– Boli, bo do tej pory nie wiadomo, gdzie leżą szczątki tatusia – mówi mieszkająca w Sandomierzu 82-letnia Kamila Bogowska, z domu Basaj, córka legendarnego „Rysia”. – Całe życie mi go brakowało. Chciałabym go godnie pochować, żeby obok mamusi spoczęły jego szczątki.
Mama pani Kamili pochowana jest na sandomierskim cmentarzu. W grobowcu jest wolne miejsce na jej męża.
Urodzony bohater
Stanisław Basaj urodził się 24 listopada 1917 r. w Polanach (gm. Krynice) w powiecie tomaszowskim, choć przy dacie urodzin pojawia się też 4 listopada 1917 r. W 1924 r. rodzina Basajów przeniosła się do Małkowa (gm. Mircze, pow. hrubieszowski). Gdy Stanisław Basaj skończył 16 lat, wstąpił na ochotnika do wojska. Służył w 23 Pułku Piechoty we Włodzimierzu Wołyńskim, a następnie w 2 Pułku Strzelców Konnych w Hrubieszowie. Ze służby wojskowej zrezygnował w 1937 r. z powodu choroby ojca. Wrócił do Małkowa i zajął się pracą w gospodarstwie. W 1938 r. ożenił się z Genowefą Kołtoniuk, z którą miał dwie córki: Halinę (ur. 1940) i Kamilę (ur. 1941), przy czym starsza zmarła w 1941 r. na zapalenie płuc.
Po napadzie Niemiec na Polskę Stanisław Basaj brał udział w wojnie obronnej, w której wyróżnił się męstwem w bitwie pod Mokrą. Po demobilizacji swojego oddziału, wrócił do Małkowa i na własną rękę zaczął przygotowywać się do wojny z niemieckim okupantem, a później z nacjonalistami ukraińskimi.
Po wstąpieniu do Związku Walki Zbrojnej przyjął pseudonim „Kraska”. Oddział partyzancki pod jego dowództwem powstał w 1942 r. w Małkowie. Basaj został wtedy „Rysiem”. W latach 1943-44 batalion liczył ok. 700 partyzantów i był największym oddziałem BCh działającym na terenie okupowanej Polski. Podejmując walkę z żandarmerią niemiecką, partyzanci umożliwiali polskiej ludności ucieczkę przed wysiedleniami.
Banderowca bij!
Po nasileniu akcji ukraińskich nacjonalistów, które nastąpiło na początku 1943 r., batalion pod dowództwem Stanisława Basaja walczył już nie tylko z hitlerowcami, ale i poczynającymi sobie coraz śmielej banderowcami, wspieranymi przez będąca na usługach Niemców ukraińską policję pomocniczą. W powiecie hrubieszowskim batalion „Rysia” wspierały w tej walce oddziały Armii Krajowej pod dowództwem Kazimierza Wróblewskiego „Maryśki” i Sergiusza Konopy „Czarusia”.
Na początku 1944 r. Ukraińska Powstańcza Armia przystąpiła do ofensywy. W powiatach hrubieszowskim i tomaszowskim z pomocą lokalnym kureniom Ukraińskiej Samoobrony Narodowej (UNS), formacji zbrojnej OUN-B, która od UPA różniła się tylko nazwą, przyszły oddziały banderowskie zza Buga pod dowództwem m.in. Mirosława Onyszkiewicza „Oresta”, Iwana Sycz-Sajenki „Jahody” oraz Iwana Szpontaka „Zaliźniaka”.
W nocy z 9 na 10 marca 1944 r. oddziały AK pod dowództwem por. Zenona Jachymka („Wiktora”), wspierane przez bechowców „Rysia”, dokonały skoncentrowanego ataku na kilkanaście wsi w powiecie hrubieszowskim, w których zamieszkiwali Ukraińcy, w tym na Sahryń, który był kuszczem, czyli ufortyfikowaną bazą ukraińskich nacjonalistów. W chwili ataku znajdowali się tam uzbrojeni członkowie UNS, załoga posterunku Ukraińskiej Policji Pomocniczej, pododdział ukraińskiego Selbstschutzu oraz ukraińscy żołnierze SS. Uzbrojonych Ukraińców zabijano w walce bądź rozstrzeliwano. Wśród zabitych byli cywile.
Według różnych szacunków zginęło od 150 do 600 Ukraińców.
Po bitwie z żandarmerią niemiecką i ukraińskimi nacjonalistami, do której doszło w dniach 19-20 marca 1944 r. pod Małkowem i Łaskowem, oddział „Rysia” wycofał się na teren powiatu tomaszowskiego, a następnie do Puszczy Solskiej. W pierwszej połowie czerwca 1944 r. „Ryś” wraz z częścią swojego wojska powrócił w okolice Małkowa po pozostawioną broń i amunicje. Druga część batalionu, która pozostała w Puszczy Solskiej, brała udział w bitwie pod Osuchami, ponosząc ciężkie straty.
22 lipca 1944 r. oddział „Rysia” został rozformowany. Stanisław Basaj – z polecenia Powiatowego Delegata Rządu na Kraj – został powołany na stanowisko zastępcy powiatowego komendanta Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa w Hrubieszowie.
W Kryłowie na posterunku
Ale po przejściu frontu wojna na terenie powiatu hrubieszowskiego wcale się nie zakończyła. Nacjonaliści ukraińscy dalej marzyli o „samostijnej” Ukrainie i dalej mordowali polską ludność.
Pani Kamila ostatni raz widziała ojca 24 marca 1945 r., a więc dwa tygodnie po swoich czwartych urodzinach. – Pożegnał się z nami i pojechał – wspomina.
Tego dnia Stanisław Basaj – z ramienia Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej w Hrubieszowie – przyjechał do Kryłowa na inspekcję miejscowego posterunku MO. Noc spędził w wynajętym mieszkaniu.
Na drugi dzień, a była to Palmowa Niedziela, UPA zorganizowała na niego zasadzkę. Aby bez walki dostać się na posterunek, użyto podstępu. Ukraińcy, którzy udawali Sowietów, przyprowadzili tam – w celu „rozpoznania” – dobrze znanego w całej okolicy bandytę, a zarazem swojego kolegę z sotni bojowej o kryptonimie „Wowky”. Gdy byli już na miejscu, rozpoczęli egzekucję. Strzałem w głowę pozbawili życia 17 funkcjonariuszy MO. Zamordowano też 28 mieszkańców Kryłowa. Na posterunek doprowadzony został też Stanisław Basaj. Ukraińcy pod dowództwem Marijana Łukaszewycza „Jahody” go związali, a następnie wywieźli go na jednej z furmanek z nieznanym kierunku. Furmanki jechały „za lisecki las, do samotnej chaty, w której kwaterował rojow[y] Duda”– czytamy w kronice sotni „Wowky”.
Lisecki las to las pod Liskami Waręskimi w gm. Dołhobyczów. Według późniejszych doniesień Basaj miał być przez pewien czas przetrzymywany przez członków UPA „w warunkach urągających godności ludzkiej”, a na koniec zamordowany. Bandyci mieli zmiażdżyć jego ciało kieratem. Dzień 25 marca 1945 r. przeszedł do historii Kryłowa jako „krwawa niedziela”.
Na tropie „Rysia”
Do tej pory nie udało się ustalić, jak zginął legendarny dowódca Batalionów Chłopskich i gdzie leżą jego szczątki. Tematem zainteresowała się ekipa programu „Było, nie minęło” pod redakcją Adama Sikorskiego z TVP Lublin, a następnie podjęła działania mające na celu odnalezienie miejsca, gdzie mogą leżeć kości legendarnego partyzanta. Tropy prowadziły do Lisek Waręskich, ale poszukiwania zakończyły się fiaskiem.
Lubelski oddział IPN sprawdza każdy sygnał. Ostatni prowadził do lasu pod miejscowością Zaręka (gm. Dołhobyczów). Przypomnijmy, że z naszą redakcją skontaktował się kilka lat temu mieszkaniec powiatu hrubieszowskiego. – Wiem, gdzie mogą leżeć kości „Rysia” – powiedział nam starszy pan.
W uzgodnieniu z lubelskim IPN oraz reprezentującym tę instytucję prokuratorem udaliśmy się na miejsce.
– Byłem tu w 1986 r. i wtedy jeden z miejscowych Ukraińców chciał mi pokazać dokładnie to miejsce, ale drugi Ukrainiec złapał go za ramię i zakazał – wspominał nasz informator. – Później dowiedziałem się, że miejsce, gdzie zakopano „Rysia” jest zaznaczone znakiem krzyża naciętego na dębie od strony północnej.
Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy drzewo z dość wysoko umieszczonym nacięciem. Przeprowadzone czynności nie dały zamierzonego efektu, a to oznacza, że wciąż nie wiadomo, gdzie leżą kości legendarnego dowódcy BCh.
– Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to niedługo poznamy to miejsce – mówi Mariusz Hryń, hrubieszowski regionalista, członek Stowarzyszenia Miłośników Historii i Wojskowości im. rtm. Witolda Pileckiego – „Kryptonim T–IV”, który na własną rękę ustala gdzie i w jakich okolicznościach zginął „Ryś”.
W Kryłowie, nad samym Bugiem, do dziś stoi murowany budynek, w którym po wojnie mieścił się posterunek MO i gdzie banderowcy urządzili krwawą jatkę.
Historia pewnej fotografii Fotograf uwiecznił na zdjęciu pięć osób, ale w oczy rzucają się dwie: malutkie dziecko w białym ubranku i trzymający je na kolanach mężczyzna z przystrzyżonym wąsikiem i w żołnierskim uniformie, który nie patrzy w obiektyw, tylko na małego szkraba. – Wszystko wskazuje na to, że to mjr Stanisław Basaj – mówi mieszkający pod Zamościem emerytowany oficer Wojska Polskiego Zygmunt Łyszcz, który kilka lat temu trafił przez przypadek na tę starą, pożółkłą fotografię. Zdjęcie wykonano w Hrubieszowie, a okazją był chrzest. Uwieczniono na nim głównego bohatera uroczystości, jego rodziców i rodziców chrzestnych. Z informacji, do których dotarł pan Zygmunt, do chrztu mogło dojść w lutym 1945 r., a ojcem chrzestnym dziecka był Stanisław Basaj. – Basajowie byli skoligaceni z rodziną tego dziecka, mieli do siebie zaufanie, więc prawdopodobnie poprosili „Rysia” o to, aby został chrzestnym ich pierworodnego syna – opowiada Zygmunt Łyszcz, który jest zafascynowany umiejętnościami dowódczymi Stanisława Basaja. W jego rodzinie przekazywana jest z pokolenia na pokolenie historia brata dziadka, Władysława Łyszcza, który jako ochotnik służył w 46. Pułku Strzelców Kresowych, brał udział w Bitwie Warszawskiej, gdzie 13 sierpnia 1920 r. poległ pod Radzyminem. Ale, to nie „Ryś” trzymał dziecko do chrztu. Z informacji w księdze parafialnej wynika, że ojcem chrzestnym był starszy od Basaja o 5 lat mieszkaniec Hrubieszowa, a sama uroczystość chrztu odbyła się 19 sierpnia 1945 r., a więc prawie 5 miesięcy po uprowadzeniu i zabiciu „Rysia”. Ochrzczony wtedy chłopiec zmarł dwa lata temu. |
Wspomnienie o bohaterze Basaju Przypomnę tu dzisiaj o wielkim człowieku. Pragnął wolnej Polski, żyć w niej nie doczekał. Nie śpiewają o nim pieśni, ni kantaty, A najbardziej przecież on zasłużył na to.
Walczył o tę ziemię nad Bugiem z zapałem, Gdzie butny najeźdźca chciał pozostać panem. Drogi mu był każdy polskiej chaty próg, Bronił, by nie deptał go przeklęty wróg.
Zamęczyli go nacjonaliści spod znaku trójzuba, Bo wiedzieli, że już dla nich przychodzi zguba. Szukali go wszędzie w dzień w nocy i o każdej godzinie. W tak podstępny sposób nikt nie wierzył, że zginie.
Pragnęli na nim zemsty, bo zawsze zadawał im ciosy, A teraz gdzieś nad jego kośćmi w polu szumią kłosy. Wiatr mu nuci kołysankę do snu spokojnego, A ziemia otula swego syna wiernego,
Bo nie ma jego grobu, nie możemy dziś położyć na nim kwiatów. Powiedzcie tu wszyscy: czy zasłużył na to? Nie! Nie zasłużył na to. Nad tym dziś boleją nasze serca.
Czy była potrzebna jego śmierć męczeńska? Pragnął, by między nami była zawsze zgoda, Ale czy spotkała go za to nagroda? Łzy rozpacz tu już dziś nie pomogą.
Niech jego śmierć będzie dla pokoleń przestrogą. O kim tu dziś mówię? Wszyscy go tutaj pamiętają. Jest to wspomnienie o bohaterze Basaju. Wiersz napisany przez Danutę Ślązak (1938-2023) z Mircza z okazji 70. rocznicy „krwawej niedzieli” |
Napisz komentarz
Komentarze