W Zamościu więcej drzew się sadzi niż wycina, a mimo tego miejscami robi się "łyso". Mieszkańcy miasta z żalem obserwują każdy taki ubytek. Wielu nie może się z tym pogodzić.
Serce się kraje, jak na to patrzę. Co te drzewa komuś przeszkadzały? Takie ładne były. Kto dał na to zgodę? – denerwuje się pan Bogdan, mieszkaniec osiedla Karolówka, opowiadając o wycince przeprowadzonej niedawno na ul. Dzieci Zamojszczyzny w sąsiedztwie marketu budowlanego.
Czytaj także: Sześć drzew mniej
Zamościanin zapewnia, że jeździ tą trasą często i drzewa rosnące przy drodze na pewno nie ograniczały nikomu widoczności. – A nawet jak komuś trochę przeszkadzały, to nie dało się tego zrobić inaczej? Może jakaś kosmetyka by wystarczyła. A tak wycięli je w pień, jedno po drugim – ocenia z żalem mężczyzna. – Przecież bez drzew źle się żyje, latem dają cień, a poza tym łatwiej jest oddychać, kiedy rosną. Każdy to wie. A teraz robi się z miasta pustynia – dodaje pan Bogdan.
Okazuje się, że wycinka ma związek z rozpoczętą już inwestycją na obwodnicy.
Czytaj także: Porządki czy "siekierezada" przy Rotundzie?
– W tym konkretnym miejscu będą prowadzone prace, stąd konieczność pozbycia się drzew z pasa drogowego. Gdyby rosły, kolidowałyby z elementami infrastruktury zarówno tej widocznej, jak i niewidocznej, czyli np. znajdującej się pod powierzchnią ziemi – tłumaczy Marcin Nowak, dyrektor Zarządu Dróg Grodzkich w Zamościu.
Ile w tym roku w Zamościu wycięto drzew, a ile zostało zasadzonych? Szczegóły w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze