Trzy dni wcześniej grad wielki jak piłeczki pingpongowe wytłukł hektary upraw, pobił panele fotowoltaiczne, uszkodził szyby w samochodach. "Boże, za co to?" – pytają mieszkańcy wsi, których dwukrotnie dotknął żywioł.
Zerwało dach do góry i położyło go na to samo miejsce, po czym rzuciło go na wiatę, łamiąc ją na strzępy. A następnie wyniosło na pszenicę. Jak żyję, czegoś takiego jeszcze nie widziałem – kręci głową Jerzy Kazański, strażak OSP Honiatyczki.
W ten czwartkowy wieczór, kilka godzin później ludzi znowu ogarnęła trwoga. Nadciągała kolejna nawałnica. Przyniosła ulewny deszcz i kolejne zniszczenia.
– Ileż można wycierpieć? – rozkładają ręce gospodarze.
Cztery dni wcześniej wsie na pograniczu powiatów hrubieszowskiego i tomaszowskiego dotknął grad wielkości piłek pingpongowych.
Relacje naszych reporterów z miejsc, w których straty są największe znajdziecie w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze