W ostatnim czasie coraz więcej mówi się, że Ministerstwo Zdrowia zmierza do likwidacji mniejszych porodówek, w których rocznie nie ma co najmniej 400 porodów. Takie porodówki miałyby zostać odcięte od finansowania ze środków publicznych, a w konsekwencji zamknięte. Do projektu nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej ministerstwo dołączyło listę placówek, które nie realizują wymogu co najmniej 400 porodów.
Połowa jest nierentowna
Z danych MZ wynika, że tego kryterium nie spełniłoby 111 szpitali z 331, których oddziały położniczo-ginekologiczne obecnie są w tzw. „sieci”, czyli mają umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. W przypadku województwa lubelskiego kryterium nie spełnia połowa (10 z 20) porodówek w szpitalach.
– Biorąc pod uwagę nasz mikroregion, to powiem, że sytuacja jest tragiczna, bo te warunki spełnia tylko szpital im. Jana Pawła II w Zamościu. Tomaszów ich nie spełnia, Hrubieszów, Krasnystaw, Biłgoraj też nie spełniają. Jeszcze dalej idąc, nie spełnia ich Janów Lubelski. Dla mieszkańców Tomaszowa najbliższym szpitalem oprócz Zamościa jest już ten na Podkarpaciu, w Lubaczowie. Ale w tej chwili porodówka jest tam całkowicie zamknięta z powodu braku personelu. Dostałem oficjalne pismo od dyrektora szpitala w Lubaczowie, że przedłużają zawieszenie do końca roku, z prośbą o zabezpieczenie pacjentek, które będą się zgłaszały do nas – mówi nam Dariusz Gałecki, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Tomaszowie Lubelskim.
Przymiarki MZ budzą niepokój w społeczeństwie i u dyrekcji szpitali.
– Dla mnie to taka robota władzy w białych rękawiczkach, ponieważ bez dofinansowania porodów, dyrekcja będzie musiała rozważyć zamknięcie placówek, które są nierentowne – przyznaje dyrektor.
Dofinansowanie jak kroplówka
– My jesteśmy na rozdrożu, bo w 2023 roku mieliśmy ok. 240 porodów, ale ten rok, patrząc na to, ile już ich mamy, przewidujemy, że zakończymy z liczbą około 300 porodów, a więc będziemy mieli progres. Tyle tylko, że w dalszym ciągu nie mieścimy się w limicie tych 400 porodów – mówi Dariusz Gałecki.
Podkreśla, że porodówki w szpitalach powiatowych generalnie przynoszą stratę i szpitale i tak dokładają do tych świadczeń. A problem bierze się stąd, że procedury za porody są źle wyceniane.
PRZECZYTAJ TEŻ: Hrubieszów: Powiatowy szpital na minusie. Pod koniec roku może być jeszcze gorzej
– Od lat procedury za porody są nisko wyceniane. Jeżeli nam się płaci np. jedną trzecią czy jedną czwartą tego, co biorą spółki, w których są prywatne porody, to wiadomo, że procedura jest źle wyceniona i nie jesteśmy w stanie się sfinansować. Fundusz płaci nam za poród 5 tys. 462 zł. Proszę to porównać z ceną za cesarskie cięcie w prywatnej placówce. Tam to kosztuje od 12 do 15 tys. zł, a nawet więcej. Więc widać, że my dostajemy trzykrotnie mniej niż powinniśmy – kalkuluje dyr. tomaszowskiego szpitala.
Zwraca uwagę na jeszcze jeden problem.
– Jest jasno powiedziane, że nawet tym porodówkom, które się utrzymają, Fundusz będzie ucinał dofinansowanie o 10 procent, jeśli nie mają znieczuleń zewnątrzoponowych. Żeby dostać pełne dofinansowanie, 5 procent porodów musi się odbywać ze znieczuleniem. W Tomaszowie nie mamy na razie znieczuleń. Prawdopodobnie uda nam się je wprowadzić do końca roku. To nie jest takie proste, bo przy pacjentce musi być anestezjolog, pielęgniarka anestezjologiczna lub położna – wyjaśnia Dariusz Gałecki.
To jak zamach na życie
– Sytuacja jest trudna i ja nie wiem jak rząd z tego wybrnie. Te sprawy będą rozstrzygane na górze, a my będziemy realizatorami tych pomysłów – mówi dyrektor tomaszowskiej placówki.
Zapytany o to, czy jest szansa, żeby szpital w Tomaszowie Lubelskim utrzymał oddział bez dofinansowania, szczerze odpowiada, że nie ma.
– Niestety bez dofinansowania z NFZ już na pewno nie będę w stanie utrzymać z własnych środków tak dużej działalności – potwierdza Dariusz Gałecki.
PRZECZYTAJ: Tomaszów Lub.: Wmurowanie kamienia węgielnego pod rozbudowę szpitala
Na dowód przedstawia liczby. Podaje, że strata za 2023 rok, którą szpital zanotował za prowadzenie sali porodowej, położnictwa i noworodków, to prawie 4 mln 200 zł na minusie. A w ogóle ubiegły rok SP ZOZ w Tomaszowie zakończył z ok. 3,5 mln zł straty.
– Proszę tylko te dwie liczby porównać. Gdybym tej działalności nie miał, szpital kończyłby rok na plusie – podkreśla dyrektor Gałecki.
Tak to wygląda z ekonomicznego punktu widzenia. Niemniej jednak Gałecki jest przeciwny likwidowaniu porodówek.
– Powiem to już jako nie dyrektor szpitala, tylko jako ginekolog położnik. Wiem, jakie czasami bywają dramatyczne sytuacje przy porodach i dla mnie przyłożenie ręki do zamknięcia porodówek to jest bezpośrednie narażenie pacjentek na utratę życia i zdrowia, już nie mówiąc o dzieciach. Dla mnie ważniejsze jest bezpieczeństwo pacjentek, a nie czynnik ekonomiczny. Nie chciałbym, żeby ten czarny scenariusz się sprawdził – kwituje Dariusz Gałecki.
Napisz komentarz
Komentarze