Warto przypomnieć, że w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych bodaczowska ekipa grała na poziomie czwartej ligi, a murawa na miejscowym stadionie była tak dobra, że trenował na niej Hetman Zamość. Nic zatem dziwnego, że gdy w 2000 roku zapadła decyzja o wycofaniu zespołu z rozgrywek ligowych (zamojska klasa okręgowa), wielu przepowiadało koniec piłki w Bodaczowie. Te czarne wróżby na szczęście się nie sprawdziły i dzięki grupie pasjonatów powołany został do życia Bodaczowski Klub Sportowy o nawiązujących do tradycji barwach zielono-czerwono-żółtych.
– Przez wiele lat przewijały się dyskusje o tym, żeby reaktywować klub. Brakowało jednak konkretów. W końcu jednak znaleźli się odpowiedni ludzie i dzięki wsparciu gminy Szczebrzeszyn oraz miejscowych zakładów tłuszczowych się udało – mówi Zenon Wajstuch, który w przeszłości grał w miejscowej ekipie, a teraz stanął na czele nowego zarządu. – Złożyliśmy już dokumenty licencyjne do LZPN i jesienią zagramy w klasie B.
Wiceprezesami zostali Zbigniew Karol i Stanisław Wasylko, skarbnikiem Piotr Kłus, a członkiem zarządu Tomasz Kłus.
– Pierwszym zadaniem, przed którym stanęliśmy, było przywrócenie do normalnego stanu murawy – zauważył Piotr Kłus. – Po kilkunastu latach nieużytkowania stadion przypominał młody las, a bramki ledwie wystawały ponad chaszcze. Skrzyknęliśmy się i zaczęliśmy od karczowania. Później dzięki wsparciu wielu osób udało się nam doprowadzić boisko do stanu, w którym można już na nim normalnie trenować. Korzystając z okazji, chciałbym podziękować tym wszystkim osobom, które nam pomogły. Okazało się, że mamy bardzo wielu sympatyków.
Słowa te znalazły potwierdzenie w czasie pierwszego oficjalnego meczu BKS Bodaczów, gdy na wałach okalających stadion pojawiło się ponad 150 kibiców. I nie zraziło ich wcale, że miejscowi w ramach rozgrywek Pucharu Starostów przegrali 1:3 (0:3) z Inter-Baum Zamość.
– Trudno, żeby po kilku treningach i kilkunastu latach przerwy powstał od razu zespół. Małymi kroczkami robimy swoje, a młodzi chłopcy niech spokojnie i bez presji uczą się piłki – przyznał Stanisław Wasylko, jeden z najlepszych graczy w historii bodaczowskiej piłki.
Autorem historycznej bramki dla BKS Bodaczów był 37-letni Łukasz Bednarz, co stanowi niezwykłą klamrę spajającą dwa pokolenia graczy.
– Miałem kilkanaście lat, gdy Bolmar przeżywał swoje najlepsze lata. Wychowałem się w bloku obok stadionu i spędzałem na boisku całe dnie. Później długie lata marzyłem, żeby jeszcze kiedyś na nim zagrać. Dzisiaj jestem po prostu szczęśliwy – powiedział tuż po meczu Łukasz Bednarz, który popisał się pięknym strzałem w samo okienko, zdobywając pierwszego gola w historii BKS.
Jak podkreślają w Bodaczowie, klub ma służyć swoim chłopakom i o żadnej armii zaciężnej nie ma mowy.
– Trenujemy dwa razy w tygodniu, a zdecydowana większość drużyny to młodzi chłopcy z okolicy. Do rozgrywek zgłosimy też paru doświadczonych graczy, którzy pamiętają jeszcze czasy Bolmaru i Palmy, ale pierwszeństwo zawsze będzie miał młodzież – zapewnia trener Paweł Berdak.
CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W WYDANIU PAPIEROWYM I W E-WYDANIU.
Napisz komentarz
Komentarze