To kolejna wizyta związkowców, zrzeszających pracowników Domów Pomocy Społecznej, podczas obrad Rady Powiatu w Biłgoraju. Cel wciąż jest niezmienny. Chodzi o podwyżkę płac. W październiku obecna była Małgorzata Guz, przewodniczącą wojewódzkiej sekcji NSZZ Solidarność. Wówczas związkowcy domagali się 1 tys. zł podwyżki oraz wzrostu średniej płacy do kwoty przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w każdym roku. Podkreślali, że płace w DPS-ach to wynagrodzenie zasadnicze często poniżej płacy minimalnej, rekompensowane premiami. Na ręce starosty złożyli petycję. Miesiąc później Rada Powiatu przyjęła stanowisko w tej sprawie. Władze powiatu żądały rozwiązań systemowych w funkcjonowaniu placówek.
Głośne wołanie o pomoc
20 grudnia do radnych kilka zdań skierowała Jolanta Kiesz, przewodnicząca NSZZ Solidarność przy Domu Pomocy Społecznej w Teodorówce. Jej wystąpienie miało związek z uchwalaniem tego dnia budżetu powiatu na przyszły rok. Interesowało ją, jaka kwota została zabezpieczona na podwyżki dla pracowników DPS.
Na wstępie podziękowała władzom powiatu za podjęcia w listopadzie stanowiska i próbę walki o ich wynagrodzenia. – Miejmy nadzieję, że strona rządowa dostrzeże problem w funkcjonowaniu domów pomocy społecznej i wpłynie to na poprawę warunków płacy i pracy pracowników. Dziękujemy za tak profesjonalne i poważne podejście do problemu, który staramy się uzewnętrznić, by naprawić zapaść systemu pomocy społecznej – mówiła Jolanta Kiesz.
Podczas swojego wystąpienia zadawała szereg pytań, dotyczących m.in. formy wynagradzania pracowników, planowanych zmian i podwyżek oraz godności ich zawodu. – Zanim podniosą państwo rękę, podejmą decyzję, a tym samym zatwierdzą budżet powiatu na 2023 rok, prosimy o zastanowienie i powiedzenie obywatelom zamieszkałym w naszym powiecie, czy ten budżet uwzględnia wzrost naszej płacy, pozwalający na godne życie? Czy po wielu latach ciężkiej, odpowiedzialnej pracy miarą naszego statusu zawodowego jest tylko płaca minimalna? – pytała. Jolanta Kiesz jasno wnosiła o zabezpieczenie środków na godne płace pracowników. – Dostosujcie budżet do potrzeb i głośnego wołania o pomoc pracowników Domów Pomocy Społecznej, aby nie żyli na skraju ubóstwa – prosiła.
W swoim wystąpienia dużo czasu poświęciła porównaniu Domów Pomocy Społecznej do Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych. – W DPS-ach jest mieszkaniec, w ZOL-ach jest pacjent. Dla naszego mieszkańca pracownik to niejednokrotnie najbliższa rodzina. Ile empatii musimy mieć w sobie, aby nieść pomoc naszym podopiecznym. Co otrzymujemy w zamian? Upodlenie, niegodne wynagrodzenie i balansowanie na granicy ubóstwa – mówiła.
Groźba strajku
Jolanta Kiesz podkreśliła, że jeśli nie będzie zmian, protest może przybrać formę strajku. – Będziemy strajkować, a forma strajku może być różna. Możemy m.in. zadbać o nasze spracowane i bolące kręgosłupy. Zaczniemy rehabilitację – mówiła.
Dodała, że przyszedł czas na docenienie ich ciężkiej pracy. – Jesteśmy po to, aby wam o tym powiedzieć i oczekujemy pomocy. Czas, aby nasza praca została doceniona – mówiła. Zaznaczyła, że pracownicy DPS-ów są grupą zawodową zepchniętą poniżej marginesu, żyjącą na skraju ubóstwa. Dodała, że żadna władza od ponad 20 lat nie zapewniła ludziom tak ciężko pracującym godnej płacy. – Państwo, jako sprawujący władzę w powiecie, macie możliwość zmienić tę sytuację poprzez zabezpieczenie odpowiednich środków na nasze płace. Dyrektorzy placówek po dziś dzień nie porozumieli się z partnerem społecznym w celu wypracowania realnej ścieżki dojścia płacy do poziomu przeciętnej płacy w gospodarce narodowej. Jesteśmy w sporach zbiorowych z pracodawcami – dodała.
Potrzebne są zmiany ustawowe
Do słów protestujących odniosła się poseł Beata Strzałka, która podkreśliła, że pracuje w Sejmie w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Przytoczyła, że osobiście odwiedzała kilka tego typu placówek i rozmawiała z dyrektorami i personelem. – Wiem, że przedstawiciele związków zawodowych Domów Pomocy Społecznej spotkali się z przedstawicielami ministerstwa. Nie znam rezultatów tych rozmów, ale z pewnością powstały pewne ustalenia – mówiła.
Posłanka odniosła się do sytuacji wynagrodzeń pracowników przed laty. Przypomniała, że gdy była członkiem Zarządu Powiatu nie spotkała się z takim problemem. – Płace były niższe niż obecnie. Nie protestowali państwo. Dlaczego? Bo był inny Zarząd? Inne osoby zarządzały powiatem, czy trzeba było zaciskać pasa? To przecież dyrektorzy danych placówek ustalają kwoty finansowania na dany rok i te kwoty są realnie uzasadnione i przedstawiane staroście. Wówczas nikt nie protestował. Jest mi przykro z powodu tego, że jesteście nisko wynagradzaną grupą zawodową. Mam nadzieje, że zmiany przyjdą – dodała.
Odniosła się również do słowa "upodlenie", które padło z ust Jolanty Kiesz. – Wiem, jak trudna jest wasza praca, bo byłam w tych jednostkach. Wiem, jak wielką pracę wykonujecie, ale to, co padło na tej sesji, dotrze też do mieszkańców. Stawiamy ich przez to w niekomfortowej sytuacji – mówiła.
Aby zmiany mogły wejść w życie, potrzebne są stanowcze zmiany legislacyjne. Na to jednak potrzeba dużo czasu. – Jest to długi proces legislacyjny i nie zależy on ode mnie. Nie wiem jakie będę decyzje resortu polityki społecznej – zauważyła.
Napisz komentarz
Komentarze