Najwięcej kaplic i krzyży na Zamojszczyźnie można podobno zobaczyć w gminie Biłgoraj. W niektórych miejscach stoją one niemal przy każdym domostwie, w odległości kilkudziesięciu metrów od siebie. Część z nich ma ponad 100-letni rodowód, inne są współczesne. Są one oznaką religijności mieszkańców i jednym z elementów bogatej, fascynującej kultury ludowej.
Rzeczywiście w naszej gminie kapliczek i krzyży jest bardzo dużo. I one na pewno nas wyróżniają – mówi Teresa Różańska, sekretarz gminy Biłgoraj. – W ewidencji zabytków mamy 230 obiektów zabytkowych. Są to głównie stare kapliczki różnego typu oraz krzyże – dodaje Joanna Szkutnik, pracownik wydziału organizacyjno-administracyjnego gminy Biłgoraj. – Najwięcej można ich spotkać w miejscowości Ciosmy i Bukowa. W innych wsiach także ich nie brakuje. Coraz więcej turystów docenia ich urodę.
Na skraju rosyjskiego imperium
Nie wszystkie są takie same. Przy mostach i brodach stawiano niegdyś kapliczki z figurami Jana Chrzciciela, a w okolicy bagien i rozlewisk Jana Nepomucena. Wspomagały ich inne, religijne „budowle”. Gdy np. pojawiły się jakieś wieści o epidemiach, ustawiano z różnych stron miasteczek i wsi tzw. karawaki.
Były to najczęściej wysokie, dwuramienne krzyże, które chroniły mieszkańców przed morowym powietrzem. „Zwykłe”, łacińskie krzyże ustawiano także na rozstajach dróg, które były podobno ulubionymi miejscami nieczystych mocy. Były one wysokie (nawet 7 czy 8-metrowe), a to dlatego, żeby „w miarę ugniwania w ziemi, można je było wielokrotnie, ponownie w ziemi zakopywać, dopóki zupełnie nie zmalały”. Jak tłumaczył na początku XX w. Zygmunt Gloger, znakomity etnograf i folklorysta, takie „zakopywanie i podbieranie” krzyży odbywało się najczęściej jesienią, tuż po Zaduszkach.
Przy drogach stawiano także figury Matki Boskiej czy różnych świętych (fundowano je np. w podzięce za uratowane zdrowie, szczęśliwe małżeństwo itd.), a także np. figury Chrystusa Frasobliwego. Zbawiciel był przedstawiany w pozycji siedzącej, z głową wspartą na dłoni. Dumał podobno „nad nędzą polskiego ludu”.
Ludzie wierzyli kiedyś, że owe malownicze kapliczki strzegą ich przed złymi mocami, chronią zbłąkanych wędrowców i orędują za nami do Boga. Tak jest także dzisiaj.
– Podobne kapliczki i krzyże stawiano kiedyś w całym powiecie biłgorajskim i poza nim. Pojawiają się także nowe. Nie mają one u nas raczej jakichś szczególnych cech – zastanawia się Joanna Szkutnik. – Jednak pewien element można tutaj chyba zobaczyć częściej niż gdzie indziej. To charakterystyczne ścianki i daszki za plecami i nad głową przedstawień ukrzyżowanego Chrystusa.
Podobno wiele kapliczek i krzyży upamiętnia ważne wydarzenia dla wiejskich społeczności lub dla poszczególnych rodzin. Są też oznaką religijności miejscowych (ułatwiały metafizyczny kontakt ze światem pozaziemskim). Mogą także świadczyć o czymś innym: o dawnej izolacji. Podczas zaborów powiat biłgorajski znajdował się na skraju potężnego Imperium Rosyjskiego. Nie było tam „kolei żelaznych”, dróg czy przemysłu. Często kiepskiej jakości ziemia nie sprzyjała też rozwojowi rolnictwa. Ponadto lasy Puszczy Solskiej skutecznie izolowały ten zakątek Zamojszczyzny od innych. Także dlatego wytworzył się tutaj odrębny typ mentalności, obyczajów, budownictwa i m.in. form zdobniczych.
Dzisiaj to prawdziwy skarb nie tylko dla miłośników kultury ludowej.
Chołubcie, żurawinówka i śpiew
– W naszej gminie jest wiele szlaków rowerowych, z których coraz częściej korzystają turyści. Niektóre z nich zostały poprowadzone przez malownicze i różnorodne miejsca, bardzo często po starych drogach, używanych kiedyś przez mieszkańców okolicznych wsi – mówi Joanna Szkutnik. – A przecież to właśnie przy nich stawiano kiedyś najwięcej krzyży i kapliczek. Turyści są czasami zdziwieni ich ogromną ilością. Przystają przy nich i oglądają z wielkim zainteresowaniem.
Jadąc po malowniczych drogach i szlakach rowerowych gminy Biłgoraj, można dojechać m.in. do ponad 80-hektarowego rezerwatu przyrody „Obary” (pomiędzy wsiami Dąbrowica i Ciosmy), źródełek rzeki Stok czy po prostu przemierzać piękne lasy.
– Turyści to wszystko łączą. Interesują się naszą tradycją, duchowością i atrakcjami turystycznymi na różnych poziomach. Czasami tak organizują wyjazdy, żeby uczestniczyć w dożynkach, festiwalach sztuki lokalnej czy kiermaszach – opowiada Joanna Szkutnik. – Nie zawodzą się. Mamy przecież znakomitych twórców ludowych. Nadal strugają oni drewniane łyżki, toczą woskowe świece czy malują piękne pisanki. W gminie po staremu pieczony jest tradycyjny chleb czy piróg biłgorajski. Gospodynie przygotowują także kulaszę, chołubcie (gołąbki z kaszą i grzybami) czy krążałki. Można być także ugoszczony żurawinówką, czyli wspaniałą nalewką z żurawiny, która najlepiej rośnie na naszych Obarach. A przecież kuchnia to także ważny element kultury.
W gminie działają trzy koła gospodyń wiejskich i aż kilkanaście zespołów śpiewaczo-obrzędowych. Część z nich zdobywa co jakiś czas ogólnopolskie laury na różnych festiwalach i konkursach. To m.in. Męski Zespół Śpiewaczy i grupa Jarzębina z Bukowej czy zespół Rudzianki z Rudy Solskiej. Ludowi śpiewacy kultywują dawną tradycję, śpiewają archaiczne pieśni oraz organizują m.in. różne widowiska obrzędowe. – Naprawdę gmina ma się czym pochwalić – mówi Joanna Szkutnik.
Napisz komentarz
Komentarze