Słowo „Katyń” towarzyszyło Romualdowi Szmoniewskiemu, lekarzowi neurologowi z Tomaszowa Lubelskiego, od najmłodszych lat. W domu nie było cenzury, ale jasny przekaz. Dziadek Preyer [czyt. Prajer] został zamordowany przez sowieckie NKWD w Katyniu – wspomina.
Dziś trudno określić datę czy choćby rok, kiedy pierwszy raz usłyszał o Katyniu. Może dlatego, że mama Eligia przy wspólnym oglądaniu rodzinnych zdjęć bardzo często wspominała swojego ojca i słowo Katyń było w nich obecne? W wielu rodzinach temat był przemilczany, u Szmoniewskich przeciwnie. Rodzice nie piastowali żadnych stanowisk, więc nie obawiali się ich utraty i uważali, że prawda jest najważniejsza. Z okresu dzieciństwa pan Romuald zapamiętał szczególnie odwiedzanie grobów bliskich na Wszystkich Świętych. Jego rodzina chodziła zawsze na cmentarz wojenny.
– Pamiętam, zawsze szliśmy na groby poległych żołnierzy walczących w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim, największym starciu kampanii wrześniowej, zaraz po bitwie nad Bzurą. Zawsze zapalałem znicz i obracając się na północno-wschodnią stronę w kierunku Smoleńska, nad grobami poległych odmawiałem pacierz za ich dusze i za dziadka – wspomina.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze