Genowefa Mazurek urodziła się 2 lipca 1924 roku. Jej rodzicami byli Marianna i Jakub Kitka. Mieli oni jeszcze dwie dwie córki: Feliksę i Katarzynę oraz syna Jana.
Czytaj też: Gmina Szczebrzeszyn ma fotopułapki na śmieciarzy
Życie pani Genowefy naznaczone było zarówno radością, jak i bólem. Dorastała w czasach II wojny światowej, doświadczając okrucieństw okupacji i utraty ojca, Jakuba Kitki, który w czasie wysiedlenia wsi Wielącza (w 1942 roku) został wywieziony do obozu w Zamościu i tam nie mając leków, zmarł po dwóch tygodniach. Mimo traumatycznych przeżyć pani Genowefa zachowała w sobie wiarę w lepsze jutro i optymizm.
Zawsze była osobą pracowitą i zaradną. Już od najmłodszych lat pomagała rodzinie w prowadzeniu gospodarstwa. W czasie wojny kilka miesięcy pracowała w domu dyrektora Cukrowni Klemensów Ordynacji Zamoyskiej – Jana Bacy. Bardzo często wspomina tamten okres. Po kilkudziesięciu latach miała okazję wrócić do miejsca swojej pracy, bowiem w dawnym domu dyrektora, a obecnie w Restauracji Klemens odbyło się jej przyjęcie urodzinowe.
Największym szczęściem w życiu pani Genowefy była jej rodzina. Wyszła za mąż za Jana Mazurka, swojego sąsiada. Wspólnie przeżyli 27 wspaniałych lat, w zgodzie i w miłości.
Przeczytaj: Stulatka z Hrubieszowa. Jej pasją były zawsze robótki ręczne
Choć nie doczekali się własnych dzieci, wspólnie zamieszkali z siostrzenicą Haliną i jej rodziną. Genowefa Mazurek stała się dla nich "Kochaną Babcią", obdarowując ich bezgraniczną miłością i troską.
– Pani Genowefa jest świadkiem długoletniej historii naszej gminy i miasta, prawdziwą skarbnicą wiedzy o przeszłości – mówi Rafał Kowalik, burmistrz Szczebrzeszyna, który miał przyjemność poznać 100-latkę, pogawędzić z nią i złożyć jej serdeczne życzenia z okazji urodzin.
Jubilatka podzieliła się z burmistrzem m.in. wspomnieniem o doktorze Zygmuncie Klukowskim, który w ubiegłym wieku kierował szczebrzeszyńskim szpitalem. Pielęgnuje pamięć o szlachetnym lekarzu nie bez przyczyny. To dr Klukowski uratował życie jej matce postrzelonej przez Niemców.
– W Ruskich Piaskach pociąg stanął. Mama wyszła z pociągu, a Niemiec, który to zobaczył chciał od razu zabić i postrzelił mamę, ale tylko w nogę. Mama długo nie wstawała. Dopiero jak pociąg odjechał, sołtys wyznaczył furmankę i ktoś zawiózł mamę z Piask do Bodaczowa do siostry mamy. A od siostry do szpitala do Szczebrzeszyna. Tam przyjął ją lekarz Klukowski. To był dobry człowiek. Wielu ludziom pomagał i ratował życie. Leczył za darmo. Potem ten doktor cztery miesiące trzymał mamę w szpitalu. Kiedy lepiej się poczuła, doktor się pytał, czy byśmy nie mieli gdzie mamy zabrać? I zawieźliśmy ją do Zawady, tam mieszkała moja siostra – mówi Genowefa Mazurek.
To jedna z wielu opowieści o sile ducha, wytrwałości i miłości, które można usłyszeć od 100-latki.
Pomimo sędziwego wieku, pani Genowefa wciąż emanuje energią i radością życia. Codziennie wstaje wcześnie rano, modli się, bez okularów czyta gazety i książki. Co nas niebywale cieszy, jest stałą czytelniczką "Kroniki Tygodnia". Uwielbia kwiaty. Najbardziej ceni sobie czas spędzony z rodziną.
Jej sekretem długowieczności jest pozytywne nastawienie do życia, wiara w Boga i silne więzi rodzinne.
Przeczytaj: Wypadek w Tarnawatce: 32-latka ranna po zderzeniu audi z kią
Napisz komentarz
Komentarze