Historię tej partyzanckiej batalii każdy mieszkaniec Zamojszczyzny powinien znać. „Na początku czerwca 1944 r. nadeszły pierwsze meldunki o koncentracji nowych silnych jednostek Wehrmachtu w rejonie Zamościa, Biłgoraja, Tomaszowa Lub. i Krzeszowa” – pisał w swoich wspomnieniach Konrad Bartoszewski, legendarny dowódca partyzancki. „Wydawało się to uzasadnione zbliżaniem się frontu. Niebawem jednak rozlokowanie niemieckich jednostek wojskowych zaczęło budzić podejrzenie, że są to przygotowania do zakrojonej na dużą skalę akcji oczyszczającej zaplecze frontu”.
To był dopiero początek...
Śmierć „Kaliny”
Jednostki frontowe Wehrmachtu zajęły pozycje wyjściowe do tej operacji (nadano jej kryptonim „Sturmwind”). Niemieckie oddziały liczyły prawie 30 tys. żołnierzy. Utworzony został ogromny kocioł, w którym znalazła się m.in. cześć Lasów Janowskich. Do bitwy doszło 14 czerwca na Porytowym Wzgórzu. Niemców odparto, a w nocy udało się partyzantom wyrwać z kotła i przedostać do Puszczy Solskiej.
W matni (była nią Puszcza Solska) znalazły się oddziały m.in. Konrada Bartoszewskiego, Józefa Steglińskiego ps. Cord, Adama Haniewicza ps. Woyna, Jana Kryka ps Topola, Józefa Mazura ps. Skrzypik, Stanisława Basaja ps. Ryś, liczące łącznie ok. 1,2 tys. ludzi. Oprócz tego, do tego rejonu doszli partyzanci sowieccy i z Armii Ludowej. Dowódcą polskiego zgrupowania był major Edward Markiewicz ps. Kalina.
W nocy z 23 na 24 czerwca Rosjanie sforsowali Tanew w sąsiedztwie miejscowości Kozaki. Udało im się przedrzeć przez zacieśniający się pierścień okrążenia. Także partyzanci AL wyrwali się z okrążenia w rejonie Górecka Kościelnego. „Kalina” sądził jednak, że po wycofaniu zgrupowania w głąb puszczy, uda się partyzantom przetrwać w jej uroczyskach.
24 czerwca Markiewicz przekazał jednak dowództwo swojemu zastępcy, Mieczysławowi Rakoczemu ps. Miecz, po czym zniknął w lesie. Tam zginął od kuli. Według części historyków „Kalina” popełnił samobójstwo. Inni twierdzą, że był ofiarą jednego z sowieckich oficerów NKWD.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze