Jak wyjaśnia wiceprezes towarzystwa Wiesław Gryn, protest będzie przypominał akcję, na jakiej rolnicy zgromadzili się ostatnio w Okopach. Przedstawiane przez nich postulaty nie zmieniają się. Chodzi o niekontrolowany napływ zbóż z terenu Ukrainy, który sprawia, że ceny w polskich skupach zboża są bardzo niskie i nie rekompensują wysokich kosztów produkcji.
Sytuacja w polskim rolnictwie zaognia się, problemy producentów zaczęły się tuż przed ubiegłorocznymi żniwami i wciąż nie zostały rozwiązane. Zbliża się kolejny sezon zasiewów i zbiorów, a spichlerze nie są w stanie przyjąć polskiego zboża. Rolnicy twierdzą ponadto, że zaproponowany niedawno, bo 9 lutego, mechanizm dopłat jest jedynie doraźnym „gaszeniem pożaru”, a minister Henryk Kowalczyk „bawi się w strażaka”. Rolnicy uważają, że ministerstwo powinno zaproponować systemowe, przemyślane ograniczenia importu ukraińskiego zboża, które byłyby w stanie zmienić sytuację w dłuższej perspektywie czasu.
Na czym konkretnie polega wsparcie, jakie zadeklarował szef polskiego resortu rolnictwa? Otóż postanowiono dopłacać do każdej sprzedanej po 15 grudnia tony zboża określoną kwotę. Najwięcej mogą otrzymać rolnicy, których gospodarstwa funkcjonują najdalej od portów przeładunkowych – ok. 250 zł. Najmniej natomiast otrzymają ci rolnicy, którzy mieszkają w województwach na północy kraju – ok. 150 zł. Rozważany jest ponadto mechanizm dopłat do jednego hektara upraw, ale ten projekt znajduje się jeszcze na etapie konsultacji.
- Uważamy, że przedstawione przez ministra rozwiązania absolutnie nie wpływają na aktualną sytuację. Obietnica tych dopłat już przekłada się na dalsze spadki cen w skupach. A rolnicy, w zamian za obietnicę pozyskania faktury, która jest wymagana w przypadku pozyskania dofinansowania, będą w stanie sprzedać zboże tak naprawdę jeszcze taniej, niż dotychczas. Nam chodzi o kompleksowe, systemowe rozwiązania, przede wszystkim ograniczenie napływu zbóż z Ukrainy i udrożnienie korytarza tranzytowego. Dzisiaj stosunek zboża, które pozostaje w kraju, do zboża, które trafia dalej, wynosi 80 do 20%. Chcemy, aby ta tendencja się odwróciła, aby więcej zboża trafiało na zachód, a nasze spichlerze były gotowe na przyjęcie świeżego ziarna podczas najbliższych żniw – wyjaśnia Wiesław Gryn, wiceprezes towarzystwa.
Rolnicy mieli nadzieję, że minister Kowalczyk złoży oczekiwany przez wiele środowisk wniosek o przywrócenie cła na ukraińskie zboże, ale tak się nie stało. Podczas ostatnich rozmów ze środowiskami rolniczymi oświadczył, że owszem, złożył taki wniosek, ale w formie... ustnej. Jak wyjaśnia Gryn, jego postawą miał być zaskoczony nawet polski komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski.
- Jesteśmy w kontakcie z kolegami w Bułgarii i Rumunii. Tam sytuacja jest jeszcze gorsza. Bułgaria zmagała się w ostatnim sezonie z uciążliwą suszą, a ceny w ich skupach są jeszcze niższe, niż u nas. Sytuacja jest po prostu dramatyczna – wyjaśnia dalej Gryn.
Przed głównym protestem, jaki będzie miał miejsce tuż obok granicy w Dorohusku, rolnicy zbiorą się w kilku wyznaczonych uprzednio miejscach: obok zajazdu „Trzy Dęby” w Janowie, w Sielcu, Kamieniu, Hrubieszowie i Zamościu. Na proteście pojawią się zatem, zgodnie z deklaracjami organizatorów, producenci rolni nie tylko z terenu powiatu chełmskiego, ale również zamojskiego i hrubieszowskiego. Początek o godzinie 10, zgromadzenie zostało zgłoszone na 48 godzin. O szczegółach będziemy informowali na bieżąco.
Napisz komentarz
Komentarze