Aleksandra Matłaszewska, 36-latka z Lublina, zawsze lubiła słuchać opowieści dziadków o dawnych czasach, szperać w archiwach, dokumentować historię swojego rodu. Jako, że dziadek Wiesław Gil z Jatutowa był niezłym gawędziarzem, na początek opracowała drzewo genealogiczne rodu Gilów. Dotarła do źródeł z XVIII wieku. Nasłuchała się wielu historii, choćby o tym, że pierwszym Gilem, który przybył na Zamojszczyznę miał być irlandzki kupiec. Tenże kupiec Gil miał od 5 do 12 synów, ci kolejnych, kolejnych i tak ród Gilów rozrastał się. Aleksandra ustaliła, że jej pradziadek Wawrzyniec Gil był uzdolnionym muzycznie chłopem, który grywał nawet w słynnej orkiestrze Namysłowskiego. Po wojnie zaś w Jatutowie była nawet orkiestra Gilów, w której grali jego synowie: Wiesław na akordeonie i Lutek na skrzypcach.
– Babcia Teresa była zawsze w cieniu dziadka. Wspominała, jednak swoją babcię Karolinę Haik, która wyjechała do Stanów, kiedy ona miała 7 lat. Postać Karoliny zaintrygowała mnie – mówi Aleksandra Matłaszewska, rozciągając długi na ponad 5 metrów rulon z rozrysowanym drzewem genealogicznym rodziny Haików, wzbogacony zdjęciami.
Kowalski ród
Ponoć Haikowie pochodzili z Czech, z okolic Ołomuńca. Na Zamojszczyznę miał ich sprowadzić ordynat Andrzej Zamoyski, który otworzył dla kolonistów swoje włości. Takich jak oni, kolonistów z Czech, miejscowi nazywali Hanakami. W każdym razie prapradziadek Aleksandry, Władysław Haik, był kowalem z zawodu, urodzonym w Lubaczowie, zamieszkałym około 1890 roku w Ruszowie. Kowal Haik pojął za żonę Karolinę Niderlę, córkę kowala Antona, również zamieszkałego w Ruszowie. W momencie ślubu Władysław miał 27 lat, jego żona raptem 16 lat. Z aktu ślubu wynika, że uroczystość miała miejsce 15 kwietnia 1890 roku, o godzinie pierwszej po południu, w miejscowym kościele w Łabuniach, a po wcześniejszych trzech zapowiedziach. Ślubu za zgodą i przy udziale rodziców panny młodej (rodzice Władysława już nie żyli) udzielał im ks. Franciszek Abrantowicz.
Młodzi po ślubie przeprowadzili się do Dachnowa koło Lubaczowa, gdzie Władysław rozpoczął pracę kowala. Wkrótce zaczęły rodzić się dzieci, z których trójka dożyła wieku dorosłego.
– Ich pierwszy syn Franciszek zmarł po 7 miesiącach. W 1894 roku urodził im się kolejny syn. Nie zważając na przesądy, że nie nadaje się kolejnemu dziecku imienia dziecka zmarłego prapradziadkowie nazwali kolejnego syna także Franciszek. Pięć lat później na świat przyszedł kolejny syn Bronisław, a w 1904 roku Stefan – opowiada Aleksandra Matłaszewska.
Więcej o historii rodziny przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
CZYTAJ TAKŻE: W poszukiwaniu śladów – historia rodziny Kusiaków z Topoli pod Izbicą
Napisz komentarz
Komentarze