To było w lutym. Pani Zofia wraz z córkami płakały przez całą drogę z kościoła w Wielączy do domu w Zawadzie. – Pod koniec mszy ksiądz powiedział, że jesteśmy patologią i szargamy dobre imię parafii – wspomina pani Zofia. – Padło moje nazwisko, więc nikt nie miał wątpliwości o kogo chodzi. Powiedział, że jak ma się chore dzieci, to się je trzyma w klatce. Jak tak można? Co ja mu zrobiłam?
Od tamtej pory nie były w kościele.
Hydraulik z polecenia
Kobieta mieszka w Zawadzie (gm. Zamość) z trzema córkami. I choć im się nie przelewa, to jakoś dają radę. Dwie młodsze córki chodzą do szkoły, a 26-letnia Gosia uczestniczy w warsztatach terapii zajęciowej. – Ona była zdrowym dzieckiem, ale jak miała 7 lat, to została poważnie ranna w wypadku i przeszła trepanację czaszki – opowiada pani Zofia. – Lekarze nie dawali nam nadziei, ale Gosia chciała żyć. Od tamtej pory inaczej się już rozwijała.
Ma orzeczone upośledzenie umysłowe w stopniu znacznym. Nie pisze, nie czyta, nie umie liczyć. Ale za kilka miesięcy niepełnosprawna intelektualnie Gosia zostanie mamą. – Dziecko zostało poczęte w wyniku gwałtu – podnosi pani Zofia.
Jak do tego doszło? W lipcu ub. roku trzeba było wymienić piec centralnego ogrzewania. To robota dla fachowca. – Koleżanka mi go poleciła, więc go wzięłam do tego pieca – wspomina mieszkanka Zawady.
A 51-letni pan Czesław (imię zmienione), bo o nim mowa, wziął się do roboty. To kawaler. – Cały czas się za Gosią oglądał i mówił, że fajna z niej "laska" – opowiada pani Zofia. – Ja do niego "Ale nie dla ciebie, bo ona chora". Zrobił ten piec, później raz jeszcze się u na pokazał, bo spaw puścił.
Coś ty zrobił?
Na początku listopada Gosia poszła na cmentarz. Na grób ojca. Wróciła z płaczem. Nic nie mówiła. – Jak pytałam, co się stało, to się denerwowała i trzaskała drzwiami – opowiada pani Zofia.
Dwa dni później – na zajęciach terapeutycznych – powiedziała psychologowi, że ktoś ją skrzywdził i że to bolało. – Zadzwoniłam do Cześka i pytam: "Coś ty mojemu dziecku zrobił?", a on na to, że Gosia sama chciała. Przyjechał. Mówił, że nic się nie stało i że ona na pewno nie będzie w ciąży.
Mylił się. W grudniu było już wiadomo, że Gosia jest w ciąży. "O, k...!" – tak miał zareagować na tę wiadomość pan Czesław. – Ale zaraz dodał, że jak się powiedziało "A", to trzeba też powiedzieć "B" i że będzie pomagał w wychowywaniu dziecka – wspomina nasza rozmówczyni. – Nie chciałam robić szumu. Ale jak nie chciał zawieźć Gosi do lekarza, gdy spadł jej poziom cukru, to zrozumiałam, że zaczyna się wykręcać.
Miarka się przebrała, gdy pan Czesław zaczął podjeżdżać pod ich dom i zakłócać spokój – używał klaksonu, krzyczał, że z patologią nie będzie rozmawiał.
Pod koniec stycznia pani Zofia złożyła na policji zawiadomienie o gwałcie, którego miał się dopuścić 51-latek na jej niepełnosprawnej intelektualnie córce. Pisaliśmy o tym w lutym. Przypomnijmy, że śledztwo w tej sprawie prowadzi zamojska prokuratura. Śledczy przesłuchali już pokrzywdzoną, na przesłuchanie czeka sprawca.
Za doprowadzenie osoby upośledzonej umysłowo do obcowania płciowego grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
Więcej w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze