W przeszłości dwa razy zamojski OZPN wyznaczał taką właśnie liczbę uczestników rywalizacji w „okręgówce”, ale w obu przypadkach w końcowej tabeli rozgrywek znalazło się siedemnaście drużyn. Po rundzie jesiennej sezonu 1999/2000 z dalszego udziału w rozgrywkach zrezygnował Huragan Stefankowice, a wyniki meczów rozegranych z udziałem tego zespołu zostały anulowane. W następnym sezonie w ogóle nie wystartował Bolmar Bodaczów.
Niektórym nie spodobało się powiększenie ligi o dwa kluby. To wiąże się bowiem z dodatkowymi kosztami – każdy będzie musiał rozegrać cztery mecze więcej, a nawet przy piętnastu kolejkach w rundzie większości trudno związać koniec z końcem. Dokooptowanie Oriona Dereźnia nastąpiło przed rezygnacją Cosmosu Józefów. Było słuszne, chociażby ze względów szkoleniowych, bo parzysta liczba uczestników nie zmusza nikogo do pauzowania (upada argument „pauza wybiła nas z rytmu meczowego”). Zawrócenie Oriona do klasy A byłoby wielce niestosowne. To tak, jakby dać dziecku cukierek, a następnie zabrać, gdy ono go już rozpakowało i zamierzało skonsumować. Oczywiście wszystkich zadowolić się nie da. Znaleźli się malkontenci, którzy jednak powinni spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. Jak zareagowaliby, gdyby to właśnie ich klub dostał takiego cukiereczka w postaci awansu, a następnie – gdyby został pozbawiony tej słodkości?
Zamojski OZPN rozwiązał problem z klasą. Lepiej bowiem, by kluby równały w górę niż w dół. Awanse zawsze niosą za sobą więcej dobrego niż degradacje. Każda promocja szczebel wyżej to dobry bodziec dla rozwoju lokalnej piłki nożnej. Brak spadkowiczów z IV ligi i aż sześciu beniaminków z klasy A może negatywnie wpłynąć na poziom rywalizacji, jednak chyba nikt z sympatyków zamojskiej klasy okręgowej nie ma wątpliwości, że czekają nas kolejne atrakcyjne rozgrywki, które nadal będą uważane za „najciekawszą ligę świata”.
Napisz komentarz
Komentarze