Nie tylko ja się nad nią zastanawiam. Wiele osób, z którymi rozmawiałem, także dziwi się, że ten budynek przetrwał dziejowe zawieruchy w niezmienionej formie – mówi Adam Gąsianowski, właściciel Galerii Fotografii w Zamościu.
Przeznaczenie kojca dla historyków fortyfikacji jest dość oczywiste. Postawiono go nad fosą. Wewnątrz znajdowały się śluzy, dzięki którym regulowano poziom wody. To była jednak tylko część zadań tego niewielkiego, ale solidnego budynku (jest nakryty mocnym, kolebkowym sklepieniem). Znajdująca się w nim załoga miała także chronić przedpole twierdzy oraz dostęp do fosy. Świadczą o tym np. znajdujące się w kojcu strzelnice, dzięki którym można było (z broni ręcznej) razić atakującego miasto przeciwnika.
Zamojska twierdza została jednak zlikwidowana w 1866 r. Kojec nie był już chyba potrzebny.
– Zaborcy wysadzili w powietrze sąsiednie forteczne mury. Ten kojec jednak ocalał (istniały też trzy inne tego typu budowle, które nie dotrwały do naszych czasów – przyp. red.). Nie umiem powiedzieć dlaczego tak się stało, akurat w przypadku tego niepozornego zabytku. Może to był przypadek, a może tkwi w tym jakaś tajemnica... – rozważa pana Adam. – Tak czy owak, kojec stał się w XX wieku jednym z elementów zamojskiego Parku Miejskiego. Widać go na zdjęciach wykonanych m.in. przez Jana Strzyżowskiego i Antoniego Jabłońskiego, zamojskich fotografów. Pojawia się tam zwykle przypadkowo. – Zamojscy fotografowie robili zdjęcia ludziom w parku, krowom, które pojono w miejscu, gdzie jest dzisiaj parkowy staw czy np. sąsiedniej Akademii – tłumaczy Adam Gąsianowski. – Jakby przy okazji, w kadrze pojawiał się także kojec. Może on być teraz dobrym punktem odniesienia. Dzięki niemu widzimy jak zmieniła się część Zamościa, w której go postawiono.
Więcej na ten temat w papierowym wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze