Gdy redaktor Ewa Szańska poprosiła naczelnika Mieczysława Klonisza o pomoc „w sporządzeniu listy ośmiu, dwunastu najlepszych dyrektorów więzień w Polsce”, ten odrzekł: „Aż tylu? Nie wiedziałem, że jest nas aż tylu”. Po szybkim reaserchu okazało się, że Szańską zadowoli „tylko jedno nazwisko, może nie panteon, a po prostu filar polskiego więziennictwa, opoka, gwiazda” [film „Kiler”].
Czytaj też: Plebiscyt Piłkarski „Kroniki Tygodnia” rozstrzygnięty. Poznajcie zwycięzców
Gdy nam w redakcji przyszło wspólnie z przedstawicielami środowiska piłkarskiego Zamojszczyzny wybrać kilkunastu kandydatów do tytułu Działacz Roku 2024, to nie mieliśmy aż takiego problemu, jak dziennikarka telewizyjna Szańska i dyrektor Klonisz. Raczej zmagaliśmy się z kłopotem bogactwa, bo w naszym regionie oddanych pasjonatów i społeczników, udzielających się na rzecz klubów piłkarskich jest wielu. I właściwie większość z nich zasługuje na wyróżnienie w postaci plebiscytowej nominacji.
PRZECZYTAJ TEŻ: Plebiscyt Piłkarski "Kroniki Tygodnia". Książę Szczecina złamał monopol
Bo jakże można nie docenić wkładu w działalność klubów piłkarskich tych wszystkich, dzięki którym ta niedofinansowana, borykająca się z wieloma problemami machina jeszcze jakoś się kręci? Jak nie docenić kogoś, kto kosztem własnego czasu, a nierzadko także zdrowia i pieniędzy spędza godziny na obiektach sportowych i załatwia mnóstwo spraw klubowych, często w osamotnieniu, mimo wielu przeciwności, w starciu z internetowym hejtem, by to wszystko jakoś funkcjonowało?
Jak nie docenić kogoś, kto za to wszystko nie pobiera choćby symbolicznego wynagrodzenia, ekwiwalentu, czy choćby zwrotu kosztów, w przeciwieństwie do innych grup – piłkarzy, trenerów i sędziów, a zwykle sam musi dołożyć, albo przejść z żebraczą czapką po prośbie wśród miejscowych przedsiębiorców, którym też niekiedy ciężko związać koniec z końcem?
Wybór był trudny, a my zdecydowaliśmy się na sześciu przedstawicieli środowiska działaczy piłkarskich. Głównym kryterium nominacji był jednoczesny progres klubów w trzech filarach – organizacyjnym, finansowym i sportowym. Wszystko musiało iść w zgodzie. Naszego uznania nie zyskali ci działacze, których kluby nie wykazały postępu na choćby jednym polu, np. zespół piłkarski osiągnął zadowalające wyniki w rozgrywkach, ale odbyło się to kosztem zadłużenia. Nie bez znaczenia była też popularność działacza w całym środowisku sportowym regionu.
Sylwetki nominowanych w XXV Plebiscycie Piłkarskim „Kroniki Tygodnia” w kategorii Działacz Roku 2024:
Łukasz Burdzy

Ur. 19 czerwca 1981 r. w Zamościu. Wychowywał się i dorastał w Łabuniach. Od 2005 r. mieszka w Wólce Łabuńskiej. Studia w Szkole Główej Służby Pożarniczej (od 2023 r. jest to Akademia Pożarnicza) ukończył z tytułem magistra. Od 2006 r. pracuje w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Zamościu. Obecnie pełni w niej funkcję naczelnika wydziału kwatermistrzowsko-technicznego. Przez dwadzieścia pięć sezonów (1996-2021) występował w Sparcie Łabunie.
– Zadebiutowałem w zespole, gdy miałem 15 lat. Trenerem był wówczas Dariusz Herbin. Ostatni mecz rozegrałem w kwietniu 2021 r. Wygraliśmy z Alwą Brody Małe 5:0, a ja z powodu kontuzji opuściłem boisko w 16. minucie zawodów. W czasie studiów grałem w Hutniku Warszawa, w IV lidze mazowieckiej, a także w futsalowym zespole AZS Warszawa – wspomina Łukasz Burdzy.
Z czasem został działaczem Sparty. Zaczynał od roli sekretarza zarządu. W 2019 r. został prezesem.
– Jestem zadowolony przede wszystkim z tego, że już nie jestem osamotniony w działalności na rzecz Sparty. W końcu wokół klubu zdołaliśmy skupić liczne grono doświadczonych działaczy sportowych i osób, które kiedyś udzielały się na rzecz klubu, ale z różnych powodów od niego się odsunęły. Niektórzy byli nawet ze sobą skonfliktowani, nie mogli się ze sobą dogadać, a dziś wspólnie ciągną wózek w jednym kierunku. Wrócili m.in. byli prezesi Jerzy Wiater, Stanisław Juszczak i Andrzej Juszczak. Każdy ma swoją działkę obowiązków, a ja mogę się skupić na tych najważniejszych zadaniach, głównie finansowych, i na reprezentowaniu klubu – tłumaczy Burdzy.
Warto podkreślić, że w ostatnich latach poprawiła się infrastruktura sportowa w Łabuniach.
– Powstał nowy stadion i boczne boisko treningowe. Mamy również do dyspozycji boisko typu orlik, dwa inne boiska szkolne ze sztuczną murawą i dwie hale sportowe. Rozbudowane zostało zaplecze socjalne. Wszystko idzie w parze z postępem sportowym. W końcu zdołaliśmy zbudować bardzo fajną drużynę, która w przyszłym sezonie powinna już grać w klasie okręgowej – mówi Burdzy.
Michał Furlepa

BKS Biłgoraj ma jeden zespół w centralnej lidze juniorów, trzy w lidze wojewódzkiej i pięć w rozgrywkach okręgowych. Stowarzyszenie zrzesza blisko dwustu młodych adeptów piłki nożnej.
– Nie ma złotej recepty na sukces w szkoleniu dzieci. Uzyskujemy zadowalające efekty szkoleniowe i wychowawcze, bo regularnie i dużo ćwiczymy, rozgrywamy wiele sparingów, a dzięki wspaniałym rodzicom naszych podopiecznych, w ogromnej mierze partycypujących w kosztach utrzymania klubu, robimy wiele innych rzeczy – uczestniczymy w licznych turniejach, także ogólnopolskich, organizujemy obozy szkoleniowe i zimowiska, konkursy oraz imprezy plenerowe. Wszystko robimy z głową. Staramy się działać bardzo oszczędnie, by zawsze starczało nam na wynagrodzenie dla trenerów, wynajęcie obiektów sportowych, a także na opłacenie opieki medycznej i sędziów. Przykre jest to, że nie możemy liczyć na pomoc władz miasta. Na działalność w 2025 r. dostaniemy zaledwie 10 tys. zł od miasta – mówi Michał Furlepa.
Lider szkółki piłkarskiej BKS Biłgoraj urodził się 3 listopada 1981 r. w Biłgoraju. Był piłkarzem Łady Biłgoraj, MSP Szamotuły, Victorii Łukowa Chmielek i Olendra Sól. W 1995 r. występował w reprezentacji Polski U14. Z kolei wraz z reprezentacją Wielkopolski w 1997 r. zdobył mistrzostwo Polski w Pucharze im. Kazimierza Deyny.
Był szkoleniowcem młodzieży w szkółce OSiR Biłgoraj, następnie pracował w Olendrze Sól (awans z klasy A do III ligi), Albatrosie Biszcza, Tanwi Majdan Stary i ponownie w klubie z gminy Biłgoraj. W 2018 r. założył BKS Biłgoraj. Trzykrotnie wygrał Plebiscyt Piłkarski „Kroniki Tygodnia” – dwa razy został Trenerem Roku (2007, 2010), a raz Działaczem Roku (2022).
Przemysław Jeczeń

Ur. 1 stycznia 1990 r. w Hrubieszowie. Pochodzi z Dziekanowa (gm. Hrubieszów), a od 2016 r. mieszka w Mirczu. Na Politechnice Lubelskiej uzyskał tytuł inżyniera materiałoznawstwa, zaś na Politechnice Wrocławskiej – magistra inżyniera mechaniki i budowy maszyn o specjalności inżynieria materiałów konstrukcyjnych. Od 2014 r. jest technologiem obróbki cieplnej i kontrolerem badań nieniszczących w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Tomaszowie Lubelskim, jednocześnie od sierpnia 2023 r. zajmuje posadę dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Mirczu.
Nie dał się poznać na boisku, bo piłkarzem był krótko i występował sporadycznie. Zaczynał w grupach młodzieżowych Unii Hrubieszów, a potem grał w Huraganie Gmina Hrubieszów i Andorii Mircze. Za to w roli działacza sportowego dobrze go zna i ceni środowisko piłkarskie całej Zamojszczyzny.
– Gdy zostałem prezesem Andorii, to spełniły się moje młodzieńcze marzenia. W Dziekanowie mieliśmy bardzo mocną paczkę kolegów, grających w Unii i Huraganie. W tym gronie byli m.in. bracia Oleszczukowie. Chcieliśmy wtedy założyć klub, ale nic z tego nie wyszło. Dopiero w Mirczu dostałem możliwość realizowania się w roli działacza klubu sportowego – mówi Przemysław Jeczeń.
Prezesem Andorii został w grudniu 2016 r.
– Na początku zajmowałem się wykonywaniem zdjęć na meczach Andorii i prowadzeniem nieoficjalnej strony internetowej klubu. Szybko jednak wciągnąłem się w działalność stowarzyszenia. Ówczesny trener Andorii Mariusz Kozyra i działający w klubie do dziś Kornel Lizun namówili mnie, bym objął funkcję prezesa. Wspólnie z nimi dążyliśmy do tego, by podnieść poziom sportowy klubu. Ważne było też ocieplenie wizerunku Andorii. Nie dość, że klub nie miał dobrej sławy, to jeszcze traktowany był w lokalnym środowisku niczym podrzucane innym kukułcze jajo, którego nikt nie chce przygarnąć. Dziś Andoria jest inaczej postrzegana niż osiem lat temu. Powstał nowy stadion, a zespół ma mocną pozycję w klasie okręgowej – mówi Jeczeń.
Józef Łebko

Pracuje w Tarnogrodzie, u swojego brata, radnego powiatu biłgorajskiego Jana Łebko, w sklepie z częściami do ciągników i maszyn rolniczych. Podczas powrotu z pracy do domu nierzadko wstępuje na stadion Relaksu Księżpol. I spędza tam długie godziny.
– Żona często wtedy do mnie wydzwania, bo obiad stygnie. Pyta, gdzie jestem. A gdzie mam być? Przecież to oczywiste, że jestem na stadionie. Obiad można odgrzać, a roboty na boisku i w klubie zawsze dużo. Wszystkiego trzeba dopilnować. Nikt mnie w tym nie zastąpi, choć mam do pomocy paru kolegów, których za sobą ciągnę do klubu – mówi Józef Łebko (ur. 13 października 1966 r. w Wólce Biskiej), prezes klubu sportowego z Księżpola.
Nie trzeba długo obcować z szefem Relaksu, by się przekonać, że piłka nożna i klub, którym zarządza, to całe jego życie.
– Chyba każdy powie, że jestem oddany klubowi całym swoim sercem. Żona czasem mi wypomina, że na boisku w Księżpolu, w klubie i na różnych meczach spędzam więcej czasu niż w domu – śmieje się Łebko.
Pochodzi z Wólki Biskiej. W Księżpolu mieszka od 1986 r. Nigdy nie był piłkarzem. Kiedy zaczął działać w Relaksie? On sam tego nie pamięta. Było to w połowie lat dziewięćdziesiątych.
– Do działalności w klubie wciągnął mnie dawny prezes Zygmunt Hanczarek. To było bardzo dawno. Kiedy? A kto by to pamiętał? Robię swoje, nie zwracam uwagi na daty – mówi Łebko.
W ostatnich latach Relax rozbudował swoje obiekty sportowe. Klub poczynił także progres organizacyjny i sportowy.
– Graliśmy kiedyś w „okręgówce”. Chcielibyśmy wrócić do „najciekawszej ligi świata”. Jeśli nie uda nam się tego dokonać w tym roku, to w następnym będziemy musieli zrobić to obowiązkowo – zapowiada Łebko.
Krzysztof Rysak

Hetman Zamość w końcu wyszedł z długów, wypracował stabilny system finansowania swojej działalności i zbudował zespół piłkarski na miarę czwartoligowej czołówki, z perspektywami na awans do III ligi.
– W pojedynkę nic bym nie zrobił. Klub przyciągnął liczną grupę zaangażowanych i oddanych działaczy sportowych. Często się spotykamy, dyskutujemy i planujemy, a że potrafimy ze sobą współpracować i rozumiemy się, to osiągamy cele, które sobie zakładamy – mówi Krzysztof Rysak (ur. 31 grudnia 1967 r. w Zamościu).
W grudniu 2022 r. prezesem Hetmana został po raz drugi. Pierwsze podejście, w czerwcu 2020 r. trwało tylko dwa tygodnie.
PRZECZYTAJ TEŻ: XXV Plebiscyt Piłkarski „Kroniki Tygodnia”. Lista w wersji ostatecznej
– Po audycie okazało się, że zadłużenie klubu jest kolosalne. Gdybym wtedy sam podjął się próby wyjścia z tej sytuacji, to dziś miałbym dużo problemów – tłumaczy Rysak.
Z Hetmanem związany jest od wielu lat. Zanim został działaczem, długie lata był piłkarzem i szkoleniowcem tego klubu.
– Przez te lata obserwowałem, jak klub jest zarządzany. Dzięki temu nabrałem doświadczenia. Wiem, jakich błędów nie możemy popełniać i na co możemy sobie pozwolić. W 2024 r. zdołaliśmy zgromadzić środki nie tylko na bieżące funkcjonowanie klubu i jego rozwój, ale też na wyzerowanie zadłużenia. W tak dobrej sytuacji Hetman nie był od wielu lat – mówi Rysak.
Tomasz Walentyn

Nowa era w dziejach piłkarstwa w Tomaszowie Lubelskim rozpoczęła się 1 marca 2024 r. (piątek). Tego dnia prezesem Tomasovii został Tomasz Walentyn – były piłkarz tego klubu, lokalny przedsiębiorca z branży gastronomicznej i hotelarskiej, stojący jednocześnie na czele władz Huczwy Tyszowce od lutego 2019 r.
– Wraz z nowym zarządem klubu przyjęliśmy slogan naszej działalności „Nowa era TKS”, bo zdecydowaliśmy się na inny sposób prowadzenia klubu. Chcieliśmy, żeby Tomasovia była zarządzana już nie w stylu oldskulowym, lecz nowoczesnym, oczywiście na miarę naszych możliwości. Postawiliśmy na przejrzystość i transparentność wszelkich działań, zwłaszcza finansowych, bez tuszowania pewnych ruchów.
Przykładamy ogromną wagę do tego, by w miarę szybko i dokładnie informować wszystkich o tym, co robimy. W tym celu rozwijamy klubowe media. Organizujemy spotkania z kibicami. Reaktywowaliśmy „Klub Stu”. Poprawiliśmy relacje ze sponsorami. Zbudowaliśmy fajną grupę działaczy, fajny sztab szkoleniowy i fajny zespół. Mamy w perspektywie najbliższych lat awans do III ligi i zadomowienie się w niej na dłużej. Wypracowaliśmy w Tomaszowie modę na Tomasovię. Ludzie to doceniają. Odczuwam za to wszystko wdzięczność lokalnego społeczeństwa, a także władz samorządowych miasta i powiatu – mówi Tomasz Walentyn (ur. 29 stycznia 1985 r. w Lublinie).
W 2024 r. Huczwa Tyszowce wywalczyła awans do IV ligi, ale jednak zrezygnowała z występów w tej klasie rozgrywkowej. Natomiast Tomasovia odzyskała pozycję numer jeden w okręgu zamojskim, a czwartoligowe zmagania w rundzie jesiennej zakończyła na trzecim miejscu.
– To był dla mnie bardzo udany rok, najlepszy odkąd zostałem działaczem sportowym – twierdzi Walentyn.
.jpg)
Napisz komentarz
Komentarze