Pierwszy zakład fotograficzny założył w Zamościu Kazimierz Strzelecki. W styczniu 1879 r. otrzymał on pozwolenie na jego prowadzenie przy ul. Grodzkiej 31. Tak powstał jeden z dwóch zakładów działających wówczas w Guberni Lubelskiej, poza Lublinem. Strzelecki fotografował nie tylko mieszkańców miasta. Wydał także (w 1877 r.) słynny "Album Zamojskie". Zamieszczone w nim prace to najstarsze znane zdjęcia architektury Hetmańskiego Grodu.
Po 1885 r. jego zakład odkupiła Bronisława Ułasewicz (była to wdowa po burmistrzu Tomaszowa Lubelskiego). Co po jej fotograficznej działalności pozostało?
Emancypantka z aparatem?
Niedawno do Adama Gąsianowskiego, właściciela Muzeum Fotografii w Zamościu trafił unikatowy album pod tytułem "Widy goroda Zamostia 1890 r." (wiadomo, że należał on kiedyś do Jana Sas Zubrzyckiego – obszernie pisaliśmy o tym człowieku kilka tygodni temu). Znalazło się tam 27 unikatowych zdjęć oraz napis: "Fotografia Bronisława Ułasewicz". Dla miłośników historii Zamościa to wręcz elektryzujące odkrycie.
– Większość z tych zdjęć była dotychczas nieznana. Niewykluczone także, że te bezcenne, unikatowe fotografie wykonała pani Bronisława! W tamtych czasach byłoby to naprawdę niezwykłe, rzadko spotykane. Dlaczego? Przecież emancypacja stawiała dopiero swoje pierwsze kroki, a fotografujące kobiety należały do wielkiej rzadkości – podkreśla Adam Gąsianowski. – Istnieje też inna możliwość. Być może autorem tych pięknych, pożółkłych fotografii był jej utalentowany kuzyn Jan Strzyżowski (w 1897 r. pani Bronisława odstąpiła mu zakład fotograficzny), który był zatrudniony w zamojskim zakładzie. Tak czy owak, te fotografie są unikatowe, przejmujące i... niezwykle piękne!
Przyjrzyjmy się jednej z nich. Widać na niej kościół pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie. Była to jedna z najbardziej okazałych i najpiękniejszych budowli w Zamościu. W XIX w. działały w niej magazyny oraz m.in. koszary rosyjskiej armii.
Ten okazały gmach był w tym czasie bardzo zaniedbany. Sklepienie jego nawy głównej wymagało kompleksowego remontu. Zamiast tego zapadła decyzja o przebudowie gmachu. Zdemontowano wówczas sklepienie kościoła oraz wspaniałe, charakterystyczne "szczyty" tej zabytkowej świątyni. Nie było to łatwe zadanie, bo były one potężne, wręcz monumentalne. Podobno robotnicy bardzo się przy tej pracy natrudzili (podczas rozbiórki w wyniku wypadku zginęło dwóch mężczyzn).
Po przebudowie świątynia zmieniła swój pierwotny kształt. Nie była już tak okazała, a niektóre jej elementy nabrały cech klasycystycznych (szczegółowo na ten temat pisała Ewa Lorenz w wydanej niedawno, znakomitej książce pt. "Dziedzictwo Franciszkanów Konwentualnych w Zamościu").
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze