Autokar miał być podstawiony i czekać na przystanku przy ul. Peowiaków. Zziębnięci oczekujący, pogrążeni w żałobie ludzie, nie wiedzieli co mają robić – napisał w liście do naszej redakcji pan Jerzy (nazwisko do wiadomości redakcji). "Mój kolega był zaskoczony postawą MZK. Próbował ratować sytuację".
Przykre wrażenie
Nabożeństwo żałobne miało rozpocząć się o godz. 12 w zamojskiej katedrze. W związku z tym, że większość osób, które chciały w nim uczestniczyć, mieszka na osiedlach znajdujących się w sąsiedztwie Zamojskiego Szpitala Niepublicznego, syn zmarłego (jest on także serdecznym przyjacielem pana Jerzego) zamówił autobus MZK, który miał zgromadzonych ludzi przewieźć stamtąd pod zamojską katedrę. Jako punkt zborny wyznaczono przystanek przy ul. Peowiaków – obok "starego szpitala" w Zamościu. Żałobnicy czekali tam podobno ok. 20 minut.
Z relacji naszego czytelnika wynika, że zamówiony autobus nie przyjechał. Syn zmarłego poprosił wówczas osoby, które miały swoje samochody, żeby po nie poszli. Po pewnym czasie zabrali oni zgromadzonych ludzi: najpierw do kościoła, potem na Cmentarz Komunalny na zamojskiej Karolówce, a następnie – już po pogrzebie – w okolicę ul. Peowiaków. Wszystko udało się w końcu jakoś zorganizować. Jednak według pana Jerzego bardzo przykre wrażenie pozostało.
Byliśmy do dyspozycji
Z dokumentów MZK rzeczywiście wynika, że autobus był zamówiony. Kłopot w tym, że miał on przybyć nie przed godz. 12, ale... w samo południe. Tak się też stało. Kierowca czekał w umówionym miejscu przez godzinę, a potem (czyli o godz. 13) pojechał w okolice zamojskiej katedry. Tam także nie zastał żałobników. W tej sytuacji autobus zjechał na bazę.
– Bardzo nam przykro, że doszło do nieporozumienia. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla najbliższych zmarłego pogrzeb jet bardzo trudnym momentem. Ten pan zamówił autokar na godzinę 12, jego podpis widnieje pod zleceniem. Autokar podstawiliśmy punktualnie o umówionej porze. Szkoda, że zamawiający autobus nie skontaktował się jakoś z nami jeszcze przed wyjazdem do katedry. Podstawilibyśmy autokar wcześniej. Nie jest jednak naszym błędem, że zrealizowaliśmy kurs zgodnie ze zleceniem – mówi Krzysztof Szmit, prezes MZK w Zamościu, a na dowód wskazuje na zamówienie złożone w jego zakładzie.
Napisz komentarz
Komentarze