Nie stać nas na kupno mieszkania lub choćby wynajem. Ja pracuję jako opiekunka osób starszych, a mąż jedynie dorywczo. Naprawdę w tej sytuacji ledwo wiążemy koniec z końcem. Musimy zatem korzystać z lokalu należącego do zasobu gminy. Dobrze, że go nam przydzielono, ale stan, w jakim jest to mieszkanie oraz ciasnota, która w nim panuje, jest dla naszej rodziny wielkim kłopotem – mówi z żalem Marta Klikocka ze Szczebrzeszyna. – Mam wrażenie, że władze nie chcą zrozumieć naszej sytuacji. Nasze prośby pozostają bez echa.
Ciasnota i obskurna brama
Kamienica przy ul. Zamojskiej 11 w Szczebrzeszynie stoi w jednej z najruchliwszych części miasta (przy trasie z Zamościa do Biłgoraja). Budynek drży, gdy obok przejeżdżają ciężarówki. Kłopotem są też hałas i spaliny. W tej kamienicy mieści się dziewięć mieszkań, w większości komunalnych. Do tego gmachu wchodzi się przez obskurną, pomazaną różnymi mazajami bramę, a następnie przez zaniedbaną klatkę schodową (osobliwą jej ozdobą są poprowadzone na zewnątrz rury prowizorycznie połączone czymś co przypomina... pomarańczową taśmę; uwagę przyciągają także brudne ściany). Na pierwszy rzut oka widać, iż kamienica wymaga kompleksowego remontu. W takich warunkach mieszka m.in. czteroosobowa rodzina.
– Nasze mieszkanie jest na pierwszym piętrze i ma powierzchnię jedynie 19,2 mkw. Żyjemy w nim od czterech lat. Nie jest łatwo, bo m.in. nie mamy łazienki. Jakiś czas temu udało się nam doprowadzić do mieszkania wodę, ale nadal musimy się myć prowizorycznie, w miskach – wylicza pani Marta. – Toaleta jest jedna dla wszystkich, na parterze. Nie tylko to jest kłopotem. Podłoga w mieszkaniu jest tak niestabilna, że... rusza się przy chodzeniu. Dlatego mąż musiał meble odpowiednio ze sobą poskręcać, żeby się nie rozjeżdżały.
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze