To ogromne wyróżnienie nie tylko dla Łukowej, ale całej Lubelszczyzny, bo jak do tej pory jest to jedyny zwyczaj wpisany na tę listę z naszego województwa – cieszy się Wiesława Kubów, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Łukowej.
To właśnie szefowa GOK-u od wielu lat stara się, żeby nie tylko zachować, ale i rozpropagować tradycję łukowskiego dunajowania. – To jej wielka zasługa, że znany tylko na naszym terenie zwyczaj może być kultywowany – przyznaje Stanisław Kozyra, wójt gm. Łukowa. – O Łukowej zrobiło się głośno, dlatego mamy wszyscy z tego satysfakcję.
Pannom pod oknami
Dunajowanie to jedyna w Polsce zachowana tradycja śpiewania kolęd życzących pannom. Zwyczaj istniał na terenie dawnej parafii łukowskiej, która sięgała po Zamch (gm. Obsza) i Rakówkę (gm. Księżpol). Początek parafii zdaje się sięgać połowy XIV w., zwyczaj dunajowania może być dużo starszy. Jak informuje Wiesława Kubów, wykonywane przez kolędników pieśni dunajowe były formą zabiegania o wianek dziewczyny. W role dunajników wcielali się tylko młodzieńcy, którzy w noc św. Szczepana – od godz. 20 czasem do rana – kolędowali pannom pod oknem. Treść pieśni nawiązuje do zamążpójścia i ma na celu symboliczną pomoc w przyspieszeniu planów matrymonialnych w kolejnym roku. Nazwa pieśni dunajowych nie pochodzi od słynnej europejskiej rzeki, tylko od zaśpiewu refrenowego tej formy życzeń („Na dunaj Nastuś, rano po wodę na dunaj”).
Ostatni dunajnik
Zmarły w tym roku w wieku 89 lat Stanisław Ciepla kultywował tradycję dunajowania i przekazywał ją młodszym pokoleniom. W latach 80. wraz z kolegami wyśpiewał pierwszą dla gminy Złotą Basztę na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu. Było to wielkie wyróżnienie, a łukowskie dunaje rozsławiły gminę w całym kraju. Stanisław Ciepla zmarł, ale na szczęście zostawił następców. Kilkanaście lat temu z inicjatywy dyrektor GOK-u, ale pod jego czujnym okiem sztukę dunajowania zgłębiało kilku młodych mieszkańców Łukowej, a dwa lata temu schorowany już dunajnik uczestniczył w projekcie współfinansowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Mistrz Tradycji”, ucząc kilku młodych adeptów dunajowania (żeby śpiewać ze zrozumieniem, chłopcy musieli najpierw nauczyć się tekstów dunajów, co – z uwagi na ich archaiczny język – wymagało niemałego wysiłku). Obecnie w Łukowej jest co najmniej 10 dunajników.
– Drogi panie Stanisławie, zapewniamy cię, że dunaje łukowskie będą śpiewane, a zwyczaj ten niebawem znajdzie się na liście UNESCO – powiedziała podczas pogrzebu Stanisława Ciepli dyrektor GOK-u w Łukowej.
Słowa dotrzymała.
Nie tylko zwyczaje
Niematerialne dziedzictwo kulturowe to tradycje i przekazy ustne, w tym również język, sztuki widowiskowe, zwyczaje, rytuały i obrzędy świąteczne, a także wiedza i umiejętności, związane z rzemiosłem tradycyjnym. Daje ono podstawę do określania własnej tożsamości poszczególnym osobom i całym grupom – społecznym, narodowym, etnicznym, religijnym. Pozwala na znalezienie i nazwanie wspólnych wartości i celów, a także sposobów funkcjonowania. Przyczynia się również do wzrostu poszanowania dla różnorodności kulturowej oraz jest źródłem inspiracji dla ludzkiej kreatywności. Obecnie jest tam 46 pozycji. Oprócz zwyczaju dunajowania, ostatnio wpisane zostały tam: tradycja wypieku kurpiowskiego pieczywa obrzędowego – byśków i nowych latek, pisanie pisanek techniką batikową na Śląsku Opolskim, tradycyjne święcenie pokarmów w Dąbrowie Chotomowskiej, wysiewanie serc i krzyży na polach w okolicach Strzelec Opolskich. Z terenu Lubelszczyzny o podobny wpis starają się Sławatycze ze swoimi brodaczami.
Zaśpiewaj żonie
W tym roku – z uwagi na pandemię – dunajnicy nie będą chodzić po domach. Ale w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia o godz. 20 z głośników w całej Łukowej mają rozbrzmiewać dunaje. Taki jest plan. Powstała tez facebookowa grupa Lubelskie Dunajowanie. Przystąpić do niej może każdy mężczyzna, ale musi się nauczyć fragmentu jednej z pieśni. Następnie ma nagrać tę pieśń i od godziny 20 dnia 26 i 27 grudnia umieścić na grupie. Najlepszy dunajnik zostanie nagrodzony. – Może jakaś osoba publiczna na to się zdecyduje i zaśpiewa swojej żonie, bo to przynosi szczęście – zachęca Wiesława Kubów.
Pytany o dunajowanie wójt Łukowej odparł, że śpiewanie nigdy nie było jego mocną stroną. – W szkole wolałem 10 godzin matematyki, niż jedną śpiewu – śmieje się Stanisław Kozyra. – Ale podziwiam tych, którzy umieją dunajować albo tego się uczą.
Napisz komentarz
Komentarze