– Tylko 1:0? – dopytuje rozmówca. – Tak, tylko 1:0, bo ja mam już 86 lat, a większość moich kolegów z zespołu nie żyje – rzekomo mówi Brychczy, najskuteczniejszy piłkarz w ponad stuletniej historii Legii.
„Kici” grał w stołecznym zespole w latach 1954-1972. To były dla piłki nożnej wręcz niewiarygodne czasy. Dziś warunki dla futbolu są zupełnie inne. Trudno zatem w jakikolwiek sposób zestawiać zespoły piłkarskie sprzed kilkudziesięciu lat z tymi współczesnymi. Ale takich porównań wciąż nie brakuje. Ileż to razy starsi, rozczarowani meczem kibice lub byli piłkarze, nawiązują do przeszłości słowami „a za naszych czasów, to...”. Rzeczywiście można czasem przyznać, że „dawniej było jakoś fajniej”.
Dziś rzuca się w oczy przede wszystkim wiek zawodników, uważanych za doświadczonych. Daleko nie trzeba się cofać w czasie, by się przekonać, jakie zaszły pod tym względem zmiany. Kiedy w październiku 1992 r. do Zamościa na mecz II ligi przyjechali Błękitni Kielce, na języki kibiców wpadł pomocnik tego zespołu Leszek Lipka – były piłkarz Wisły Kraków i reprezentacji Polski. Wyróżniał się nie tylko umiejętnościami piłkarskimi, ale także długą brodą i... wiekiem. Miał wtedy 34 lata, a dla widzów był „dziadkiem”. Zamojscy kibice dokuczali mu przez całe spotkanie. Złośliwe radzili, by zajął się już wnukami. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych piłkarz po „trzydziestce” był tak rzadkim zjawiskiem, że aż komicznym. Dzisiaj nawet starsi zawodnicy nikogo już nie dziwią. A w ligach regionalnych piłkarze 40 plus wiodą prym przed młodzieniaszkami. Wygląda na to, że rozgrywki oldbojów mają przyszłość.
Napisz komentarz
Komentarze