Minister Rolnictwa Robert Telus tłumaczy, że cena skupu pszenicy bardzo mocno spada na rynkach, dlatego resort wprowadza nową dopłatę w wysokości 3025 zł/ha. Stawka dopłat do pszenicy sprzedanej między 15 kwietnia a 14 maja wyniesie 2200 zł/ha. Dopłaty będą zróżnicowane w zależności od regionu i odległości od wschodniej granicy - czytamy na ministerialnej ulotce.
Ceny pszenicy spadały na łeb na szyję
Piotr Pryjma razem z żoną gospodarują na 80 ha w powiecie hrubieszowskim. Mają czworo dzieci. Rolnik podczas ubiegłorocznych żniw zebrał około 250 ton pszenicy. Do sprzedania pozostało mu jeszcze kilkanaście ton.
– Sprzedawaliśmy pszenicę, kiedy pilnie potrzebowaliśmy pieniędzy. Każdy ma jakieś zobowiązania, rachunki do zapłaty. Gdy sprzedawałem zboże, nie było jeszcze takiego szału, jak obecnie, mimo że już wtedy ceny pszenicy spadały "na łeb, na szyję". Wtedy można było sprzedać zboże. Dopiero niedawno pojawiły się problemy. Ja sprzedałem swoje zboże w kiepskiej cenie – po 800 zł za tonę pszenicy konsumpcyjnej. Przy obecnych cenach nawozów, środków ochrony roślin i innych kosztów produkcji nie wiem, czy zwrócą się nam się koszty poniesione na jej produkcję - martwi się Piotr Pryjma.
Inny rolnik z powiatu hrubieszowskiego dodaje, że działania polskiego rządu nie chronią interesów polskich rolników.
– Bardziej dba się o interesy naszych wschodnich sąsiadów. Koszty produkcji zbóż są horrendalnie wysokie, a obecnie jesteśmy zmuszeni sprzedawać swoje plony za śmiesznie niskie pieniądze. To my będziemy musieli pokryć koszty nieudolnej ochrony rodzimego rynku rolnego. Minister rolnictwa obiecuje nam dopłaty. Wnioski trzeba złożyć do 30 czerwca. Po tym terminie zapadną decyzje w sprawie wysokości dopłat. Nie wierzę, że każdy z rolników zostanie potraktowany jednakowo. Tak samo było w sprawie dopłat suszowych. Załóżmy, że przyznawano je w wysokości 5 tys. zł na jednego rolnika. Ale okazało się, że liczba wniosków przekroczyła pulę pieniędzy przeznaczoną na dopłaty suszowe. Po weryfikacji wniosków wyszło, że dopłaty zamiast 5 tys. zł wyniosą po 700 zł – tłumaczy rolnik z powiatu hrubieszowskiego.
45 tys. zł poszło jak krew w piach
Piotr Pryjma zaznacza, że w grudniu zeszłego roku prognozy skupu pszenicy sugerowały, że za tonę ziarna konsumpcyjnego tego zboża będzie można wziąć nawet 1,5 tys. zł.
– W listopadzie kupiłem zapas saletry, bo były zapowiedzi podwyżek cen nawozów. Zaraz po wykonaniu przelewu na zakup saletry, w listopadzie zeszłego roku, pszenica staniała z 1,5 na 1,2 tys. za tonę. Wtedy sprzedałem 150 ton pszenicy, czyli 45 tys. zł poszło jak krew w piach. Potem okazało się, że saletra staniała z 4 tys. zł (za tyle ją kupiłem) do 2,5 tys. zł, a pszenica staniała w skupie z 1,2 tys. do 800 zł na tonę – żali się rolnik.
Wiesław Gryn, wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego (4 kwietnia ZTR zorganizowało rolniczy protest w Czerniczynie pod Hrubieszowem) zaznacza, że w sposobie naliczania dopłat za pszenicę najważniejszy jest jeden zapis – współczynnik korygujący.
– Ministerialne przepisy zastrzegają, że wypłata dopłat oparta zostanie o współczynnik korygujący. Minister Telus w każdym wystąpieniu zwiększa dopłaty do hektara. Ale ogólna pula pieniędzy przeznaczona na dopłaty pozostaje niezmienna. Z tego wynika, że im więcej rolników złoży wnioski, tym mniej pieniędzy otrzymają w ramach dopłat – zaznacza Wiesław Gryn. – Właśnie jesteśmy po konferencji z unijnym komisarzem do spraw rolnictwa Januszem Wojciechowskim. Wiemy, że na dopłaty obszarowe nie dostaniemy tyle pieniędzy, na ile liczą rolnicy. Już wiadomo, że tych pieniędzy też zabraknie – dodaje wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego
Wiesław Gryn podkreśla, że punkty skupu zbóż w powiecie zamojskim płacą po 500 zł za tonę pszenicy (paszowej).
– Aż strach myśleć, co będzie w żniwa. Cena skupu pszenicy, która pokrywa koszty jej produkcji wynosi około 800 zł. Nie ma mowy o żadnym zysku, z którego żyją rolnicy. A gdzie jego zarobek i pieniądze na odnowienie produkcji w kolejnym roku? – retorycznie pyta Gryn. – W tym roku odnotowaliśmy trzykrotny spadek cen skupu pszenicy. Obecnie na rolnej giełdzie w Paryżu za tonę pszenicy trzeba dać 1 tys. zł, a u nas można ją sprzedać za około 720 zł/t pszenicy konsumpcyjnej - zaznacza Wiesław Gryn.
Mogą ruszyć blokady i rolnicze protesty
Rolnicy zrzeszeni w Zamojskim Towarzystwie Rolniczym i w Stowarzyszeniu "Oszukana Wieś" są w pogotowiu strajkowym.
– Czekamy do 6 czerwca, gdy wejdzie w życie ministerialne rozporządzenie o przedłużeniu zakazu importu z Ukrainy. Zobaczymy, jak będzie ono realizowane w praktyce. W tym tygodniu w Chełmie rozładowano kukurydzę z Ukrainy, część prawdopodobnie rozeszła się po Polsce. Ten korytarz tranzytowy nie jest szczelny, jak nas zapewniano – ocenia Wiesław Gryn. – W tej dramatycznej sytuacji "pocieszające" wydaje się to, że cena pszenicy tak spadła na wschodzie Polski, że nie jest ona już atrakcyjna dla importerów pszenicy z Ukrainy. Jeżeli jest ona rozładowywana w Chełmie lub Hrubieszowie, to zwykle jedzie dalej w Polskę, bo tutejsze ceny nie satysfakcjonują importerów z Ukrainy – dodaje wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
Marcin Sobczuk, prezes ZTR uważa, że przed nadchodzącymi żniwami (te rozpoczną się za 1,5-2 miesiące) może dojść do rolniczych protestów.
– Już ogłaszamy pogotowie strajkowe i rejestrujemy protest. Jeżeli po 6 czerwca zboże nadal będzie jechało z Ukrainy na nasz rynek, rozpoczniemy blokady i protesty. To nieuniknione – zaznacza Marcin Sobczuk, prezes ZTR.
Napisz komentarz
Komentarze