Drużyna Grodu Sutiejsk została założona w 2018 roku. To był pomysł Łukasza Kowalika i Jacka Kitowskiego. Widzieli już podobne drużyny, które zajmują się rekonstrukcją dawnych czasów i marzyli o tym, by też coś takiego robić.
– Zarazili tym pomysłem swoich znajomych, m.in. Tomka „Młodego”, potem mnie, bo akurat wróciłem z zagranicy i tak zaczęliśmy dążyć do celu – mówi Daniel Mróz z Sąsiadki.
Prezesem drużyny został Jacek Kitowski, a jej członkami: Tomasz „Młody” Jędryszek, Michał Pataj, Mieczysław Nowosad, Daniel i Sabina Mrozowie, Wojciech Wróbel, Tomasz Magdziarz i Krzysztof Ferenc.
Działają na terenie Sąsiadki, czyli dawnego średniowiecznego grodu Sutiejsk. Ale są z różnych miejscowości, m.in. z Wielączy w gm. Szczebrzeszyn, z Sułowa i Rozłopów w gm. Sułów. Na co dzień pełnią role małżonków, rodziców (choć jeszcze nie wszyscy), wykonują swoje obowiązki zawodowe i dopiero po tym wszystkim mają chwilę dla siebie, czyli dla Drużyny.
– Dla nas to jest przede wszystkim ogromna frajda. Ktoś, kto w tym uczestniczy, rozumie. Poznajemy ludzi, którzy mają takiego samego bakcyla jak my. Wyprawy, turnieje, jednoczą nas. Jesteśmy paczką znajomych, którzy aktywnie spędzają czas, zgłębiają swoje zainteresowania. Jednocześnie mamy misję – staramy się edukować młodzież. Prowadzimy żywe lekcje historii w Sąsiadce. Uczniowie mogą posłuchać o historii, dotknąć narzędzi, sprzętu, strojów, na grodzisku zapamiętują wtedy więcej niż na zwykłej lekcji w szkole – mówi w imieniu wszystkich Daniel Mróz.
Zrób to sam
Początki działalności rekonstruktorów to była nauka tego, czym powinni się zajmować, jak i co mają robić.
– Jeździliśmy do Masłomęcza do Wioski Gotów, do Drohiczyna. Byliśmy na warsztatach dla początkujących – mówi Daniel Mróz.
Opowiada, że musieli nauczyć się szyć ubrania z ok. X wieku i buty ze skóry. Szyją je sami, żeby było taniej. Kupują tylko potrzebne materiały, zwykle len. Wojowie, tacy, jakich odgrywają, byli średnio zamożni, dlatego mogli nosić stroje w kolorach ziemi, do których naturalne barwniki były dostępne w przyrodzie. Kolor czerwony był królewski. Niebieskie elementy zakładała osoba bliżej szczytu hierarchii.
Okazuje się jednak, że nawet zwykłe lniane koszule mogą wyglądać ładnie. Wystarczy je ozdobić. Tutaj przydaje się kobieca ręka Sabiny Wilk-Mróz.
Dalsza część tekstu pod zdjęciem.
– Tkanie krajek to zajęcie dla ludzi cierpliwych i mających wyobraźnię. Z przyjemnością dobieram odpowiednie nici i patrzę jak z pozornego bałaganu powstaje piękny wzór. Na imprezach rekonstrukcyjnych opowiadam o tkaniu i uczę zainteresowanych jak dobierać nici, a gotowe krajki sprzedaję. Samo zajęcie daje mi dużo frajdy i satysfakcji – przyznaje pani Sabina.
I objaśnia, czym dokładniej są krajki.
– Krajki robiono jako wykończenia i ozdoby ubrań. Miały za zadanie uchronić odzież przed strzępieniem materiału, a dzięki barwnym i bogatym wzorom upiększały codzienny ubiór Słowian. Bardzo chętnie tkano również wzory ochronne, które miały odstraszać złe duchy i demony. Wełnę do wyrobu krajek barwiono za pomocą ziół, kory, grzybów, liści, owoców (rzadziej) i porostów. Uzyskiwano w ten sposób wiele kolorów od białego i czerwonego, przez odcienie brązów i zieleni – mówi. Krajki można robić na dwa sposoby: przy użyciu bardka (to drewniana deseczka zawierająca liczne szczeliny i otwory, przez które przewleka się nici) i tabliczek.
– Osobiście preferuję drugi styl. Używa się do tego drewnianych deseczek (tabliczek) najczęściej kwadratowych, rzadziej trójkątnych lub wielokątnych (ich kształt zależy od wzoru krajki). W każdym kącie tabliczki jest niewielki otwór, przez który przeciąga się nitkę wzoru – instruuje członkini Drużyny. Osoby, które chciałyby nauczyć się robić krajki, zaprasza na warsztaty.
W czym jesteś dobry?
Właściwie każdy z drużyny ma jakieś zadanie i w czymś się specjalizuje. Na przykład Wojtek Wróbel, który ma wykształcenie plastyczne, zajmuje się ceramiką. Tomasz Jędryszek świetnie robi toporki. W gotowaniu doskonale radzi sobie Daniel Mróz, zawodowy kucharz i pisarz, autor serii pt. „Stara Baśń Roztocza” i „Jaskółcze znamię”.
Rekonstruktorzy starają się być jak najbardziej wiarygodni i rzetelni w tym, co robią.
– Najwięcej źródeł jest w znaleziskach, dlatego sięgamy po ich opisy. Opracowanie „Sutiejsk. Gród pogranicza polsko-ruskiego w X-XIII wieku. Studium interdyscyplinarne” pod redakcją Joanny Kalagi to jedno z nich. Nie robimy tak, jak w filmach, że jeśli czegoś nie wiemy, to sobie dopowiadamy i koloryzujemy to. My szukamy opisów fachowców, sprawdzonych źródeł i na nich się opieramy – przekonuje Daniel Mróz.
Uczeń przerósł mistrza
Przez te cztery lata zebrali bardzo dużo narzędzi. Mają miecze, łuki, tarcze, hełmy, kolczugi, toporki, własne stroje, buty, naczynia.
Na piknikach archeologicznych prezentują rzemiosło, kuchnię tradycyjną, namiot, oręże.
Dalsza część tekstu pod zdjęciem.
– Jesteśmy samowystarczalni. Jak mamy pokaz oręża, to wypadamy lepiej niż niejedna bardziej doświadczona drużyna. Nie mamy się czego wstydzić – mówi z dumą Mróz. I dodaje: – Teraz jeździmy już na większe wydarzenia, turnieje. Zaczynamy też społecznie działać. Od dwóch lat organizujemy w Sąsiadce Turniej Łuczniczy. Wspólnie ze Stowarzyszeniem Grodzisko Sąsiadka Dawny Sutiejsk, gminą Sułów i Gminną Biblioteką w Sułowie robimy Piknik Archeologiczny w Sąsiadce. Bierzemy udział w bitwach, ostatnio w bitwie nad Bugiem. We wrześniu zorganizujemy kolejny turniej łuczniczy.
Żeby nie stracić formy, członkowie drużyny spotykają się na treningach bojowych, organizują przemarsze, zwiady.
– Już nie naśladujemy innych. Raczej jesteśmy taką drużyną, że niektórzy mogą nas naśladować – twierdzą.
Chcieliby więcej
Drużyna Grodu Sutiejsk jest bardziej aktywna latem i jesienią. To ze względu na pogodę. Inną porą jej członkowie szperają w kronikach i źródłach, szyją, zajmują się rzemiosłem. Spotykają się i dzielą ciekawostkami, pomysłami. Ustalają składki, planują wydatki, wyjazdy, wydarzenia. A planów mają bardzo dużo i to ambitnych.
Chcieliby, żeby na grodzisku nie było tylko jednej chaty, żeby o Sąsiadce i gminie Sułów usłyszało więcej ludzi. Ubolewają, że to grodzisko wciąż jest mało znane, a jest bardzo ważnym i inspirującym miejscem historycznym. Tu należy wtrącić, że Sutiejsk zainteresował parę miesięcy temu Krzysztofa Koehlera – poetę, krytyka literackiego, prowadzącego nowy program telewizyjny „Wędrowiec polski”. Roztoczański odcinek można obejrzeć w Internecie.
– Sutiejsk był trzykrotnie niszczony, nie ma opisu walk, ale są źródła potwierdzające, że w Sutiejsku i Szczebrzeszynie podpisywano pokoje – informuje Daniel Mróz.
Rekonstruktorom marzy się, by kiedyś na grodzisku odtworzyć rekonstrukcję bitwy z wrogiem. Ale żeby spełnić to marzenie, muszą mieć liczniejszą drużynę. Dlatego serdecznie zapraszają zainteresowanych, by do nich dołączyli.
Co jeszcze planują na kolejny rok i lata?
Chcemy brać udział w turniejach i zdobyć jakieś wysokie miejsce, bo jeszcze nam się to nie udało. Rozwijać współpracę z Towarzystwem Szabli i Miecza w Zamościu. Odwiedzić stare i nowe miejsca rekonstrukcji – wymieniają rekonstruktorzy.
Napisz komentarz
Komentarze