Federico Viola, prezes spółki Agrocom, która jest właścicielem suszarni zbóż w Przewodowie, jest pomysłodawcą postawienia pamiątkowego pomnika z tablicą upamiętniająca tragiczne wydarzenia z 15 listopada 2022 r. Tego dnia około godz. 15.40 doszło do wybuchu pocisku rakietowego. Federico Viola dojeżdżał wtedy autem do Warszawy.
– Byłem w podróży służbowej, gdy poinformowano o tym tragicznym zdarzeniu. Trudno było mi uwierzyć, że mogło dojść do czegoś tak niepojętego, a na dodatek, że w wyniku niezwykle dramatycznego splotu różnych okoliczności zginęli dwaj pracownicy naszej firmy. Strata była tym bardziej dotkliwa, że relacje miedzy pracownikami w naszej firmie opierają się na koleżeńskim traktowaniu siebie nawzajem – mówi Federico Viola, prezes zarządu Agrocom sp. z o.o. z siedzibą w Setnikach (gm. Dołhobyczów).
Przyznaje, że inicjatywa postawienia pomnika w miejscu tragedii sprzed roku należała do niego. – Ale była poparta decyzją całego kierownictwa firmy. Na dobrą sprawę zdecydowaliśmy jednomyślnie, że koniecznie trzeba upamiętnić te tragiczne wydarzenia i uhonorować dwóch naszych przyjaciół, którzy w ich konsekwencji ponieśli najwyższą ofiarę, ofiarę własnego życia – podkreśla Federico Viola.
„Umarłych wieczność dotąd trwa...”
15 listopada tego roku, równo rok po tragedii w Przewodowie, odsłonięto pomnik z okolicznościową tablicą. Na niej wyryto oszczędny i wyważony napis: „Tablica upamiętniająca tragiczne wydarzenie z 15 listopada 2022 r.” i cytat z wiersza „Rehabilitacja” Wisławy Szymborskiej: „Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci”.
Wójt gminy Dołhobyczów Grzegorz Drewnik wciąż uważa, że tragedia, która rok temu wydarzyła się w Przewodowie była „zupełnie niespodziewana, nieoczekiwana, a zarazem wyjątkowo niesprawiedliwa”.
Przeczytaj też: Dołhobyczów: „Dwa ostatnie lata były szczególnym testem dla mieszkańców”
– Polska jest przecież członkiem NATO i Unii Europejskiej... Tym trudniej było zrozumieć, że tuż przy granicy, za którą trwa wojna, może dojść do tak tragicznie niepojętego zdarzenia. Dwóch ludzi rano wyszło do pracy, a po jej zakończeniu już nie wrócili do domów. Pytanie, czy byliśmy w stanie zapobiec tej tragedii, tak wtedy, jak i obecnie, pozostaje bez odpowiedzi – zamyśla się wójt. – Pewnie można było zrobić więcej po tej tragedii. Na pewno wojewoda lubelski Lech Sprawka, a także ja nie przespaliśmy kilku nocy, zastanawiając się, w jaki sposób pomóc ludziom w przeżyciu tego wyjątkowo ciężkiego i traumatycznego doświadczenia. Pan wojewoda Sprawka włożył w organizowanie pomocy kawał własnego serca – dodaje Grzegorz Drewnik.
Pracowali w śniegu i błocie
Wśród mieszkańców Przewodowa nadal żywe są wspomnienia kordonów policji, setek funkcjonariuszy różnych służb, dziesiątków radiowozów i zupełnie zamkniętej wsi. Wielu miejscowych miało traumę. Oni i dzieci z miejscowej szkoły korzystały z pomocy psychologicznej.
– Jako samorząd gminny zabezpieczaliśmy prawie wszystko wszelkim służbom biorącym udział w śledztwie. A trwało to ponad tydzień. W tym czasie mieszkańcy Przewodowa musieli żyć niemal w całkowitym zamknięciu. Pomagaliśmy, jak się tylko dało, aby jak najszybciej zakończono śledztwo na miejscu w Przewodowie, a ci którzy prowadzili czynności, mogli w jak najkrótszym czasie wyjechać. Po to, aby mieszkańcy mogli bez zwłoki wrócić do normalności – mówi jeden z samorządowców w gminie Dołhobyczów.
– Miejscowi strażacy ochotnicy pracowali w śniegu i błocie, bo taka była wtedy pogoda. Panie z KGW przygotowywały posiłki dla wszystkich, którzy brali udział w śledztwie. Tam było wtedy wyjątkowo dużo intensywnej pracy do wykonania. Nikt nie płacił tym ludziom, którzy wykonywali swoje zadania z oddaniem i w pełnym poświęceniu. Mieszkańców Przewodowa nie doceniono należycie i to ich trochę zabolało – mówi wójt Grzegorz Drewnik.
- Przeczytaj też: Pożegnanie z Patriotami. Żołnierze Bundeswehry opuszczają Zamość
Prokuratura Krajowa wciąż prowadzi śledztwo w sprawie wybuchu rakiety w Przewodowie. Kluczowa jest opinia biegłych, którzy ostatecznie muszą potwierdzić, jaka rakieta eksplodowała, a także skąd i przez kogo została wystrzelona. Do zakończenia prac niezbędna jest informacja od Ukraińców. Prokuratura prowadząca śledztwo wysłała prośbę o przesłanie informacji do ukraińskich instytucji. Śledczy z Prokuratury Krajowej mają wiedzę, z jakiego miejsca obrony przeciwlotniczej Ukrainy został wystrzelony pocisk, który spadł na Przewodów. Jeżeli strona ukraińska nie udzieli odpowiedzi na pytania przesłane przez polskich śledczych, prowadzone przez nią śledztwo prawdopodobnie trzeba będzie zawiesić.
Napisz komentarz
Komentarze