Zgromadzenie, w którym miało wziąć udział około 300 osób, a wzięło o ponad 100 więcej, rozpoczęło się w piątek (15 lipca) po południu na przystanku kolejowo-autobusowym przy ul. Peowiaków.
Nie chcemy ochłapów
Dariusz Grechuta mieszka w Żdanowie, gdzie prowadzi warsztat samochodowy. – Ludzie myślą, że jeśli zostaniemy wywłaszczeni, to dostaniemy w zamian duże pieniądze – mówi pan Dariusz, który był jednym z organizatorów protestu. – To nie jest prawda. Do wysiedlenia przewidziano dom moich rodziców, mój warsztat, w którym prowadzę działalność gospodarczą oraz mój nowy dom, do którego właśnie miałem zamiar się wprowadzić. Jeśli rzeczywiście będzie taka sytuacja, że zostaniemy wywłaszczeni, to chcemy godziwe pieniądze za nasze domy, budynki gospodarcze i warsztaty. Nie ochłapy.
Mieszkańców gminy Zamość, w tym takich miejscowości jak m.in. Żdanów, Mokre i Zwódne, wspierali nie tylko zamościanie. W marszu wzięły udział również silne reprezentacje Bełżca oraz gminy Izbica. – Razem gramy do jednej bramki – powiedział nam Arkadiusz Danielak, szef komitetu społecznego z Izbicy.
– Władza szykuje dla osób przewidzianych pod wywłaszczenia niekorzystne zmiany w ustawie o gospodarce nieruchomościami. Chcą z nas zrobić dziadów i puścić nas torbami, dlatego się zbieramy i protestujemy, bo nie można dopuścić do zmarnowania dorobku pokoleń.
Chodźcie z nami
Uczestnicy protestu przeszli ul. Peowiaków do ronda na skrzyżowaniu z Piłsudskiego i Sadową, a stamtąd na Rynek Solny (pierwotnie marsz miał się zakończyć na Rynku Wielkim, ale organizatorzy nie dostali na to zgody z uwagi na odbywający się tam koncert w ramach festiwalu „Eurofolk”). Było ich słychać, bo mieli ze sobą gwizdki, trąbki, znalazł się i bęben, a od czasu do czasu zawyła syrena. Na transparentach widniały hasła jak np. „Nie burzcie naszych domów” czy „Stop złodziejskim wywłaszczeniom”, skandowano hasła, m.in. „Stop wywłaszczeniom” i „Horała robi z nas wała”, ale też zachęcano zamościan do przyłączenia się do protestu. Przez megafon puszczano też historie ludzi, których domy przeznaczone są do wyburzenia, w tym jak Dariusza Grechuty, nowe, niezamieszkałe.
Nad bezpieczeństwem uczestników przemarszu czuwała zamojska policja, którą wspierali m.in. strażacy z OSP w Mokrem. – Nie można być obojętnym, gdy niektórym mieszkańcom grozi utrata dorobku życia – powiedział nam Grzegorz Antoniuk, strażak i sołtys Mokrego.
To nie koniec
Na Rynku Solnym głos zabrał m.in. Krzysztof Grabczuk, chełmski poseł Koalicji Obywatelskiej. – Na krzywdzie ludzkiej nie można prowadzić żadnych inwestycji – powiedział.
Nawiązał też do wojny na Ukrainie i „gigantycznej drożyzny”. – Dzisiaj powinniśmy dbać o to, żeby ludzie mogli spłacać kredyt i więcej zarabiać – przekonywał poseł, dodając, że przy obecnej inflacji „za dom (przeznaczony do wyburzenia – przyp. red.) jedynie można sobie kupić stary samochód”.
Protest w naszym regionie dotyczy planowanej budowy linii nr 54 na trasie Trawniki – Krasnystaw – Zamość – Tomaszów Lubelski – Bełżec („szprycha nr 5”). Jak powiedział kilka dni wcześniej w Lublinie przywoływany przez uczestników protestu wiceminister Marcin Horała, pełnomocnik rządu ds. CPK, przebieg nowych linii kolejowych do CPK ma być ustalony do jesieni. W Zamościu usłyszeliśmy, że to nie koniec protestów.
Napisz komentarz
Komentarze