We wtorek, 3 grudnia, w kilkunastu miejscowościach w Polsce odbył się strajk ostrzegawczy rolników. Traktorami i samochodami przyjechali oni m.in. do Tarnawatki. Zatrzymali się przy drodze krajowej nr 17, na trasie Tarnawatka-Tartak – Sumin. Byli tam od godziny 8 do 20. Nad bezpieczeństwem czuwała policja. Było spokojnie.
– O godz. 10 i 14 rolnicy zorganizowali przejazd DK17 z Tarnawatki do Tarnawatki-Tartak oraz cykliczne przechodzenie przez przejście dla pieszych zlokalizowane przy Urzędzie Gminy w Tarnawatce – mówiła młodszy aspirant Aneta Brzykcy, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie Lubelskim.
Podczas przejazdu ciągników ruch był spowolniony, ale nie całkowicie zablokowany.
Jak szacuje Mateusz Berbecki, organizator protestu w Tarnawatce, na miejscu obecnych było około 100 rolników, a przy DK17 stało nawet 60 traktorów.
Mercosur to śmierć polskiego rolnictwa
Swoim protestem rolnicy chcą nie dopuścić do podpisania umowy Unii Europejskiej i Mercosur (międzynarodowa organizacja gospodarcza), w skład którego wchodzą Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Boliwia i Urugwaj. UE i Mercosur uzgodniły w czerwcu 2019 r. utworzenie strefy wolnego handlu dla 700 mln ludzi. Umowa nie została jeszcze przyjęta, ale może się to zmienić w każdej chwili. Przeciwko niej wypowiedziały się Polska, Francja, a także Belgia, Grecja, Irlandia i Austria.
Mimo tego i pomimo protestów Komisja ds. handlu Unii Europejskiej widzi w niej „latarnię nadziei dla UE” i zacieśnienie stosunków politycznych i gospodarczych z krajami Mercosuru.
CZYTAJ TEŻ: Gm. Tarnawatka: Rolnicy wyjechali na DK 17. Protestują
Rolnicy mówią jednak jasno, że Mercosur to śmierć dla europejskiego rolnictwa.
– To zniszczy nasze rolnictwo. My teraz spełniamy wszystkie normy. W krajach Mercosur używają dużo pestycydów, bo nie ma tam zakazów ich stosowania. Dlatego ich produkcja jest tania. W pewnym momencie przestaniemy być konkurencyjni – mówi Mirosław Kowalik, drugi z organizatorów protestu w Tarnawatce.
– Nasze społeczeństwo nie jest bogate. Jeśli zaleje nas tania żywność, to mimo że niezdrowa, będzie chętniej kupowana ze względu na niską cenę. Upadną nasze gospodarstwa. Nie możemy dopuścić do tego, że zaleje nas żywność spoza Europy. My jesteśmy w stanie wyżywić Polskę i Europę – dodaje rolnik.
Mateusz Berbecki zwraca uwagę na to, że skutki umowy dotkną każdego obywatela Europy – konsumenta.
– Chcemy jeść zdrowo, a jednocześnie oni chcą ściągnąć spoza Europy byle co. To absurd, bo każą nam dbać o ekologię, kosztem nas wszystkich, nie tylko rolników, chcą zrobić z Europy zieloną wyspę, a tym samym chcą ściągać żywność z krajów, które likwidują światowe płuca. Przecież lasy deszczowe są podpalane i robione są tam użytki rolne. To jest wspieranie niszczenia Ziemi, a to nie ma nic wspólnego z ekologią. To hipokryzja – mówi Mateusz Berbecki.
Ekolog nie ma o tym pojęcia
Rolnicy sprzeciwiają się też decyzji o dalszych pracach nad ustawą łańcuchową.
– Mówi się o psach i kotach. Dobrze, ale ta ustawa dotyczy też zwierząt hodowlanych – zwraca uwagę Berbecki. – O tym nie mówi się w Sejmie – dodaje.
– Większe prawa do zwierząt hodowlanych będą mieli ekolodzy. Jeżeli rolnicy nie spełnią wymyślonych warunków, to będzie im można zabrać zwierzęta. Nas to boli. To jest nie do przyjęcia – twierdzi Kowalik.
Mateusz Berbecki wyjaśnia, że rolnikowi najbardziej zależy na tym, żeby jego zwierzęta hodowlane miały dobre warunki.
PRZECZYTAJ: Lubelskie: Padła krowa zakażona wścieklizną! To pierwszy przypadek od lat
– Przecież jeśli krowa jest zadbana, to będzie dawała dużo mleka. Jeśli ktoś hoduje inne zwierzęta, to też o nie dba, bo to jego biznes. To logiczne – obrazowo wyjaśnia Berbecki.
Zielony Ład do kosza, minister do dymisji
– Z Zielonego Ładu odłożono tylko kilka punktów. My nie chcemy go wcale – mówią zgodnie rolnicy z powiatu tomaszowskiego.
I jednogłośnie domagają się dymisji ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego.
– Uczestniczymy w rozmowach z ministrem rolnictwa, z których nic nie wynika. Za każdym razem minister kończy spotkania, mówiąc, że on nic nie może zrobić, bo wszystko jest w rękach premiera. To po co nam taki minister, który nie jest władny. Ministerstwo Rolnictwa ma być dla rolników, a jest dla kogo? – pyta retorycznie Mateusz Berbecki.
Zapowiada, że to nie koniec protestów.
– Przepraszamy za utrudnienia w ruchu. Nie jesteśmy przeciwko kierowcom, ludziom, nie chcemy, żeby ktoś tak myślał. My musimy jednak gdzieś wyjść i pokazać, jak duży jest problem w rolnictwie, w Polsce, w Europie. Zachęcamy do poczytania o tym, do czego nie chcemy dopuścić, o Zielonym Ładzie, Mercosur, Piątce, bo to uderza w całą naszą gospodarkę – komentuje Berbecki.
Napisz komentarz
Komentarze