"Lecę samolotem (...), a tu aż mnie podrzuciło: na przestrzeni trudno mi nawet powiedzieć jak dużej kotłuje się ogromna masa, najpierw idą czołgi, potem kawaleria, znowu czołgi, znowu kawaleria... – notował polski pilot wojskowy pchor. Włodzimierz Miksa w zapiskach dotyczących 17 września 1939 r. "Myślę, trzeba się zorientować ile jest tego; nie mogę: masa, masa. Wracam do Petlikowic, dochodzę do miasta, w którym stały kolumny i widzę jak batalion zmotoryzowany KOP wali co sił w kierunku bolszewików. Jestem pewien, że będą się bić, muszę im pomóc".
A dalej notował: "Zawsze coś znaczy zamieszanie wywołane przez samolot. Teraz jest mi wszystko jedno – pikuję, strzelam w kupę koni, jest tego tyle, że nie potrzebuję specjalnie celować. Niestety, wszystko ma swój koniec – karabiny przestały strzelać, brak amunicji".W kraju nadal walczyło z Niemcami ponad 20 polskich dywizji. Sowiecki atak zmienił sytuację. Dlatego marszałek Edward Rydz-Śmigły, wódz naczelny polskich wojsk, wydał rozkaz ogólnego wycofania się na Rumunię i Węgry. To, co się działo na wschodniej granicy było zatrważające. "Było oczywiste, że idzie na nas Azja" – pisała 17 września nauczycielka Maria Bieniasz z Nowego Sioła w woj. wołyńskim.
19 września wojska sowieckie zajęły Wilno, dzień później były pod Grodnem i Lwowem. Szybko poznaliśmy prawdziwe oblicze Armii Czerwonej także na Zamojszczyźnie. W budynku Szkoły Powszechnej w Grabowcu działał w drugiej połowie września 1939 r. wojskowy Szpital Polowy nr 993. Przebywało w nim ponad 30 rannych polskich żołnierzy. Komendantem szpitala był kpt. dr med. Henryk Wiślicki. Rannymi opiekował się także kpt. lek. Henryk Wasilewski oraz ppor. lek. Marian Fiuto. Gdy 25 września Sowieci dotarli do Grabowca, weszli także do tego szpitala. Jeden z żołdaków od razu strzelił do kpt. Wiślickiego, który upadł w drzwiach. Potem ze szpitala wyprowadzono kpt. Wasilewskiego. Jeden z Rosjan pchnął go wówczas bagnetem w pierś. Natomiast ppor. Fiuto został zastrzelony w szpitalnej sali, podobnie jak dwóch rannych. Innych żołnierzy Sowieci ustawili na ulicy. Część z nich zastrzelono, pozostałych popędzono na grabowiecką górę. Tam zostali zamordowani.
W Rogalinie, niedaleko Husynnego do sowieckiej niewoli dostało się trzech polskich oficerów oraz 23 szeregowych. Dowódcy polskiego oddziału (w randze majora) kazano rozebrać się do bielizny. Został zabrany na teren cukrowni Strzyżów. I ślad po nim zaginął. 25 innych jeńców Rosjanie poprowadzili do majątku w miejscowości Hussynne i tam zamordowali ich bagnetami. Kilkudziesięciu polskich żołnierzy ujętych pod Tyszowcami oprawcy także zabili w ten sposób. Przykłady można mnożyć... Rosjanie jednak po kilku tygodniach wycofali się z Zamojszczyzny, zabierając ze sobą tysiące więźniów. Wiele z tych osób nigdy nie powróciło do kraju. Zginęli m.in. w Katyniu.
Tragedię września 1939 r. wspominano w sobotę (14 września) na Rynku Wielkim w Zamościu i na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie podczas wydarzenia pod nazwą "Iskra Pamięci".
Napisz komentarz
Komentarze