O Kindze Dyniec przy okazji różnych akcji charytatywnych pisaliśmy w „Kronice Tygodnia” wielokrotnie. Dziś przedstawiamy jej osobę nieco szerzej, ponieważ została ona zgłoszona do plebiscytu Perły Biznesu w kategorii Dobroczyńca Roku.
Kinga Dyniec z zawodu jest nauczycielką WF-u, animatorem kultury i instruktorką fitness. Prywatnie żoną, mamą dwójki dzieci i właścicielką dwóch psów. Mieszka w Tyszowcach. I to tam od lat udziela się społecznie.
– W wakacje, po skończeniu studiów, spotkałyśmy się z koleżankami w Tyszowcach i postanowiłyśmy urządzić sobie turniej piłki ręcznej. Tuż przed nim pomyślałyśmy, że skoro gramy, to zbierzemy przy okazji jakieś pieniądze dla uczniów ze szkoły w Tyszowcach. Tam od września miałam zacząć pracę. Pani dyrektor zasugerowała, że jest tam chora gimnazjalistka, więc zgodziłyśmy się, że pierwszą zbiórkę przekażemy dla niej. Pamiętam, że zebrałyśmy wtedy 550 zł. Tak się zaczęło. Przez 3 lata kontynuowałyśmy ten turniej pod nazwą „Gra o wszystko”. Potem doszła Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i inne eventy charytatywne – opowiada Kinga Dyniec.
Działalność społeczną prowadzi już w ten sposób jedenasty rok.
Od pewnego czasu wraz ze znajomymi organizuje niedzielne imprezy charytatywne. Ostatnio była niedziela dla Łukasza Konopki chorego na glejaka mózgu. Już planowana jest kolejna niedziela. Tym razem Andżeliki.
Z większością osób, którym Kinga Dyniec pomaga, utrzymuje kontakt. Działa lokalnie, ale nikomu z daleka kto się do niej odezwie pomocy nie odmawia.
– Ludzie idą za emocjami. Jeśli kogoś znają, to chętniej pomagają – tłumaczy.
Działalności społecznej Kinga Dyniec poświęca sporo swojego czasu. Lubi to.
– Nie miałam planu, żeby to robić. Tak wyszło, a jak zobaczyłam, że można komuś pomóc, to nie mogłam przestać. To uskrzydla. To wielka zasługa moich znajomych. Mówią do mnie czasem „Kinga bez ciebie by nie było nas”, a ja mówię i wiem, że tak jest „bez was nie byłoby mnie”. Razem zawsze można zdziałać więcej dobra – dodaje Kinga Dyniec.
Napisz komentarz
Komentarze