Nawałnica w powiecie zamojskim rozpoczęła się w czwartek (20 czerwca) ok. godz. 22.30. Najpierw zaczął padać ulewny deszcz, a potem zerwał się potężny wiatr. Mieszkańcy Horyszowa skryli się wówczas w domach. - Dobrze, że tak się stało, bo jak się potem okazało, wiatr łamał gałęzie i zrywał z dachu fragmenty dachówek i eternitu, a potem z ogromną siłą rozrzucał po całej miejscowości. Naprawdę mogły to komuś zrobić krzywdę – mówi Bartłomiej Sęczawa, mieszkający w Horyszowie artysta-plastyk.
Wichura była wyjątkowo silna i groźna.
Jeden wielki łomot
- W pewnym momencie porywała całe dachy budynków. Jeden z nich przeleciał przez ulicę i zatrzymał się na ponad stuletnim dębie, który stoi przed moim domem. Wręcz owinął się wokół niego. Gdyby nie to potężne drzewo ów dach z całą pewnością uderzyłby w nasz dom. Nie wiem co wówczas mogłoby się stać...
Jak opowiadają mieszkańcy Horyszowa nawałnica trwała podobno tylko kilkanaście minut. W piątek rano mieszkańcy zobaczyli w swojej miejscowości istne pobojowisko.
- Tylko w moim sadzie wiatr zniszczył osiem drzew. Niektóre wyrwał z korzeniami - mówi Bartłomiej Sęczawa.
- Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. To był po prostu jeden wielki łomot. Naprawdę najedliśmy się strachu - opowiada z przejęciem jedna z kobiet z Horyszowa.
Z komunikatu Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Zamościu wynika, że w Horyszowie uszkodzonych zostało pięć budynków, w tym trzy mieszkalne, jeden gospodarczy i jeden – jak to określono "usługowo-magazynowy". Ten ostatni wyrządził chyba najwięcej szkód.
- W wyniku silnych wiatrów został on przemieszczony i spadł na budynek mieszkalny zrywając w drodze napowietrzną linię energetyczną. Połamał też drzewa, które zablokowały przejazd na drodze krajowej – informuje mł. bryg. Andrzej Szozda, oficer prasowy Komendy Miejskiej PSP w Zamościu.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze