W szesnastu spotkaniach zespół Marcina Łysia odniósł pięć zwycięstw, raz zremisował i dziesięciokrotnie przegrywał. Szczególne powody do zadowolenia dała końcówka rundy, gdy biało-zieloni pokonali Lubliniankę i Tomasovię po 2:1. Odmienne nastroje wywołuje natomiast porażka z Polesiem Kock (1:2) po meczu, w którym zdecydowaną przewagę miała ekipa z Tyszowiec.
Trafienia dla Huczwy: 9 goli – Damian Ziółkowski, 4 gole – Mikhailo Kaznokha, 2 gole – Patryk Miedźwiedź, Mateusz Materna, 1 gol – Karol Bukowski, Damian Baran, Piotr Maliszewski, Tomasz Raczkiewicz, Przemysław Sioma.
– Zdawaliśmy sobie sprawę, że w czubie tabeli nie będziemy. Jesteśmy małym klubem i umiemy ocenić nasz potencjał. Od początku mówiliśmy, że musimy skupić się na walce o utrzymanie i cel się nie zmienia. W naszej lidze jest wiele zespołów, które mają podobną jakość do naszego, więc szansa na realizację celu jest duża – mówi kierownik Huczwy Janusz Zarębski. – Jesień pokazała, że możemy wygrywać nawet z takimi zespołami jak Tomasovia czy Lublinianka. Patrzymy więc do przodu z optymizmem.
Zauważyć trzeba, że zespołu Marcina Łysia nie omijały kontuzje. Ze składu (kontuzja kolana) wypadł m.in. kapitan – Przemysław Sioma. Z powodów osobistych w pięciu spotkaniach nie zagrał też doświadczony filar obrony – Stanisław Anioł. Inny kluczowy gracz, Kamil Droździel, został zaś ukarany trzymiesięczną dyskwalifikacją na naruszenie nietykalności sędziego w meczu pucharowym z Unią Hrubieszów.
Cały artykuł przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.
Napisz komentarz
Komentarze