Archiwalne zdjęcie, na którym widać austro-węgierskich żołnierzy przeprowadzających ponurą egzekucję, otrzymałem kilka dni temu od Stanisława Rudego, zamojskiego kolekcjonera, regionalisty i wieloletniego dyrektora Zamojskiego Domu Kultury. Wyszperał je na jednym z targów staroci. Niewiele o tej fotografii wiadomo, oprócz tego, że pochodzi prawdopodobnie z czasów I wojny światowej. Co jednak ciekawe, na jej rewersie ktoś przybił pieczątkę z napisem "Zamość".
Czy to jednak możliwe, żeby poczciwi wojacy armii austro-węgierskiej wykonywali w tym mieście egzekucje na cywilach?
Wódka pomieszana z krwią
Żołnierze tej armii kojarzą się nam głównie z filmem komediowym pt. "C.K. Dezerterzy" w reżyserii Janusza Majewskiego. Nakręcono go w 1985 r. na kanwie powieści Kazimierza Sejdy. Bohaterami tego obrazu są sympatyczni żołnierze wielonarodowościowej kompanii wartowniczej w mieście powiatowym w północno-wschodnich Węgrzech (w rolach głównych wystąpili: Marek Konrad, Wiktor Zborowski, Wojciech Pokora i Krzysztof Kowalewski). Przeważnie nie myślą oni o wojaczce. Bardziej interesuje ich alkohol oraz okoliczne ślicznotki. W podobny sposób żołnierzy armii austro-węgierskiej sportretował Jaroslaw Hasek. Stworzony na kartach jego powieści słynny Szwejk także jest przemiłym żołnierzem-obibokiem, chociaż przy każdej okazji chwali cesarza Franciszka Józefa I oraz całą monarchię habsburską. W sumie podobała mu się także armia tego kraju.
Do dzisiaj słynne są niektóre szwejkowe cytaty. Taka była według niego np. recepta na wojenną sławę Armii C.K.: "O szóstej żołnierze dostają gulasz z kartoflami, o pół do dziewiątej idzie wojsko do latryny, żeby się wyknocić, o dziewiątej idzie spać. Przed takim wojskiem nieprzyjaciel pierzcha ze zgrozą".
Szwejk miewał jednak wątpliwości. "Życie ludzkie, posłusznie melduje, panie oberlejtnant, jest takie powikłane, że w porównaniu z nim człowiek jest szmata" – mawiał. Były to słowa, które miały swoją wagę.
Napisz komentarz
Komentarze