W powiecie hrubieszowskim jest około 125 tys. ha gruntów uprawnych. Zboża zajmują około połowę zasiewów (nie tylko pszenica i jęczmień, czy owies, ale także rzepak i kukurydza). Pod zboża przeznaczono około 60 tys. ha areału. W powiecie hrubieszowskim jest około 6,8-6,9 tys. gospodarstw rolnych.
– Przynajmniej tyle jest zarejestrowanych w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. A ilu rolników jest faktycznie w naszym powiecie? Trudno to powiedzieć – zastanawia się Kamil Graf, specjalista ds. produkcji roślinnej w Powiatowym Zespole Doradztwa Rolniczego w Hrubieszowie.
Wszyscy rolnicy, bez wyjątku, oceniają sytuację na rynku zbóż jako dramatyczną.
- Dowiedz się więcej: Gmina Horodło: Pędzący furgon staranował toyotę, jedna z rannych walczy o życie
– Wyjątkowy dramat jest ze sprzedażą kukurydzy. Koszty produkcji znacząco przewyższają dochody z jej sprzedaży. Na przykład cena skupu kukurydzy z zeszłego tygodnia wynosiła 320 zł brutto za tonę mokrej kukurydzy z pola. To jakiś absurd. Przecież to pokrywa nieco więcej niż połowę nakładów na tę uprawę – mówi jeden z rolników w powiecie hrubieszowskim.
– Gdyby zliczyć wszystkie koszty produkcji, czyli zakup nasion, nawozów, usługę koszenia, bo przecież nie każdy rolnik ma kombajn przystosowany do zbioru kukurydzy, to wyszło mi w sumie 5 400 zł kosztów na hektar. Tak więc nawet gdy plon kukurydzy wyniesie 14 czy 15 ton/ha, to nijak nie da się odzyskać kosztów, które rolnik zainwestował w tę uprawę – skarży się inny z rolników.
Rolnicy nie rwą się ze sprzedażą zboża
– Obecnie w powiecie hrubieszowskim raczej nie ma kłopotów ze sprzedażą pszenicy. Można ją sprzedać, ale głównym problemem jest niska jej cena. Pszenicę paszową można sprzedać za około 700 zł/t (brutto). Natomiast za pszenicę konsumpcyjną skupy płacą nie więcej niż 800-900 zł/t (brutto) informuje Kamil Graf, specjalista ds. produkcji roślinnej w Powiatowym Zespole Doradztwa Rolniczego w Hrubieszowie.
– Tak więc na razie rolnicy nie sprzedają zapasów zbóż zebranych podczas tegorocznych żniw. No chyba, że ktoś jest „pod ścianą” i musi pilnie opłacić jakieś rachunki czy inne zobowiązania finansowe. Wtedy najczęściej sprzeda tyle, ile musi. Ale na razie niemal wszyscy przechowują zboże w magazynach i czekają na podwyżki cen skupu. Nie ma większego sensu sprzedawać pszenicy po 700 zł za tonę. Zwłaszcza, że koszty jej produkcji nie są małe. Jeżeli policzy się wszystkie nakłady finansowe, to, tak jak w przypadku kukurydzy, po sprzedaży może zostanie parę złotych – przekonuje rolnik z powiatu hrubieszowskiego.
Na portalu OLX jest całkiem sporo ofert sprzedaży pszenicy od różnych oferentów z powiatu hrubieszowskiego i całej Zamojszczyzny. Pszenicę paszową można tam kupić za około od 800-1 tys. zł/t. Natomiast ceny pszenicy konsumpcyjnej wahają się od 110 do 130 zł za kwintal, czyli od 1100 do 1300 zł za tonę. Nie widać jednak szczególnego zainteresowania kupujących.
- Przeczytaj też: Protest przewoźników na przejściu granicznym w Hrebennem. To w obronie naszego rynku
Rolnicy mają spore problemy ze sprzedażą zbóż w cenie gwarantującej opłacalność, a jednocześnie zwracają uwagę na niesłabnący import zbóż z Ukrainy.
– Wszyscy wiedzą, że po cichu do Polski od naszego wschodniego sąsiada sprowadzane są spore ilości zboża. Ale oficjalnie nie mówi się o tym. Zdarzały się takie sytuacje, że w towarowym składzie kolejowym z Ukrainy wiozącym jakieś surowce, wpięto kilka wagonów ze zbożem, tak dla niepoznaki – opowiada rolnik z gminy Hrubieszów.
– Kukurydza z Ukrainy musi wciąż wchodzić na nasz rynek. Skoro Zakłady w Klemensowie, które przez ostatnie lata skupowały po kilkadziesiąt tysięcy ton tego ziarna rocznie, dopiero w ostatnich dniach otworzyły skup kukurydzy – tłumaczy Marcin Sobczuk, rolnik z Wysokiego, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
– Nie wiem, kto i ile jakiego zboża sprowadził z Ukrainy. O jego importerach z powiatu hrubieszowskiego krążą jedynie pogłoski Sam słyszałem, w firmach skupowych w powiecie hrubieszowskim, gdzie przeładowywano ukraińskie zboże z tirów do silosów. Ale nie podam nazwisk właścicieli skupów. Nie zamierzam trafić do sądu za rzekome pomówienie – tłumaczy inny z rolników z powiatu hrubieszowskiego.
Śledztwo trwa, listy importerów wciąż tajne
Przed wyborami parlamentarnymi minister rolnictwa Robert Telus obiecywał, że ujawni listę importerów ukraińskiego zboża. Ale po wyborach oznajmił, że jednak poczeka na wyniki śledztwa.
Śledztwo zbożowe prowadzi Prokuratura Regionalna w Rzeszowie. Włączono do niego 92 postępowania z całego kraju, w tym to z Prokuratury Okręgowej w Zamościu, która wszczęła śledztwo dotyczące kilku importerów ukraińskiego zboża, miedzy innymi z powiatu hrubieszowskiego.
– Zespół prokuratorów, który nadzoruje zbożowe śledztwo, nie podaje ani nazw firm objętych tym postępowaniem, ani nie ujawnia ich rejonizacji. Dotyczy to także właścicieli firm, którym zostały przedstawione zarzuty. Do tej pory zarzuty oszustwa usłyszało trzech importerów zbóż z Ukrainy. Mogę powiedzieć tylko, że do tej pory przeprowadzono 283 przeszukania. Zabezpieczono dokumentację dotyczącą firm objętych śledztwem. W sprawie realizowane są intensywne czynności dowodowe. Sprawa ma charakter rozwojowy – poinformowała nas prokurator Hanna Biernat-Łożańska, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie.
Rolnicy na razie nie widzą sensu wszczynania protestów w sprawie trudnej sytuacji na rynku zbożowym
– Po co teraz protestować? Nowego rządu nie ma, a obecny już się pakuje. Można powiedzieć, że obecnie mamy bezkrólewie. Protesty mogą jedynie zdenerwować kierowców. Głównie to oni odczują ich ciężar – podkreśla prezes ZTR, Marcin Sobczuk.
Napisz komentarz
Komentarze