Budzyń to mała wioska. Liczy ok. 40 numerów. Miejscowość administracyjnie należy do gm. Księżpol. Wyjątkiem jest kilka domów, w tym 4 niedawno postawione. Ich mieszkańcy sprawy urzędowe załatwiają w Łukowej. – Bo to nasi mieszkańcy, którzy przynależą do sołectwa Chmielek II – informuje sekretarz gm. Łukowa Stanisław Pokarowski.
Skąd ten galimatias? Nikt nie pamięta. Granica pomiędzy gminami przebiega wzdłuż drogi powiatowej: po jednej stronie jest gmina Łukowa, po drugiej – Księżpol. Część mieszkańców tego właściwego, jak podkreśla sekretarz gm. Łukowa, Budzynia zaproponowała, żeby cała miejscowość (wraz z domostwami znajdującymi się obecnie w chmieleckim sołectwie) należała do gm. Księżpol. Pod wnioskiem, który trafił na biurko wójta gm. Księżpol, podpisało się 17 osób. – Wnioskodawcy chcą przyłączyć do gminy Księżpol nie tylko tych siedem posesji z naszej gminy, ale przede wszystkim 15,64 ha gruntów – opowiada Stanisław Pokarowski. – To głównie atrakcyjne działki budowlane. Co ciekawe, pod wnioskiem nie podpisał się żaden z mieszkańców, których bezpośrednio dotyczyłaby sprawa korekty granic.
Nie przenoście do Księżpola
Wniosek o wprowadzenie zmian granic administracyjnych gm. Księżpol w odniesieniu do miejscowości Budzyń wpłynął do Urzędu Gminy Księżpol. Wójt Księżpola Lech Rębacz zwrócił się następnie do władz gm. Łukowa o wyrażenie opinii w przedmiotowej sprawie. – Rada Gminy podjęła uchwałę w sprawie przeprowadzenia konsultacji społecznych z mieszkańcami sołectwa Chmielek II – relacjonuje sekretarz gm. Łukowa.
Zorganizowano je w marcu. Frekwencja była marna. W zebraniu wzięło udział tylko pięciu gospodarzy, w tym dwóch mieszkańców, którzy przy ewentualnej zmianie granic pomiędzy gminami zostaliby przeniesieni do gm. Księżpol. – W tajnym głosowaniu wszyscy opowiedzieli się przeciwko proponowanej zmianie granic – wspomina Anna Wesołowska, sołtys Chmielka II, która brała udział w rzeczonych konsultacjach.
Nic dziwnego, że pod koniec marca Rada Gminy Łukowa jednomyślnie wydała negatywną opinię w tej sprawie. – Nie ma co się dziwić, bo żaden odpowiedzialny samorząd nie chciałby się pozbyć lekką ręką mieszkańców, gruntów i wpływów z podatków – mówi Stanisław Pokarowski. – Zdajemy sobie sprawę z faktu, że ta opinia nie jest wiążąca, ale z całego tego zamieszania wypływa wniosek, że na siłę nie można ludzi uszczęśliwiać.
Dodaje, że kompetencje samorządu w tym temacie zostały wyczerpane.
Napisz komentarz
Komentarze