Składowisko odpadów zlokalizowane jest na posesji przy ul. Zwierzynieckiej w Biłgoraju (osiedle Sitarska-Kępy). Gromadzone od trzech lat śmieci śmierdzą i są siedliskiem insektów. Wszystko dzieje się wśród zabudowań jednorodzinnych i rzut beretem od centrum miasta. – Wszelkie dotychczasowe próby administracyjno-karnego wyegzekwowania uprzątnięcia składowiska stały się nieskuteczne – wyjaśnia Bogdan Kiełbasa, przewodniczący rady osiedla Sitarska-Kępy. Dodaje, że sprawa jest niezwykle skomplikowana pod względem prawnym, a przez to niemal niemożliwa do rozwiązania. Stąd apel do burmistrza. Ponad 120 mieszkańców podpisało się pod petycją skierowaną do władz miasta. Proszą w niej o pomoc w uprzątnięciu składowiska.
Fetor i szczury
Sprawa ma swój początek w 2019 roku. Młody przedsiębiorca chciał otworzyć sklep z odzieżą używaną. Potrzebne mu było pomieszczenie, które miałoby spełniać rolę magazynów. Wówczas kilku przedsiębiorców wyraziło zgodę na podpisanie z nim umów najmu pomieszczeń, którymi dysponują, z przeznaczeniem na magazynowanie używanych tekstyliów. Takich lokalizacji było kilka na terenie miasta. Umowy, mimo że okres wypowiedzenia wynosił w nich trzy miesiące, zostały rozwiązane po kilku dniach.
Problem nasilił się wraz z letnimi upałami. W wyniku postępującego rozkładu zgromadzonych odpadów, fetor rozchodzi się po całej okolicy. Żeby tego było mało, teren upodobały sobie szczury, których populacja w tym miejscu wzrasta z roku na rok. Mieszkańcy obawiają się o swoje zdrowie.
Odpady czy tekstylia?
Władze miasta sytuacją od początku były zaniepokojone. – Już wówczas docierały do nas sygnały, że mogą to nie być tekstylia, a odpady. Bez koncesji nikt na swoje podwórko nie może przyjąć odpadów. Tylko przedsiębiorstwa posiadające koncesje mają prawo gromadzić, składować i przetwarzać odpady. Mając pewne podejrzenia co do tego, co może się tam znajdować, zgłosiliśmy sprawę na policję oraz do prokuratury – tłumaczy burmistrz Janusz Rosłan.
Prokuratura zajęła się sprawą, po czym odmówiła prowadzenia postępowania. Twierdziła, że zgromadzone tekstylia nie są odpadami, a ich gromadzenie ma związek z planami przedsiębiorcy. Wszak miał powstać sklep z odzieżą, a do tego młody biznesmen potrzebował lokali i magazynów. Miasto na tę decyzję prokuratury złożyło zażalenie do sądu. Ten przychylił się do stanowiska prokuratury uznając, że na posesji nie są gromadzone odpady, a tekstylia. – Sąd uznał, że nie zagrażają one środowisku i decyzja prokuratury była słuszna. Oddalił nasze zażalenie – twierdzi Janusz Rosłan.
Władze miasta nie składały broni. Wydały decyzję dla właściciela nieruchomości, aby usunął składowane odpady. Ten zaskarżył ją do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które w przeciwieństwie do prokuratury uznało, że są to odpady i decyzja o ich uśnięciu powinna być wydana nie na właściciela nieruchomości, a właściciela tekstyliów.
– Jeśli to były od początku odpady, to właściciel nieruchomości nie powinien ich przyjąć na swoją posesję. Jeżeli były to tekstylia, a nie odpady, to znaczy, że stały się nimi w momencie jak zostały usunięte na dwór – mówi burmistrz.
Więzienie zamiast biznesu
Problem komplikuje fakt, że właściciel odpadów przebywa w zakładzie karnym. – Wydanie przez miasto decyzji o usunięciu odpadów na niego spowoduje to, że będziemy musieli jako miasto pokryć koszt ich usunięcia. Ten przedsiębiorca odbywa obecnie karę pozbawienia wolności i nie ma ani grosza, aby zapłacić za wywóz śmieci – twierdzi burmistrz.
Zdaniem włodarza sytuacja taka jest ewenementem na skalę kraju. – Podobnej sytuacji jeszcze w Polsce nie było. Były zdarzenia, że nieuczciwi kombinatorzy podrzucali na prywatne posesje odpady widząc, że gdzieś jest np. niezamieszkana nieruchomość. Podjeżdżał samochód, wyładowywał śmieci i znikał. Nikt nie był w stanie ustalić właściciela odpadów. Wówczas koszty ich usunięcia ponosiła gmina – tłumaczy. Zaznacza, że tutaj sytuacja jest inna. Przedsiębiorcy zawarli umowę najmu. Wynajem miał przynosić zyski.
Nie ma chętnych do sprzątania
– Nie widzę przesłanek, aby miasto było czymś w rodzaju firmy ubezpieczeniowej i aby musiało ponosić koszty nieudanego interesu przedsiębiorcy – tłumaczy włodarz. Dodaje, że radcowie prawni biłgorajskiego magistratu stoją na stanowisku, że sprawa powinna być rozwiązana na drodze cywilnej, skoro między przedsiębiorcami była zwarta umowa cywilno-prawna. – To sprawa pomiędzy wynajmującym a najemcą. Problem ten powinien być załatwiony na drodze cywilnej – dodaje.
W sytuacji gdy Samorządowe Kolegium Odwoławcze wyda gminie decyzję o usunięciu tych odpadów, wówczas ta będzie musiała to zrobić i wyłożyć na to pieniądze. Szacunkowy koszt uprzątnięcia posesji to grubo ponad 100 tys. zł. – Jeśli tak się stanie, to za nieudany interes przedsiębiorcy zapłacą wszyscy mieszkańcy miasta – tłumaczy Rosłan.
Zdaniem burmistrza obecnie nie ma przesłanek, aby wydatkować tak duże środki z budżetu miasta.
Napisz komentarz
Komentarze