Jest tajemnicą poliszynela, że z przemytu alkoholu i papierosów żyje wiele rodzin na Zamojszczyźnie. Pół litra ukraińskiej wódki kosztuje 12-13 zł, a więc znacznie mniej niż w sklepie. Nic dziwnego, że trunek ma amatorów. Ostatnio padł jednak blady strach i to zarówno na tych, którzy zajmują się sprzedażą "horyłki", jak i na jej konsumentów. Wszystko za sprawą śmiertelnych zatruć alkoholem niewiadomego pochodzenia na Ukrainie.
– Do tej pory odnotowano ok. 40 takich przypadków – informuje Marzena Siemieniuk, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białej Podlaskiej. – Nielegalny alkohol sprzedawany jest głównie w butelkach plastikowych, zwyczajowo wykorzystywanych jako opakowania jednostkowe oleju spożywczego, ale również w butelkach szklanych po wódkach różnych marek polskich i zagranicznych.
Opakowania zwykle nie posiadają banderoli. Służba Celna przestrzega przed nabywaniem wszelkich wyrobów alkoholowych pochodzących z niewiadomych źródeł, a szczególnie oferowanych do sprzedaży na miejskich bazarach i targowiskach oraz w innych miejscach niż legalne placówki handlowe. – Do tej pory nie odnotowano na naszym terenie zatrucia takim alkoholem, ale wolimy dmuchać na zimne – mówi Marzena Siemieniuk. – Jeżeli ktoś zauważy próbę sprzedaży takich wyrobów, powinien niezwłocznie poinformować o tym najbliższy urząd celny, komisariat policji lub posterunek Straży Granicznej.
Przypomina, że nie chodzi wyłącznie o alkohol przemycany do naszego kraju zza wschodniej granicy. – Nielegalne fabryki alkoholu powstają też w Polsce, a do produkcji używane są czasami podpałki do grilla albo inne świństwa – zwraca uwagę rzecznik bialskiej izby.
Więcej w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze