W tym roku obchodzimy 75. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu. Co się wtedy wydarzyło?
– Ukraińskie ludobójstwo, zwane też eufemistycznie "rzezią wołyńską" lub "zbrodnią wołyńsko-galicyjską", przeprowadzone zostało na Polakach i obywatelach polskich innej narodowości w latach 1939-1947. Swoim zasięgiem objęło ówczesne województwa: wołyńskie, lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie, a także część lubelskiego i poleskiego oraz skrawek krakowskiego. Miało trzy fazy. Pierwsza z nich przypadła na lata 1939-1942. We wrześniu 1939 r., jeszcze przed wkroczeniem wojsk sowieckich, w kilku powiatach Małopolski Wschodniej (tak wówczas nazywano województwa lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie – przyp. red.) członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów wymordowali dziesiątki polskich rodzin, a także wielu żołnierzy Wojska Polskiego powracających z frontu. Sytuacja ta powtórzyła się w lipcu 1941 r., gdy z terenów tych wycofali się okupanci sowieccy, a na ich miejsce wkroczyli niemieccy. Równocześnie doszło do jawnej kolaboracji banderowców z hitlerowcami. Znaczna część OUN-wców wstąpiła do Ukraińskiej Policji Pomocniczej, która przez kolejne półtora roku wzięła czynny udział w Holokauście Żydów. Wspierali ich w tym ukraińscy kolaboranci z batalionów Abwehry "Nachtigall" i "Roland", uczestnicząc w pogromach we Lwowie i innych miastach kresowych. Policjanci ukraińscy dopuścili się także licznych zbrodni na polskich cywilach.
Ale to druga faza była najkrwawsza?
– Chodzi o lata 1943-1944. Sprawcami byli członkowie Ukraińskiej Powstańczej Armii. Na jej czele stanął Roman Szuchewycz ps. Taras Czupryka, były zastępca dowódcy kolaboranckiego batalionu "Nachtigall". Szeregi nowej formacji oprócz OUN-owców zasilili także policjanci ukraińscy, którzy masowo zdezerterowali z bronią i amunicją. Wszyscy oni byli już zaprawieni w masowych mordach na Żydach. Podjęto decyzję o całkowitej eksterminacji ludności polskiej. Tym razem mordy rozpoczęły się od Wołynia, gdzie Polacy stanowili zaledwie kilkanaście procent mieszkańców. Ta faza ludobójstwa przeprowadzona została z niesłychanym okrucieństwem, którego nie stosowali nawet niemieccy czy sowieccy oprawcy. Oprócz Polaków z rąk ukraińskich zbrodniarzy zginęli też Ormianie, Cyganie i Czesi, a także ci Ukraińcy, którzy nie popierali banderowców lub którzy ratowali swoich polskich sąsiadów. W napadach na polskie wsie wyrzynano wszystkich bez różnicy na płeć czy wiek, począwszy od niemowląt, a na starcach skończywszy. Wszystko to było połączone z grabieżą mienia ofiar. Apogeum tej fazy ludobójstwa nastąpiło w niedzielę 11 lipca 1943 r.
To była "Krwawa Niedziela". Co się stało tego dnia?
– Ten świąteczny dzień dowództwo UPA wybrało celowo, gdyż Polacy rozsypani po przysiółkach i osadach schodzili się na nabożeństwa do rzymskokatolickich świątyń. Banderowcy, wspierani przez "siekierników", czyli podjudzonych chłopów ukraińskich, zaatakowali równocześnie 99 miejscowości. W tym tylko dniu, jak i w dniach następnych, w okrutny sposób, często paląc żywcem i stosując najróżniejsze tortury, zamordowano kilka tysięcy Polaków. Bardzo wielu kapłanów nie dokończyło mszy świętych. To byli męczennicy. Do końca roku w województwie wołyńskim życie straciło prawie 60 tys. Polaków, a wiele polskich wsi zostało dosłownie zrównanych z ziemią.
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze