Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 10 stycznia 2025 12:38
Reklama Baner reklamowy A 1 - BUDBRAM
Reklama

Historia: Na Uciekinierce. Poruszająca opowieść Emilii Bardegi ze Szczepiatyna

Pani Emilia Bardega uciekła z rodziną przed nacjonalistami ukraińskimi w marcu 1944 r., a do Szczepiatyna z uciekinierki – jak nazywa czas spędzony poza rodzinną ziemią – wróciła dopiero pod koniec 1947 r., gdy banderowcy przestali mordować Polaków. Oto jej historia.
Emilia Bardega.
Emilia Bardega.

Autor: Fot. Leszek Wójtowicz

– Urodziłam się w 1931 roku w Szczepiatynie – zaczyna swoją opowieść pani Emilia Bardega. – Dzisiaj to gmina Ulhówek, powiat Tomaszów Lubelski, województwo lubelskie, ale przed wojną Szczepiatyn leżał w gminie Tarnoszyn, powiat Rawa Ruska, województwo lwowskie. Moimi rodzicami byli Katarzyna i Jan Mielnik. Mama była z domu Bońciuń i pochodziła ze Staj. Tato był ze Szczepiatyna. Pobrali się w 1928 r. Tato w trzech kawałeczkach kupił pole, a później postawił dom. Szybko się dorobili.

Czytaj też: Bandyta strzelał, Pan Bóg kule nosił… Rocznica zagłady Tarnoszyna

W wiosce przed wojną

było ponad 180 numerów, z czego większość stanowili Ukraińcy. Polskich rodzin było 35, a 8 żydowskich. Wszyscy żyli w zgodzie, zdarzały się małżeństwa mieszane – Polak z Ukrainką albo Ukrainiec z Polką się żenił. Przed wojną postawiono w Szczepiatynie świetlicę, moja mama była szefową koła gospodyń i bardzo dobrą krawcową.

Mieliśmy szkołę, w której uczyła pani Irena Terkiewicz. Z Sokala pochodziła. Jak Niemcy przyszli, to Ukraińcy wygnali ją ze szkoły. Ale ona po ludziach chodziła. Siadaliśmy wtedy u tego czy innego Polaka w chałupie po 4 dzieci do stołu, a ona uczyła nas czytać z gazet, bo nie było książki. Była u nas do uciekinierki.

W Szczepiatynie Niemcy utworzyli posterunek ukraińskiej policji. I Niemcy, i Ukraińcy Polaków gładzili. Banderowcy chodzili w nocy pod oknami. Ze strachu miałam pogryziony język, tak zębami szczękałam.

Przed Tarnoszynem banderowcy napadli w Szczepiatynie na Jana Kochana. Kochan wszedł po drabinie na strych, przerwał snopek na pokryciu chałupy i przez ten otwór zaczął krzyczeć: „Matko Boska Częstochowska, ratuj!”. Drabinę wciągnął za sobą na strych, więc banderowcy nie mogli za nim wejść, dodatkowo mieszkający po sąsiedzku brat Kochana wypuścił na podwórko dużego byka, który ryczał i biegał jak oszalały. Banderowcy odeszli. Nikt wtedy nie zginął. Ale za parę dni napadli na zamieszkały w większości przez Polaków Tarnoszyn (do tego napadu doszło w nocy z 17 na 18 marca 1944 r. – przyp. red.). Wymordowali dużo ludzi, spalili domostwa. Kilka dni później wyłapali tych, którzy przeżyli napad, przyprowadzili do Szczepiatyna i razem z kilkoma Polakami ze Szczepiatyna zamordowali.

Przeczytaj: Niesamowite znalezisko w Tarnoszynie! Odkryli historię sprzed wieków

Po napadzie na Tarnoszyn

mój tato pojechał pociągiem za Jarosław, znalazł dla nas dom, ale do Szczepiatyna nie wracał, tylko dojechał do oddalonego od nas o 4 km Korczowa, gdzie była stacja, i przekazał przez kogoś, żeby mama ze mną i bratem przyjechała.

Pojechaliśmy. Wioska nazywała się Cieszacin Wielki i leżała 9 km za Jarosławiem. Od nas było tam chyba 9 rodzin. Byliśmy pod Jarosławiem do jesieni. Na jesieni, jak przeszedł front, wróciliśmy. Ale nie do Szczepiatyna, bo tam dalej mordowali, tylko do Jarczowa. W jednej chałupie mieszkały trzy rodziny, człowiek na człowieku, ale każdy chciał przetrwać. Dopiero pod koniec 1947 r. opuściliśmy Jarczów.

Na uciekinierce umarł mój brat Bolcio, z którym opuszczaliśmy Szczepiatyn. Nie miał jeszcze roku, a wiadro wody potrafił podnieść. Ludzie mówili, że będzie z niego siłacz nad siłaczami. Zmarł w szpitalu w Jarosławiu. Mama przy nim była. Może przy tych ucieczkach się przeziębił? Drugi brat też urodził się na uciekinierce, ale już bliżej domu – w Jarczowie. Marian miał na imię, ale żył tylko trzy tygodnie. Rodzice go ochrzcili w Uhnowie.

Jak wróciliśmy do Szczepiatyna po prawie 4 latach uciekinierki, to wszystko było spalone. Rodzice znowu musieli zaczynać wszystko od początku. Tato kupił w Tomaszowie stodołę i postawił z niej pierwszą po wojnie chałupę w wiosce. W Szczepiatnie po uciekinierce urodziła się moja siostra Janina. Ja miałam wtedy 17 lat. Siostra była pielęgniarką. Mieszka ze swoją rodziną na Śląsku.

Na trzy tygodnie

przed Wszystkimi Świętymi 1948 r. mojej stryjecznej siostrze przyśnił się dziadzio, który powiedział we śnie: „Zabierzcie nas, gdzie prawo nasze!”. Bo dziadek z babcią zostali w Szczepiatynie (nie uciekali – przyp. red.) i zamordowali ich na początku maja 1944 r. August Mielnik miał 83 lata, a jego żona Agnieszka – 78. Przed śmiercią mieszkająca po drugiej stronie chałupy Ukrainka z Rzeplina powiedziała, żeby się dobrze wykąpali, bo do synów ich zawiozą. Dziadek miał poderżnięte gardło, babcię Ukraińcy zadeptali na śmierć. Na koniec wszystko rozszabrowali.

Nikt nie wiedział, gdzie ich zakopali. Niektórzy mówili, że na grobli. Szukaliśmy, ale nie znaleźliśmy, bo grobla szeroka. Ale we śnie moja siostra stryjeczna Aniela Rybińska zapytała, gdzie leżą dziadkowie, a wtedy dziadek odpowiedział, że tam, gdzie szukaliście. Jeszcze raz poszli na groblę i wykopali dziadków. Leżeli głęboko. Pochowaliśmy ich na cmentarzu w Szczepiatynie, tak jak dziadek chciał.

Z mojej rodziny

zginął jeszcze starszy brat babci, który mieszkał w Stajach. Siekierą został zabity. Mego teścia brat uciekł z rodziną tak jak my, ale wrócili na chwilę, żeby coś jeszcze zabrać. Wtedy zostali zatrzymani i zabici.

Podobnie było z rodziną Rudyków. Ukraińcy zamordowali ojca i pięcioro dzieci w wieku od 3 do 15 lat. Przeżyła tylko matka, która powiedziała, że musi z najmłodszym dzieckiem za potrzebą wyjść na dwór. Tylko jej udało się uciec. Mówili, że jej męża i dzieci banderowcy skrępowali drutem kolczastym i wrzucili do studni.

W Szczepiatynie banderowcy zabili dwie siostry Andryszczyszyn, które wróciły z robót w Niemczech. Józefa Górnickiego złapali w lesie, wycięli mu przed śmiercią język, na plecach wycięli skórę w kształcie krzyża i prawdopodobnie wydłubali oczy. Juszczaka, który przyszedł do Szczepiatyna z Zawad, złapali i kazali na ognisko drzewo nosić. Gdy nanosił, rozpalili, a następnie wrzucili do ogniska i spalili. W sumie banderowcy zabili około 30 Polaków ze Szczepiatyna. Straszne rzeczy.

Pamiętam, że sąsiadka Ukrainka powiedziała do taty, że przyjdzie Niemiec i wtedy Polaków „wysieczut”, czyli wysieką. Tato się zdenerwował. To było przed wojną i nikt z Polaków nie dopuszczał, że sąsiedzi Ukraińcy będą ich mordować.

Po dziadkach zostało mi zdjęcie, które na jesieni 1943 r. zrobił ksiądz greckokatolicki.

Krwawa Niedziela

Apogeum rzezi wołyńskiej miało miejsce w niedzielę 11 lipca 1943 r. Tego dnia oddziały UPA, wspierane przez chłopów ukraińskich, zwanych siekiernikami, zaatakowały 99 polskich miejscowości na Wołyniu, w tym podczas mszy świętych w kilku kościołach, w tym w Porycku i Kisielinie. To była Krwawa Niedziela. 11 lipca obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.

To zdjęcie na jesieni 1943 r. zrobił ksiądz greckokatolicki. Na pierwszym planie pani Emilia, która miała wtedy 12 lat, a za nią dziadek August.

Przeczytaj: Zamość: Żołnierze AK z Zamojszczyzny uhonorowani na Rotundzie. Jest pamiątkowa tablica

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

 

 

ReklamaBaner boczny B1 firmy GOLDSUN
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: SmutnyTreść komentarza: W mieście jest tak dobrze, że...dobrze nam tak. Tak wybraliśmy, tak mamy...Zachęcam Pana Redaktora do bliższego przyjrzenia się mechanizmom zarządzania miastem. Mógłby powstać ciekawy tekst...Data dodania komentarza: 9.01.2025, 16:59Źródło komentarza: Budżet 2025. Gmina Hrubieszów inwestuje ambitnie i rozważnieAutor komentarza: MućkaTreść komentarza: Jest jakaś lista , ilu w jakich miastach idą do zwolnienia ???Data dodania komentarza: 9.01.2025, 16:45Źródło komentarza: Gigantyczne zwolnienia w Poczcie Polskiej. Aż 8,5 tys. osóbAutor komentarza: PodpisTreść komentarza: Co na to Jujek ? Tak promował na bilbordach walkę z sepsą ? Co na to powie jąąąąąkała ?Data dodania komentarza: 9.01.2025, 16:43Źródło komentarza: Gmina Mircze: Dwulatek zmarł w drodze do szpitalaAutor komentarza: BezradnyTreść komentarza: W powiecie jest przynajmniej jakaś cherlawa opozycja, nie mająca oczywiście żadnej mocy sprawczej. Za to w mieście budżet hańby przyjęto JEDNOGŁOŚNIE (czym szczyci się jedna Pani). Niestety w mieście nikt z "wybrańców narodu" myśleć samodzielnie nie potrafi, albo nie chce... Najbardziej podła dyktatura, rządy absolutne.Data dodania komentarza: 9.01.2025, 16:19Źródło komentarza: Powiat hrubieszowski: "Budżet biedy i przetrwania" oraz spłaty kredytów na 2025 rokAutor komentarza: AdiTreść komentarza: Hrubieszowski szpital tylko z takich sytuacji słynie.Data dodania komentarza: 9.01.2025, 15:58Źródło komentarza: Gmina Mircze: Dwulatek zmarł w drodze do szpitalaAutor komentarza: JadziaTreść komentarza: Hrubieszowski szpital tylko z takich sytuacji słynie. Wystarczy zobaczyć jacy wielcy uczeni tam pracują i w jakim wieku. Potrafią tylko spać i pierdolić głupoty.Lekarze z wiedzą ze średniowiecza. Bez badań ,bez niczego potrafią zdiagnozować chorobę.Same wróżki i wróżbici. Zwolnić to stare dziadostwo i zatrudnić młodych wyuczonych lekarzy. Rodzice powinni wszystko zrobić aby osoba odpowiedzialna za śmierć ich dziecka poniosła surowe konsekwencje i otrzymała zakaz wykonywania zawodu do końca życia.Data dodania komentarza: 9.01.2025, 15:55Źródło komentarza: Gmina Mircze: Dwulatek zmarł w drodze do szpitala
Reklama