W ciągu ostatniego miesiąca miałem okazję rozmawiać w telewizorze z katolickim księdzem z szerokimi horyzontami i islamskim muftim z takimż samym widnokręgiem myślowym. Obie rozmowy bardzo mi zapadły w pamięć. Obie rozmowy chciałem poprowadzić inaczej, niż w rzeczywistości wyszły. Agresywniej. Nie agresywnie, ale bardziej zadziornie. Ostatecznie obie rozmowy były miłe i fajne. Agresywność zero.
Czy miło i fajnie to źle? Czy lepiej jest poważnie i sieriożnie?
Najpierw sobie pomyślałem, że wyszło tak, bo duchowni, niezależnie od religii, mają w sobie jakiś taki dar, że urobią człowieka w 15 minut w smoltoku o niczym, a kiedy przyjdzie do właściwego gadania na poważnie, to się ten urobiony człowiek nie może wyzbyć wrażenia, że dobroduszny, starszawy zwykle pan w sutannie, chałacie albo w galabii, nie zasługuje na to, żeby się nad nim pastwić i łapać go na wykroku, tylko cierpliwie wysłuchiwać jego mądrych rad o Panu Bogu, aż czas się skończy i dopiero wtedy przyjdzie oprzytomnienie, że stracił szansę na uzyskanie odpowiedzi na pytania, które od zawsze chciał zadać, tylko na religii w szkole wstydził się zapytać
Ale to tylko część prawdy. Półprawda. Albo w ogóle nieprawda, bo prawda najprawdziwsza, jest dużo bardziej trywialna.
Wcale nie rozchodzi się o to, że duchowni mogą nam stępić pazur, zanim ich jeszcze cios dosięgnie, swoją wyuczoną albo przyrodzoną łagodnością baranka, bo mają szósty zmysł i potrafią na dzień dobry otaksować rozmówcę, odkrywając jego prawdziwe intencje. Być może tak jest, nie przeczę. Nie w tym jednak rzecz. Rzecz w tym, mili Państwo, że niezależnie od tego z kim rozmawiamy, o czym, w jakim języku, u podnóża dyskursu naszego, zakorzenia się nasz mental; czy jesteśmy z natury fajni, pogodni i mili, czy gburowaci, próżni i chamscy; czy chcemy, żeby miłą rozmowę w miłym nastroju kontynuować jak najdłużej, czy raczej zależy nam na tym, że kogoś werbalnie sponiewierać, przyprzeć do muru, żeby się wił jak piskorz i żeby nasze było na wierzchu. W mediach polskich tu i teraz, taka obserwacja jest intelektualnym samobójstwem, niemniej jednak, tylko pozornie. Bo wbrew temu, co możemy zobaczyć i przeczytać, ja sądzę, że wciąż jeszcze można dowiedzieć się wielu fajnych i mądrych rzeczy od fajnych i mądrych ludzi, pozostając w dobrym humorze i w dobrych relacjach; że rzeczowa rozmowa nadal jest możliwa; że prowadzący wywiad potrafi zejść z pierwszego planu i dać mówić zaproszonemu gościowi. Tak, mili Państwo, to wciąż dziś jest możliwe. Trzeba jednak do tego wypełnić pewne niezbędne, ogólnoludzkie minimum-być z natury miłym i pogodnym człowiekiem. Wtedy nawet ponurak z którym przyjdzie nam gadać poczuje, że mając naprzeciw siebie kogoś miłego, bez sensu jest brnąć w dialog najeżony uszczypliwościami i półsłówkami, i albo rozmawiamy jak ludzie, albo kończymy tę parodię, z szacunku dla słowa nazywaną jedynie rozmową. Bo, proszę mi wierzyć, nadal warto rozmawiać…ale nie z każdym.
-------------------------
Jarosław Ważny ur. 27.10.1982 r . w Tomaszowie Lubelskim. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Dziennikarz, puzonista zespołu „Kult”. Współgospodarz audycji "Radiokomitet" w Superstacji.
Napisz komentarz
Komentarze