Bookcrosing wymyślił programista komputerowy Ron Hornbaker. Idea ta narodziła się w 2001 r. w Stanach Zjednoczonych. Niecodzienne zjawisko polega na nieodpłatnym przekazywaniu książek metodą "podaj dalej". Wystarczy zostawić przeczytaną książkę w miejscu publicznym (stoliki, regały, gabloty, biblioteczki plenerowe), po to, by znalazca mógł ją przeczytać i znów puścić w obieg. Taka globalna biblioteka, bez żadnych ram instytucjonalnych, opłat i kart bibliotecznych.
Jak mówi Jolanta Niwińska, ogólnopolski koordynator bookrosingu, książki powinny podróżować, krążyć z rąk do rąk, by mogły żyć i spełniać swoje zadanie. W tej podróży ważne jest to, że po prostu są czytane. Nie są ozdobami na półkach, stają się ogólnodostępne. A więc żyją, bo nas uczą, bawią, zaskakują – dodaje.
Wędrująca książka w bramie
Od 2015 roku Spółdzielnia Socjalna "Sami Swoi" proponuje swoim gościom, turystom i mieszkańcom miasta półkę z wędrującą książką. W godzinach otwarcia baru (w sezonie zimowym od godz. 9 do 19) można przystanąć na chwilę, by na półkach wyszukać coś dla siebie. Ludzie chętnie tu zaglądają nie tylko po to, aby zabrać książkę, ale przynoszą swoje już przeczytane, znalezione, odziedziczone, pozostawione na strychach i pustych domach. Każda z książek jest przeglądana, ostemplowana pieczątką spółdzielni i wędruje na półkę. A stamtąd... do czytelnika.
– "Weź, przeczytaj i podaj dalej" – takie hasło nam przyświeca. Ludzie czytają książki i to nas bardzo cieszy. Czasami widzimy "nasze książki" w rękach czytelników. Jest taki jeden pan, który do nas przychodzi, zabiera i czyta sobie na ławeczce na Rynku Wielkim czy Wodnym – mówi szefowa spółdzielni Barbara Farjon, czytelniczka.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze