Ten zakład powstał w 1942 r. Był on właściwie częścią większej firmy zatrudniającej kilkanaście osób. Jej pełna nazwa to: Artykuły Fotograficzne i Fotolaboratorium "Fotocentrala". Jednym z założycieli owej firmy był Włodzimierz Wolski.
Wiadomo, że z usług zamojskiej "Fotocentrali" korzystali niemieccy żołnierze. Nie tylko. Bo jednocześnie "Fotocentrala" współpracowała z... Armią Krajową. Dlatego w zakładzie wykonywano podobno więcej odbitek niż okupanci zamawiali. Potem były one dokładnie analizowane przez polskie podziemie niepodległościowe.
Ach, jaka urocza bieda!
W zbiorach Archiwum Państwowego w Zamościu znajduje się kolekcja kilkudziesięciu zdjęć wykonanych przez Niemców i wywołanych z odbitek w "Fotocentrali" (z opisu wynika, że przekazał je do APZ Janusz Skwarek). Nie wiemy w jakich miejscowościach te fotografie zostały wykonane (przypuszczany, że część z nich zrobiono w malowniczo położonej Izbicy). Na pewno są one dzisiaj bezcenne. Co przedstawiają?
Nie zobaczymy tam spalonych wiosek, czołgów z niemieckimi krzyżami, pociągów z wojennym sprzętem, obładowanych bombami samolotów czy koszar zajętych przez Niemców (np. w Zamościu). Na tych fotografiach uwieczniono jedynie pejzaże Zamojszczyzny oraz kryte strzechą, drewniane chałupy, biedne gospodarstwa, drewniane płoty, przydrożne krzyże czy kręte, wiejskie drogi.
Niektóre z tych zdjęć są naprawdę ładne, wręcz urocze (na jednym widzimy np. oszronione choinki). Wyglądają jakby zostały wykonane przez zachwyconych zamojską "egzotyką" turystów, a nie bezwzględnych najeźdźców.
– Takie fotografie są ważne. Dokumentują czas, który przeminął – mówi Adam Gąsianowski, właściciel Muzeum Fotografii w Zamościu. I dodaje: – Jeszcze w latach 90. ub. wieku zdjęcia wykonane podczas wojny przez Niemców były u nas rzadkością. Pamiętam, że gdy pod koniec lat 90. ub. wieku redaktor Krzysztof Czubara pisał jedną ze swoich książek, wszędzie poszukiwał takich fotografii. Był z tym wówczas kłopot, więc nie zgromadził ich wiele. Teraz to się zmieniło. Dlaczego? Zamojscy kolekcjonerzy, którzy mieli w swoich zbiorach fotografie z czasów wojny, chętniej je udostępniają lub przekazują państwowym instytucjom, czy np. takim placówkom jak moje muzeum. Bo nie chcą, żeby te cenne zdjęcia jakoś zaginęły, przepadły. Coraz więcej wojennych fotografii można też kupić w Internecie.
Więcej na ten temat w najnowszym nukmerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze