Zwolennikiem działań polskiego rządu jest wójt gminy Biszcza. – Za wyrządzone zło trzeba po prostu zapłacić – mówi wójt Zbigniew Pyczko. – Na terenie naszej gminy nie brakuje rodzin, które to zło dotknęło. Aresztowania, rozstrzeliwania, grabienie majątku. Mojej żony nieżyjąca już babcia była wywieziona na roboty przymusowe do III Rzeszy.
Frampol pamięta
13 września 1939 r. niemieckie bomby spadły na Frampol. – Nasza miejscowość została zniszczona w 80 proc., choć straty mogły być większe – mówi Tadeusz Niedźwiecki, burmistrz Frampola. – Zabudowa była drewniana, dlatego wszystko spłonęło. Poszkodowani musieli wszystko odbudować na własną rękę i za własne pieniądze. Dlatego uważam, że tym ludziom albo ich rodzinom należałoby się zadośćuczynienie. Temat na pewno jest trudny. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego Frampol został zniszczony. Niektórzy mówią, że przez przypadek.
W rocznicę bombardowania miasteczka uczniowie Samorządowego Zespołu Szkolnego we Frampolu upamiętnili w oryginalny sposób. Przygotowali informacje na temat tego pamiętnego i tragicznego w skutkach dnia w dziejach Frampola. Wykonali ulotki i transparent. 13 września harcerze udali się na frampolski rynek, gdzie spotykali się z mieszkańcami miasta i prowadzili z nimi rozmowy o bombardowaniu miasta w czasie wojny. Taka forma upamiętnienia tego wydarzenia spotkała się z dużym zainteresowaniem przechodniów. Młodzież z okolicznościowym transparentem odwiedziła instytucje, w tym Urząd Miejski we Frampolu.
Nie budźmy demonów
Do 1939 r. przy dawnym Rynku, który obecnie nosi nazwę Plac Wolności, znajdowała się zabytkowa zabudowa drewniana i murowana, m.in. domy "typu biłgorajskiego" z podcieniami. W okresie wojny obronnej obiekty te zostały zniszczone podczas bombardowań i wielkiego pożaru. Podczas okupacji całkowicie zniknęli z miasta Żydzi, którzy w większości zostali wymordowani przez hitlerowców. Według szacunków, podczas II wojny światowej Biłgoraj został zniszczony w 75 proc. Burmistrz Biłgoraja uważa, że o reparacjach wojennych można było rozmawiać po zakończeniu okupacji, a nie teraz. – Nie widzę żadnego powodu, żeby młodzi Niemcy, którzy nie pamiętają wojny, a historię znają tylko z książek, pracowali na lepszy byt Polaków – mówi burmistrz Janusz Rosłan, który jest z wykształcenia germanistą. – Niemcy są obecnie najlepszym sojusznikiem Polski, najważniejszym partnerem gospodarczym, pomogli nam wejść do Unii Europejskiej, przekazują najwięcej środków do kasy unijnej, a autostrady i inne dobra, które w ciągu ostatnich lat wybudowano w naszym kraju, powstały w dużej mierze dzięki Niemcom.
Rozdrapywanie wojennych ran – według burmistrza – nie ma najmniejszego sensu i może tylko wszystkim zaszkodzić. – Nie budźmy demonów, bo to jest bardzo niebezpieczne – apeluje Janusz Rosłan. – Prowadźmy taką politykę, żeby mieć przyjazne stosunki ze wszystkimi sąsiadami. Korzyści z dobrej współpracy będą na pewno niewspółmiernie większe niż nawet bilionowe odszkodowania. Nie powinniśmy się domagać od Niemców odszkodowań za straty wojenne, a Niemcy nie powinni już tęsknić za Śląskiem. Jako Polak, który – jak mi się wydaje – ma odrobinę honoru i ambicji, po prostu sobie tego nie życzę.
Napisz komentarz
Komentarze