Jaka idea przyświecała konferencji i dlaczego odbyła się ona w Zamościu?
– Chciałbym podkreślić udział Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej z siedzibą w Zamościu, dlatego że treści wypowiedziane z auli uczelnianej mają wagę edukacyjną. Po drugie, nie do przecenienia jest to, co uczynił w tym roku prezydent Zamościa Andrzej Wnuk, wyrażając swoje stanowcze weto wobec propagandy banderyzmu na Ukrainie (po tym, jak stadion w Tarnopolu otrzymał imię dowódcy UPA Romana Szuchewycza, Zamość zawiesił stosunki z tym ukraińskim miastem i zrezygnował z realizacji wspólnego projektu dofinansowanego ze środków unijnych – przyp. red.). To było pięknym i szlachetnym gestem i przykładem dla całej Polski. W Polsce, jak długa i szeroka, odradza się wrażliwość na sprawy upamiętniania ludobójstwa ukraińskiego na narodzie polskim. Impuls, który wyszedł z Zamościa dzięki szlachetnej i patriotycznej postawie pana prezydenta, odbił się głośnym echem w kraju. W ślad za Zamościem poszły inne samorządy. Tutaj jest dobry klimat do głoszenia prawdy. To, że taka konferencja odbyła się w Zamościu, może być rękojmią, że choć pokolenie świadków ludobójstwa kiedyś odejdzie, to pamięć o zbrodni wołyńskiej zostanie.
Pamięć to jedno, a co z polsko-ukraińskim pojednaniem. Czy jest ono możliwe?
– Pojednanie jest kolejną czynnością w hierarchii obowiązków, które na nas spoczywają. Pierwszym jest uczczenie ofiar ludobójstwa i przywrócenie w całej rozpiętości prawdy na temat ludobójstwa. W Polsce obowiązuje niepojęta cenzura dotycząca – w przeciwieństwie do niemieckiego i sowieckiego – ukraińskiego ludobójstwa. Stąd dążenie do tej prawdy coraz bardziej się radykalizuje i ta prawda wybrzmi prędzej czy później, chociażby w postaci odważnego pomnika „Rzeź Wołyńska”, który dzięki wójtowi i radnym stanie w gm. Jarocin na Podkarpaciu. Z drugiej strony, za granicą wschodnią mamy potężny kraj, który zbanderyzował się obecnie całkowicie. Wierzymy jednak, że opamiętanie przyjdzie. Pojednanie musi nastąpić, ale w prawdzie. Zaproponowaliśmy Kresową Nagrodę Pojednania Polsko-Ukraińskiego „CONCORDIA”, która w tym roku po raz pierwszy została przyznana: metropolicie lwowskiemu abp. Mieczysławowi Mokrzyckiemu, szefowej zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu Janinie Kalinowskiej, pisarzowi Stanisławowi Srokowskiemu (na kanwie zbioru jego opowiadań „Nienawiść” powstał film „Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego – przyp. red.) oraz – pośmiertnie – Szczepanowi Siekierce, wieloletniemu szlachetnemu prezesowi Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu. Nagrody będą co roku przyznawane osobom, które w sposób odważny głoszą prawdę. Na patronów tego pojednania nasze środowiska wytypowały metropolitę lwowskiego abpa Józefa Bilczewskiego i greckokatolickiego biskupa stanisławowskiego Grzegorza Chomyszyna. Obaj identyfikowali się ze swoimi narodami, ale przestrzegali przed radykalnym nacjonalizmem antychrześcijańskim. Na Ukrainie są osoby, które głoszą prawdę o ludobójstwie, ale z uwagi na obowiązującą w tej chwili ideologię banderyzmu, muszą być w ukryciu. Wierzymy, że to się zmieni.
11 lipca obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd pomysł na zorganizowaniu marszu w Lublinie?
– Marszu Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej odbył się w Lublinie po raz pierwszy. To oddolna inicjatywa. Takie marsze powinny odbywać wszędzie. Szczątki większości naszych rodaków, którzy zginęli na Wołyniu czy w Małopolsce Wschodniej, walają się do tej pory po polach i odnajdywane są na wysypiskach śmieci. Nie zapomnijmy o nich. 11 lipca 1943 r. oddziały UPA, wspierane przez ukraińskich chłopów, dokonały skoordynowanego napadu na 99 polskich miejscowości na Wołyniu, mordując mężczyzn, kobiety i dzieci. To była Krwawa Niedziela.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze