod koniec sierpnia zeszłego roku razem z córką i wnuczką w niedzielny wieczór wracali z parku zabaw dla dzieci w okolicach Puław. Na drodze nie było tłoku, mimo że jechali dość ruchliwą zwykle trasą. Samochody sunęły w sporych odległościach od siebie, jeden za drugim. Gdy przejeżdżali przez Dorohuczę (pow. świdnicki) kpt. Piotrowski zauważył we wstecznym lusterku rozpędzone audi. Limuzyna gnała z prędkością co najmniej 100 km/h – wspomina funkcjonariusz.
– Kątem oka dostrzegłem jak szybko mnie wyprzedza to audi. W tym samym momencie zauważyłem, że kilkadziesiąt metrów przed naszym samochodem z bocznej drogi wyjeżdża skoda. Kierowca powinien był się zatrzymać i ustąpić pierwszeństwa kierowcy audi. Niestety, zrobił inaczej. Audi z impetem uderzyło w tylne drzwi skody. Siła uderzenia była tak duża, że audi stanęło dęba. Skoda obróciła się jak na karuzeli. Wyglądało to bardzo groźnie. Do dziś widzę ten wypadek, klatka po klatce, jak na zwolnionym filmie. Wtedy działo się to w ułamkach sekund. Chwilę zastanawiałem się, gdzie zatrzymać swój samochód. Na tej drodze jest to zabronione. Kolejne auta przejeżdżały obok dwóch pokiereszowanych samochodów – opowiada kpt. Piotrowski.
Tomasz Piotrowski zatrzymał auto niedaleko miejsca kraksy. Żonie polecił, aby zadzwoniła po karetkę. Sam wyskoczył z auta i podbiegł w kierunku audi, które wyglądało tak jakby prawie w ogóle nie miało przodu. Piotrowski powtarzał sobie w myślach: „Oby tylko w tym samochodzie nie było dzieci”. Kiedy dotarł do audi, otworzyły się drzwi limuzyny, a kierowca próbował wysiąść z auta.
– Był w szoku. Zapytałem, czy mnie słyszy, czy rozumie, co do niego mówię. Odpowiedział tylko, że bolą go ręce. Chwilę później zauważyłem cieknącą krew. Żona założyła kierowcy opatrunek. Ja zająłem się odłączeniem akumulatorów, aby przy wycieku paliwa nie doszło do wybuchu – opowiada kpt. Piotrowski.
Skoda po staranowaniu przez audi obróciła się o 180 st. Wewnątrz tego auta wszystko było poprzewracane. Na przednich siedzeniach podróżowały dwie kobiety. Jedna w podeszłym wieku, druga młodsza. Prawdopodobnie matka z córką. Żadna z nich nie miała widocznych obrażeń. Młodsza, kierująca skodą, miała niegroźne zadrapania na twarzy. Na tylnej kanapie auta leżał złożony wózek inwalidzki.
– Żadna z kobiet nie potrzebowała natychmiastowej pomocy. Nikogo nie trzeba było reanimować, choć to zdarzenie wyglądało wyjątkowo groźnie. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że audi uderzyło w tylne drzwi skody. Nie chcę myśleć o skutkach, gdyby uderzyło w przednie drzwi od strony kierowcy. Gdy przyjechała policja i karetka pogotowia moja obecność na miejscu wypadku stała się zbyteczna. Zostawiłem swoje dane osobowe, a po chwili pojechaliśmy z rodziną w dalszą podróż do domu – mówi funkcjonariusz.
Niedługo po zdarzeniu dyrektor Zakładu Karnego w Hrubieszowie otrzymał podziękowania od komendanta świdnickiej policji.
"Funkcjonariusze Służby Więziennej wykorzystując swoje doświadczenie i wiedzę, jako pierwsi na miejscu zdarzenia opatrzyli poszkodowane osoby, a także zabezpieczyli miejsce wypadku oraz pojazdy przed ewentualnym niekontrolowanym zapłonem" – napisał w liście do dyrektora komendant.
Pod koniec ubiegłego roku dyrektor Zakładu Karnego w Hrubieszowie mjr Sławomir Stańczuk oficjalnie podziękował kpt. Tomaszowi Piotrowskiemu i wręczył mu wyróżnienie za godną naśladowania postawę.
– W naszym zachowaniu nie było niczego nadzwyczajnego, po prostu trzeba było działać błyskawicznie i ratować ludzi – uważa kpt. Tomasz Piotrowski.
Napisz komentarz
Komentarze